piątek, 21 lutego 2014

25.

Siedem miesięcy wcześniej. 
   Ciemność – to jedyne, co widziałam w tej chwili. Pomimo tego, że powieki miałam otwarte, to coś wciąż uniemożliwiało mi normalne widzenie. W końcu zorientowałam się, iż na oczach miałam jakąś chustę. To pewnie za jej sprawą nic nie mogłam ujrzeć. Ale po co miałby ktoś mi ją zakładać? Bezsensu. Nadgarstki okropnie mnie piekły. Były związane grubym sznurem, który z każdym ruchem moich rąk, przecinał mi skórę. Postanowiłam, iż dla własnego dobra, nie będę już poruszać dłońmi. Nasuwało mi się kolejne pytanie: Dlaczego miałam związane kończyny? Nic z tego nie rozumiałam. Moja głowa pulsowała. Bolała niemiłosiernie i miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie. Co było do cholery grane? Próbowałam cokolwiek sobie przypomnieć, ale bezskutecznie. Miałam kompletną pustkę.
   Do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych stalowych drzwi. Ktoś wszedł pewnym krokiem do pomieszczenia. Wyczuwałam dwie osoby. Nie, czekajcie. Trzy. Tak, na pewno była ich trójka. Jedna z nich zapaliła światło w pokoju. Słyszałam odgłos zapalanych jarzeniówek. Jednak nadal nic nie widziałam. Poczułam, jak chustka z moich oczu została ściągnięta. Zamrugałam parę razy, aby przyzwyczaić się do jasności. Ujrzałam kilka postaci, które stały naprzeciwko mnie.
   Pierwsza z nich uśmiechała się delikatnie w moją stronę. Ten uśmiech był perfekcyjny. Och tak, był cudowny. Od razu zorientowałam się, że to mężczyzna. Włożył lizaka do swojej buzi i lustrowała moją sylwetkę wzrokiem. Miał ciemne, kręcone włosy, które prawie dotykały jego ramion. Niestety, nie mogłam dostrzec koloru tęczówek. Chłopak był wysoki i bardzo dobrze zbudowany.
   Druga postać również była płci męskiej, jednak jego wyraz twarzy różnił się od bruneta, który stał po jego prawej stronie. Patrzył na mnie z pogardą, zabijał wzrokiem. Miałam wrażenie, iż najchętniej pozbyłby się mnie jak najszybciej. Miał brązowe włosy postawione na żel i lekki zarost.

Kolejna postać wydawała mi się znajoma. O nie! Tylko nie to! Przecież to Danny Fisher. Co on tutaj robi i czego ode mnie chce? Wyczuwam kłopoty.

– Danny? – spytałam, patrząc na niego. Nie wierzę, że nasze drogi znów się zeszły. Powiedzcie mi, że to tylko sen. – Gdzie ja jestem? Co ja tutaj robię? Mów!

– Twoja siostra też ma taki charakterek – powiedział, a po chwili zaśmiał się gardłowo, patrząc na mnie. – Zostawcie nas samych – zwrócił się do dwóch mężczyzn znajdujących się w pomieszczeniu, a oni od razu wykonali jego rozkaz.

– Pytałam ci się o coś – odezwałam się oschle. – Dlaczego jestem związana i siedzę w jakimś tajemniczym miejscu? Wypuść mnie!

– Och spokojnie, kochanie. Nie unoś się tak – odrzekł, a mi od tych jego czułych słówek aż chciało się wymiotować. Kto jak kto, ale on nie ma prawa się tak do mnie zwracać. – Już ci wszystko tłumaczę. Zacznę od początku. Twoja siostra pożyczyła ode mnie kupę kasy na narkotyki...

– Kłamiesz! – krzyknęłam przerywając mu tym sposobem w połowie zdania. Dlaczego mówi takie bzdury? – Darcy nie ćpa, nie zmyślaj takich bajeczek!

– Bawi mnie to, że tak mało wiesz o swojej siostrze – rzekł, a po chwili zaśmiał się cicho. – Wracając do rzeczy. Pożyczyła ode mnie pieniądze, jednak w przeciwieństwie do ciebie, nie miała zamiaru ich zwracać. Groźby nie skutkowały, więc musiałem podjąć bardziej radykalne środki.

– Co masz na myśli? – zapytałam.

– Podpaliłem twój rodzinny dom – odpowiedział od razu. Jak to podpalił mój dom? Jak on mógł? Co z moją rodziną? Czy nic im się nie stało? – Tylko ciebie chciałem uratować, skarbie.

Nagle wszystko zaczęło mi się przypominać. W mojej głowie pojawił się moment, kiedy to wszystko się wydarzyło. To było takie realistyczne.

Gdy skończyłam kreślić ostatnie słowo na kartce, otworzyłam szeroko okno. List złożyłam w samolocik i wyrzuciłam go przez okno. Patrzyłam jak wiatr go unosi ku niebu. Ciekawe dokąd go poniesie...

Zamknęłam okno. Poczułam głód. Złapałam za metalową klamkę, aby wyjść z pomieszczenia. Otworzyłam drzwi i ujrzałam trzech mężczyzn. Mieli na sobie kominiarki, więc nie mogłam dostrzec ich twarzy. Jeden z nich przyłożył mi szmatkę do buzi, która miała dziwny zapach. Nagle moje ciało zaczęło odmawiać mi posłuszeństwa i choć kontaktowałam co się dzieje, to nie mogłam się poruszyć. Mężczyzna wziął mnie na ręce i zaczął kierować się schodami w dół.

– A co z mieszkaniem? – Usłyszałam czyjś głos pytający się chłopaka, który niósł mnie na rękach. Facet stanął na chwilę w miejscu.

– Podpalamy – odrzekł od razu i wyszedł ze mną na zewnątrz. Wpakował mnie do bagażnika auta, a łza mimowolnie spłynęła po moim policzku. Nie miałam siły nic zrobić. Nawet ruszyć ręką.

– Proszę, nie – wyszeptałam. Nic więcej nie mogłam powiedzieć.

– Ty draniu! – krzyknęłam.

– To tak się teraz dziękuje za uratowanie życia? – spytał, nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego. – Oczywiście, musisz mi to wynagrodzić. Spokojnie, już się kiedyś tym zajmowałaś u mojego przyjaciela Stana. Tylko tutaj nie będzie tak fajnie i na pewno nie będziemy ci płacić. Teraz należysz do mnie.

– Jesteś psychopatą. Powinieneś się leczyć – wyszeptałam. – Powiedz mi chociaż co z moją rodziną – zażądałam, patrząc na niego.

– Jak to co? Nie żyją. Spłonęli razem z domem, skarbie. Phil, Darcy i Hayley nie żyją, maleńka. A razem z nimi twój przyjaciel Louis, który próbował was uratować. Cóż, nie udało mu się to. – Zaśmiał się.

Wszyscy moim najbliżsi nie żyją. Ten skurwiel mi ich odebrał. Nie wierzę, że zginęli. To nie może być prawda! Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Nie mogłam ich powstrzymać, a nawet nie chciałam. Bez nich moje życie nie ma sensu. Wolę już zostać tutaj. I tak już nie mam dla kogo żyć. Nie ma potrzeby, aby mnie ratować...

***

Poniedziałek. To właśnie dzisiaj zaczynałam pracę jako opiekunka Hayley. Byłam podekscytowana, ponieważ nie dość, że mój plan szedł po mojej myśli, to na dodatek mogłam pospędzać trochę czasu z malutką. Bardzo ją polubiłam. Jest cudowna, a jej uśmiech jest zabójczy. Poprawia mi nim humor. Zajmowanie się nią jest dla mnie czystą przyjemnością.

Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż Louis mi otworzy. Po chwili drzwi się otworzyły, a szatyn wpuścił mnie do środka. Spojrzałam w bok i ujrzałam Darcy ubierającą buty. Posłała mi delikatny uśmiech, który szybko odwzajemniłam. Wydawała się być sympatyczną dziewczyną. Nie wiem dlaczego Danny mówił, że jest złośliwa, ma niewyparzony język i nie liczy się z uczuciami innych. Wiedziałam, że jak zwykle przesadza.

– Dobrze, że już jesteś. Muszę zawieść grzebieluchę do szkoły, a później załatwić kilka spraw na mieście. Mała śpi na górze, zajrzyj do niej później i przygotuj jej śniadanie. Pamiętaj, że nie lubi ciepłego mleka – wyjaśnił mi wszystko z zawrotną prędkością. Jak on jest w stanie mówić tyle słów naraz? Spojrzałam na szatynkę, kiedy usłyszałam określenie grzebieluchę, a ona wyszeptała bezdźwięczne "Lepiej nie pytaj". – Dobra, my musimy lecieć. Poradzisz sobie, wierzę w ciebie. Do później!

I tyle ich widziałam. Szybko wpakowali się do czarnego auta i odjechali z podjazdu. Czyli zostałam sama. To znaczy nie sama, tylko z Hayley, ale ona śpi na górze. Mam teraz okazję trochę poszperać w ich rzeczach. Może się czegoś dowiem. Czegoś o czym jak zwykle Danny mi nie wspomniał.

Udałam się najpierw do sypialni Darcy. Dziewczyna miała ciekawie urządzony pokój. Jest w kształcie prostokąta. Sufit ma kremowy, a ściany koloru czerwonego grejpfruta. Podłoga wyłożona jest jasnymi panelami, a na środku znajduje się mały, włochaty dywanik w biało czarne plamy. Naprzeciwko drzwi jest okno. Na parapecie stoi kolekcja porcelanowych piesków. Pewnie je kolekcjonuje. Łóżko stoi pod oknem. Jest koloru niebieskiego w żółte kropki i granatowe pasy. Na ścianie obok łóżka wisi żółta lampka w kształcie gwiazdy. Z boku stoi szafa i biurko, na którym położony jest laptop. Nad biurkiem wiszą dwie półki, na których postawione są ramki ze zdjęciami. Dokładnie to pięć ramek. Na pierwszej fotografii znajduje się Louis, na drugiej Hayley oraz Darcy, na trzeciej jakaś szatynka, zapewne jest to słynna Mandy. Na dwóch ostatnich są kompletnie nieznani mi ludzie. Odeszłam od półek i zaczęłam przeszukiwać pokój szesnastolatki.

Przeszukałam chyba każdy kąt w tym pomieszczeniu, jednak nic ciekawego nie znalazłam. Są tu same rzeczy, których potrzebuje dziewczyna w jej wieku. Od przeróżnych kosmetyków po masę ubrań.

Udałam się więc do sypialni Louisa, która znajdowała się tuż obok. Pokój urządzony był w nowoczesnym stylu. Ściany były pomalowane na kremowy kolor, a podłoga była wyłożona ciemnymi panelami. Pierwsze co rzucało się w oczy po wejściu do pomieszczenia, to wielkie łoże. Idealnie pasowało do mebli tego samego koloru, a mianowicie ciemnego brązu i białego. Na jednej ze ścian wisiały ramki. Podeszłam bliżej, aby im się przyjrzeć i dostrzegłam bardzo piękne zdjęcie. Było podzielone na cztery miejsca i w każdym znajdowała się fotografia. Pierwsza część zdjęcia przedstawiała dwójkę małych dzieci w wieku mniej więcej dwóch lat. Od razu dostrzegłam, że jednym z nich jest Lou. W drugiej części były również dzieci, tylko że teraz o jakieś pięć lat starsze. Ponownie rozpoznałam Tommo, jednak dziewczynka była mi nieznana. W trzeciej części były te same osoby, tylko że teraz jako nastolatkowie. Ostatnia część przedstawiała Tomlinsona i tą samą dziewczynę co na poprzednich częściach. Widziałam ją również na fotografii w pokoju Darcy. Czyli to musi być Mandy. Zdjęcie to było pewnie robione przed jej śmiercią. Kolejnym ramką nie przyglądałam się już, tylko zaczęłam szperać po szafkach. Może u niego coś ciekawszego znajdę. Przynajmniej mam nadzieję.

W jednej z szuflad znalazłam czarne pudełko. Wyjęłam je i zaczęłam przeglądać jego zawartość. Było tam mnóstwo zdjęć, jakieś wisiorki i bransoletki, które zazwyczaj darowało się komuś na znak przyjaźni. Znalazłam także kartkę. Był to chyba list. Skierowany był do Louisa. Przeczytałam jego treść, a w moich oczach pojawiły się łzy. To jego ukochana wyznała mu miłość w liście przed swoją śmiercią. Ona myślała, że on jej nie kocha i umarła z tą myślą. To takie smutne. Nie zasługiwała na to.

***

– Och, Hayley – westchnęłam, kiedy dziewczynka po raz drugi w tym dniu wylała swój pomarańczowy sok na stół. Może i była urocza, ale z lekka mnie to już denerwowało. Dobra, przyznaję, okropnie mnie to denerwowało.

– Przepraszam, Abbie. To było przez przypadek – powiedziała swoim delikatnym głosikiem, po czym spojrzała na mnie swoimi przecudnymi oczkami, a cała złość na nią wyparowała. Skubana, wiedziała, że tak będzie.

– Nic się nie stało. Zaraz to wytrę i wleje ci znowu do szklaneczki soku. Idź się pobaw klockami, zaraz przyjdę – oznajmiłam, a dziewczynka pokiwała tylko radośnie głową i ruszyła do swojego pokoju, aby się pobawić. Zaczęłam wycierać stolik ściereczką, po czym nalałam jej do szklanki soku. Wzięłam kubek do ręki i właśnie odwracałam się ze szklanką w bok...

– Buu! – wydarł się Louis, a cała zawartość naczynia znalazła się na jego spodniach, a dokładniej na kroczu. I właśnie dlatego Lou nie powinieneś mnie straszyć. Masz za swoje. – Moje ulubione spodnie – wyszeptał smutno szatyn, wysuwając dolną wargę do przodu, a po chwili zaczął się cicho śmiać.

– Przepraszam, Tommo – powiedziałam od razu i sięgnęłam po ściereczkę, którą wycierałam stół, po czym zaczęłam wycierać materiał jego spodni. Chłopak zaczął się śmiać i najwyraźniej rozbawiła go ta sytuacja. Próbowałam szybko zetrzeć plamę, lecz dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Poprzez moje wycieranie krocza Louisa, jego męskość stwardniała i powiększyła się. Chyba musiałam go podniecić. Co za wstyd! Szatyn tylko chrząknął, a ja spaliłam się rumieńcem.

– Więc... – zaczął chłopak, ale chyba nie zamierzał dokańczać zdania. Podrapał się tylko po swojej brodzie i spojrzał na mnie zawstydzony.

– Ja... – odezwałam się cicho. – Lepiej pójdę zanieść ten sok Hayley. Czeka na niego u siebie w pokoiku – oznajmiłam, nalewając do szklanki po raz kolejny pomarańczowej cieczy i szybko uciekłam z pomieszczenia.

***

Namówienie Abbie, aby obejrzała ze mną i Darcy film po skończeniu pracy, było najlepszym pomysłem na jaki mogłem wpaść. Szesnastolatka wymyśliła, że obejrzymy jeden z wyciskaczy łez. Dziewczyny były zachwycone dramatem "Keith" i chyba przez półgodziny płakały, kiedy główny bohater zmarł na białaczkę. Ja na szczęście nie przeżywałem tego filmu w taki sam sposób jak one, tym bardziej, że takich filmów widziałem z setki. Nie żebym oglądał czy coś...

Darcy zostawiła mnie i Abigail samych, twierdząc, że jest zmęczona. Prawdę mówiąc cieszyłem się, że poszła położyć się spać. Teraz mogę swobodnie rozmawiać z ciemnowłosą na jakikolwiek temat.

Nalałem nam do lampek białego wina i zaczęliśmy rozmawiać o czymkolwiek. Dużo się o niej dowiedziałem. Jestem ciekawą dziewczyną. Opowiedziała mi, że jej rodzice mieli wypadek samochodowy i wychowywała się tylko z o rok strasznym od niej bratem. Współczuję.

– Wiem co czułaś po ich stracie – powiedziałem, patrząc na nią. – Może sam nie straciłem rodziców, ale wspominałem ci już o mojej ukochanej. Przez wiele miesięcy nie mogłem dojść do siebie – rzekłem ze łzami w oczach. – Nawet nie mogłem się z nią pożegnać. Nikt nie widział jej ciała, ponieważ prawie nic z niego nie zostało po pożarze – oznajmiłem smutno. – Najgorsze było to, że ona nawet nie miała pojęcia, że to tylko ją kocham. Jechałem do niej żeby jej o tym powiedzieć, a kiedy znalazłem się w Doncaster, to zastałem jej dom w płomieniach.

– Na pewno wiedziała, że ją kochałeś – odrzekła, patrząc w moje oczy. – Poza tym ona wcale nie odeszła od ciebie.

– Jak to? – spytałem się nie ukrywając przy tym swojej ciekawości.

– Mandy jest z tobą – rzekła. – O tutaj – odezwała się, kładąc swoją dłoń w miejsce, w którym znajduje się moje serce.

– Zawsze tam będzie – powiedziałem z delikatnym uśmiechem na twarzy. Jednak po chwili zacząłem zastanawiać się nad jej słowami i jedna rzecz mnie zdziwiła. Wydawało mi się to dziwne. – Skąd wiesz, że moja ukochana miała na imię Mandy? Nigdy ci tego przecież nie mówiłem...

– Mówiłeś – odparła od razu, przygryzając przy tym nerwowo swoją wargę. – Nie pamiętasz, bo było już późno, byłeś zmęczony, a poza tym wypiłeś trochę.

– Pewnie masz rację, przepraszam – oznajmiłem. – Muszę pojechać w końcu na jej grób. Już dawno u niej nie byłem. Pojechałabyś ze mną? Nawet jutro.

– Louis, ale ja przecież muszę się opiekować Hayley – rzekła.

– Zayn zastąpi cię w obowiązkach. Proszę, pojedź ze mną – poprosiłem.

– Okej, możemy jutro pojechać.

15 komentarzy

  1. Jejkuuuuu :D
    Mandy żyje. Mogę wyprawić imprezę? :P
    @Huuug_Me_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejkuuuuu :D
    Mandy żyje. Mogę wyprawić imprezę? :P
    @Huuug_Me_xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ruska telenowela z tą Mandy haha :D Uwielbiam to opowiadanei;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Osz fuuuuuuuuuuuuuuuuuuck ! usdfvgsyfgewvyfu nAprawdę nie wiem, co napisać! Boże, nie wyobrażałam sobie, że Mandy żyje! RanyyyY! Na serio, moja mina była bezcenna! Chyba nigdy się tym tak nie ekscytowałam! haha Ej, mówięserio.Cieszę się, że żyje,ale cholera jasna,mam kolejny powód do tego, aby zamordować Danny'ego. CZY ON ZGUBIŁ MÓZG W DRODZE DO NIE WIEM, KIBLA NA PRZYKŁAD?! RANY! ŻEBY WCISNĄĆ JEJ TAKI KIT; ŻE WSZYSCY NIE ŻYJĄ! NO JA PIERDOLE NO! Okay, ogarniam się już. Ale na serio, mam nadzieję, że Mandy spotka kogoś i Louis ją zobaczy i wszystko będzie pięknie ładnie... choć jest jeszcze Abby. Dziewczyna, która wypełnia, powoli serce Tommo po utracie jego ukochanej. Ja to wiem i coś mi się wydaje, że Lou dopiero spotka się z Mandy po tym jak prześpi się/pocałuje się? haha, dziwna ja, z Abby. Takie coś, ale niczego nie sugeruję XD
    Skarbie, uwielbiam to opowiadanie, więc NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie wierzę : o Właśnie pogodziłam się ze śmiercią Mandy i nagle okazuje się, że ona żyje? Co za obłęd! Przykro mi to mówić, ale wybieram Abbie. Jednak wolałabym, aby Mandy naprawdę zginęła, ponieważ teraz wszystko się przez nią skomplikuję. To znaczy, nie zrozum mnie źle, po prostu już pogodziłam się z tym, że jej nie ma, no. Zaskoczyłaś mnie totalnie!
    Kocham tą scenę z sokiem, kroczem, Louisem i Abbie. Hahahah, Boże jestem zboczona, także nie chcesz wiedzieć o czym pomyślałam ^^
    Plus ten wieczór z białym winem. Szkoda, że nie było bardziej romantycznie, tylko Louis znowu musiał wspomnieć o Mandy. Rany, jestem na siebie zła, bo wkurza mnie obecność Mandy, grrr.
    Jestem ciekawa, co się stanie, gdy pojadą do Doncaster. Mam nadzieję, że nie spotkają Mandy i jakimś cudem nigdy się nie dowiedzą, że ona żyje.
    Rozdział jest niesamowity! Kocham go! xx
    Pozdrawiam i życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie moge się doczekać kiedy napiszesz następny ciekawość zżera mnie od środka. Bardzo fajny ;) Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. :OOOO Mandy żyję! :O
    Szok! XD
    Ciekawe co się wydarzy w Doncaster?
    Jestem w szoku, nie wiem co pisać ;o

    OdpowiedzUsuń
  8. Przebrnęłam przez całe opowiadanie od pczątku! Jest niesamowite!
    co do ostatniego rozdziału to takiego obrotu spraw w życiu bym sie nie spodziewała.!
    Czekam na następny oczywiście.

    PS. Zapraszam do mnie na 3 rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaa ! Genialny blog. Tylko pozazdrościć talentu. Wszystko jest dopracowane i... Poprostu GENIALNE. Będę wpadała tu częściej. A i jako odpowiedź do twojego komentarza. Szczerze? To wzięłam chłopaka z neta i nawet nie wiem jak się nazywa. Życzę powodzenia w dalszym blogowaniu. :)
    ifyoujustwant.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Super opowiadanie :) na pewno będę zaglądać do ciebie i szperać w poszukiwaniu kolejnych części : ) Masz talent!

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże, to się robi coraz bardziej skomplikowanie! Nie wiem jak ogarniasz wszystkie te wydarzenia, ale robisz to świetnie i mimo zawiłości akcji nie pogubiłam się w tym wszystkim. Masz ogromny talent, a opowiadanie jest coraz lepsze. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. <3

    Zapraszam do mnie na drugi rozdział. :)
    http://delirium-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezu świetne ! Czekam na następny rozdział i życze weny ;)

    Natalie ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Podziwiam, podziwiam i jeszcze raz podziwiam. Rozdział jest straasznie długi, co oczywiście jest ogromnym plusem. ;)
    Pomimo długości tekstu nie jest on nudny. Zawsze coś się dzieje. Nie dajesz czytelnikowi się nudzić.
    Muszę przyznać, że to opowiadanie nie jest za bardzo w moim stylu, ale chyba trochę mnie przekonałaś i może będę tu wpadać częściej... A przede wszystkim zacznę od początku. ;)

    Pozdrawiam i życzę dużo weny. :)

    aria-force-igrzyska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajny rozdział. Zapraszam do siebie.
    http://dwaswiatyemily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Mandy zyje. jejku jak sie ciesze! :) czekam na nastepny i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń