W końcu nadszedł piątek. Co za tym idzie? Mogłam iść do mojego byłego szefa i odebrać pensje z tego miesiąca. Jak dobrze, że to on mnie zwolnił, a nie ja złożyłam wypowiedzenie, ponieważ dostanę ostatnią wypłatę. Dwa tysiące funtów, to nie jest jakaś horrendalna suma, ale zawsze coś. Na pewno wystarczy na porobienie opłat.
Wciąż mam za złe mojemu tacie, że przyszedł wtedy do kawiarni pijany. Przez niego zostałam zwolniona! Fakt, nie była to praca moich marzeń, lecz teraz muszę szukać nowej, co nie jest wcale takie łatwe. Znalezienie posady, to nie jest takie hop siup.
Jedyne pocieszenie w tym momencie jest takie, że ojciec dotrzymał swojej obietnicy. Wstał dzisiaj o siódmej, ubrał się w garnitur i poszedł szukać pracy. Jestem naprawdę z niego dumna. Mam nadzieję, że znajdzie coś odpowiedniego dla siebie, choć znając jego, to znowu będzie się bronił tekstem: "Nie ma pracy w tym kraju dla ludzi z moim wykształceniem". Nie będę już lepiej zapeszać, bo jeszcze wywołam wilka z lasu.
Mała Hayley nie mogła zostać sama w domu, więc te dwie godziny spędzi u pani Tomlinson. Nie podobało mi się takie wyjście z tej sytuacji, ale ojczulek się uparł i nie miałam nic do gadania. Najbardziej nie byłam zadowolona z faktu, iż to ja muszę odebrać ją od Jay, ponieważ nie chciałabym się natknąć na Louisa. Muszę unikać szatyna, ponieważ zauważyłam, że robię się coraz milsza w stosunku do niego, a przecież to jest oznaka mojej słabości. Nie mogę mu ulec i dać mu satysfakcję.
Niech cierpi, tak jak ja cierpiałam kiedyś. Zobaczy jak to bardzo boli.
A propo cierpienia, to wczorajsze słowa Darcy naprawdę mnie zabolały. Jak ona mogła tak do mnie powiedzieć? Rozumiem, przespanie się z najlepszym przyjacielem, to był błąd, ale powinna zrozumieć, że... W sumie nie ma na tego rodzaju czyn żadnego wytłumaczenia. Byłam nieodpowiedzialna i nie mogę już cofnąć czasu i tego naprawić. Mam tylko nadzieje, że siostrzyczka nie będzie taka wredna i nie wygada Louisowi mojej tajemnicy, choć znając jej charakterek, to byłaby do tego zdolna. Nie rozumiem jak można być, aż tak złośliwą osobą. Nie wiem po kim się wdała, moi rodzice nigdy nie byli wredni. Wręcz przeciwnie! Mama była najsympatyczniejszą osobą w okolicy, a tata do dzisiaj muchy by nie skrzywdził. Więc po kim jest taka?
Wczoraj poszłam do Stana po moje trzy tysiące funtów. Namawiał mnie, żebym jeszcze u niego trochę popracowała, jednak oczywiste było to, że odmówiłam. Nie przekupił mnie nawet siedmioma tysiącami. Chcę zamknąć ten rozdział w moim życiu i nigdy do niego nie wracać. Nie czytam dwa razy tej samej książki. Nigdy.
Jutro jestem umówiona z Danny'm. Oddam mu pieniądze i on też zniknie raz na zawsze z mojego otoczenia. Nie chcę mieć nic z nim wspólnego. Bez tego długu, będę mogła zacząć wszystko od początku. Nawet nie macie pojęcia jakie to niesamowite uczucie mieć świadomość, że w końcu twoje życie może zacząć się układać po twojej myśli. Teraz będzie dobrze, a nawet wspaniale. Na pewno.
Weszłam do kawiarni i od razu do moich nozdrzy dobiegł unoszący się w powietrzu zapach świeżo palonej kawy i firmowego sernika. Zauważyłam Amandę obsługującą klientów. Nie chcąc jej przeszkadzać w pracy, od razu skierowałam się w stronę gabinetu mojego byłego szefa. Weszłam do środka bez pukania. Mężczyzna widząc mnie, uśmiechnął się od ucha do ucha i zaczął się jakoś dziwnie przyglądać. Takiej reakcji z jego strony, to ja się nie spodziewałam. Myślałam, że wręcz będzie zły, że po wybryku mojego ojca, tak po prostu z uśmiechem na twarzy przyjdę po pieniądze.
Po chwili jednak dowiedziałam się dlaczego tak zareagował. Chciał abym wróciła z powrotem do pracy. Zaczął mnie przepraszać i wręcz błagał żebym znów u niego pracowała. Przyznam, propozycja była bardzo kusząca, a widząc jak błaźni się przede mną mój szef, nie mogłam się nie uśmiechnąć. Szczerze powiedziawszy, to miałam wielką satysfakcję z takiego obrotu sprawy. Ale jeszcze większą radość sprawiło mi odmówienie mu. Tak też zrobiłam. Wzięłam pieniądze i wyszłam z kawiarni, po czym zaczęłam się kierować w stronę domu Tomlinsonów. Czas odebrać małą. Mandy, przygotuj się. To będzie trudne zadanie dla ciebie, jednak wierzę, że sobie poradzisz. Jesteś dzielna, dasz sobie radę. Wszystko będzie dobrze.
Jedyne pocieszenie w tym momencie jest takie, że ojciec dotrzymał swojej obietnicy. Wstał dzisiaj o siódmej, ubrał się w garnitur i poszedł szukać pracy. Jestem naprawdę z niego dumna. Mam nadzieję, że znajdzie coś odpowiedniego dla siebie, choć znając jego, to znowu będzie się bronił tekstem: "Nie ma pracy w tym kraju dla ludzi z moim wykształceniem". Nie będę już lepiej zapeszać, bo jeszcze wywołam wilka z lasu.
Mała Hayley nie mogła zostać sama w domu, więc te dwie godziny spędzi u pani Tomlinson. Nie podobało mi się takie wyjście z tej sytuacji, ale ojczulek się uparł i nie miałam nic do gadania. Najbardziej nie byłam zadowolona z faktu, iż to ja muszę odebrać ją od Jay, ponieważ nie chciałabym się natknąć na Louisa. Muszę unikać szatyna, ponieważ zauważyłam, że robię się coraz milsza w stosunku do niego, a przecież to jest oznaka mojej słabości. Nie mogę mu ulec i dać mu satysfakcję.
Niech cierpi, tak jak ja cierpiałam kiedyś. Zobaczy jak to bardzo boli.
A propo cierpienia, to wczorajsze słowa Darcy naprawdę mnie zabolały. Jak ona mogła tak do mnie powiedzieć? Rozumiem, przespanie się z najlepszym przyjacielem, to był błąd, ale powinna zrozumieć, że... W sumie nie ma na tego rodzaju czyn żadnego wytłumaczenia. Byłam nieodpowiedzialna i nie mogę już cofnąć czasu i tego naprawić. Mam tylko nadzieje, że siostrzyczka nie będzie taka wredna i nie wygada Louisowi mojej tajemnicy, choć znając jej charakterek, to byłaby do tego zdolna. Nie rozumiem jak można być, aż tak złośliwą osobą. Nie wiem po kim się wdała, moi rodzice nigdy nie byli wredni. Wręcz przeciwnie! Mama była najsympatyczniejszą osobą w okolicy, a tata do dzisiaj muchy by nie skrzywdził. Więc po kim jest taka?
Wczoraj poszłam do Stana po moje trzy tysiące funtów. Namawiał mnie, żebym jeszcze u niego trochę popracowała, jednak oczywiste było to, że odmówiłam. Nie przekupił mnie nawet siedmioma tysiącami. Chcę zamknąć ten rozdział w moim życiu i nigdy do niego nie wracać. Nie czytam dwa razy tej samej książki. Nigdy.
Jutro jestem umówiona z Danny'm. Oddam mu pieniądze i on też zniknie raz na zawsze z mojego otoczenia. Nie chcę mieć nic z nim wspólnego. Bez tego długu, będę mogła zacząć wszystko od początku. Nawet nie macie pojęcia jakie to niesamowite uczucie mieć świadomość, że w końcu twoje życie może zacząć się układać po twojej myśli. Teraz będzie dobrze, a nawet wspaniale. Na pewno.
Weszłam do kawiarni i od razu do moich nozdrzy dobiegł unoszący się w powietrzu zapach świeżo palonej kawy i firmowego sernika. Zauważyłam Amandę obsługującą klientów. Nie chcąc jej przeszkadzać w pracy, od razu skierowałam się w stronę gabinetu mojego byłego szefa. Weszłam do środka bez pukania. Mężczyzna widząc mnie, uśmiechnął się od ucha do ucha i zaczął się jakoś dziwnie przyglądać. Takiej reakcji z jego strony, to ja się nie spodziewałam. Myślałam, że wręcz będzie zły, że po wybryku mojego ojca, tak po prostu z uśmiechem na twarzy przyjdę po pieniądze.
Po chwili jednak dowiedziałam się dlaczego tak zareagował. Chciał abym wróciła z powrotem do pracy. Zaczął mnie przepraszać i wręcz błagał żebym znów u niego pracowała. Przyznam, propozycja była bardzo kusząca, a widząc jak błaźni się przede mną mój szef, nie mogłam się nie uśmiechnąć. Szczerze powiedziawszy, to miałam wielką satysfakcję z takiego obrotu sprawy. Ale jeszcze większą radość sprawiło mi odmówienie mu. Tak też zrobiłam. Wzięłam pieniądze i wyszłam z kawiarni, po czym zaczęłam się kierować w stronę domu Tomlinsonów. Czas odebrać małą. Mandy, przygotuj się. To będzie trudne zadanie dla ciebie, jednak wierzę, że sobie poradzisz. Jesteś dzielna, dasz sobie radę. Wszystko będzie dobrze.
***
Stałam przed dębowymi drzwiami rodzinki mojego byłego przyjaciela. Prawdę mówiąc, to bałam się zapukać. Co jeśli drzwi otworzy mi Louis? Jak wtedy powinnam się zachować? Być dla niego nie miła czy może wziąć córkę i po prosto sobie pójść? A co jeśli on znowu zacznie mnie przepraszać i mu ulegnę? A co jeśli mnie pocałuje, bądź przytuli także tym razem? O kurde, ja stąd uciekam. Nie, przecież nie mogę zostawić Hayley w tym domu. Wdech i wydech. Raz kozia śmierć.
Nacisnęłam dzwonek i już po chwili otworzyła mi Jay. Jak zawsze uśmiechnięta, życzliwa, wesoła i pełna życia. I niestety bardzo przypominająca mi Louisa.
Nacisnęłam dzwonek i już po chwili otworzyła mi Jay. Jak zawsze uśmiechnięta, życzliwa, wesoła i pełna życia. I niestety bardzo przypominająca mi Louisa.
– Och, Mandy, miło cię widzieć. Nic się nie zmieniłaś. Pomijając to, że wypiękniałaś. Tyle czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Chyba jakieś dziesięć miesięcy, czas leci nieubłaganie. Wejdź do środka, zapraszam na herbatę i ciasteczka. Upiekłam je dzisiaj – powiedziała, zapraszając mnie prawą dłonią do mieszkania.
– Panią też miło widzieć. Dziękuję za zaproszenie, ale przyszłam tylko odebrać małą i będę uciekać. Mam dużo spraw – oznajmiłam, wymuszając uśmiech na twarzy.
– Spokojnie kochanie, nie ma Lou w domu. Wysłałam go z chłopakami na zakupy kilka minut temu i znając ich pewnie jeszcze dwie godziny miną zanim wrócą. Chciałam z tobą porozmawiać, dawno się przecież nie widziałyśmy. – Jestem pewna, że specjalnie wysłała chłopaków na zakupy. Mogę dać sobie rękę uciąć.
– Dobrze.
Weszłam do środka wieszając szary płaszczyk na drewniany wieszak. Ściągnęłam buty i skierowałam się w stronę salonu, a Jay zniknęła gdzieś w kuchni. Ujrzałam małą bawiącą się klockami na kocyku, który był rozłożony na środku pomieszczenia.
Hayley nawet mnie nie zauważyła. Była pochłonięta zabawą.
Rozejrzałam się po salonie. Tak wiele się tutaj zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Ściany, które kiedyś były pomalowane brązową, oleistą farbą, teraz zdobi kawowa tapeta ze złotymi wzorami. Zamiast telewizora, który odbierał tylko cztery kanały, w tym jeden tylko dla dorosłych, co było oczywiście sprawką ojczyma Louisa, teraz zastąpiony jest plazmą z najwyższej półki. W pomieszczeniu unosił się zapach morskiej bryzy. Pani Tomlinson zawsze uwielbiała ten zapach. Więc pewnie dlatego wciąż używa tych odświeżaczy powietrza. To już nie ten sam dom co kiedyś.
Po kilku minutach kobieta przyszła do salonu niosąc dwie porcelanowe filiżanki herbaty. Położyła je na stoliczku i usiadła wygodnie koło mnie.
– Posłodziłam ci dwie łyżeczki. Tak jak lubisz. – Nie wierzę, że ona pamięta ile ja słodzę łyżeczek cukru do herbaty. – Niestety, ciastek już nie ma. Niall wszystkie już zjadł. Ten chłopak chyba ma sześć żołądków. Co chwilę coś je – westchnęła, kręcąc głową z niedowierzaniem, po czym obie cicho się zaśmiałyśmy. – Opowiadaj, co u ciebie słychać? Dawno nie miałyśmy okazji porozmawiać. Coś się zmieniło?
– U mnie wszystko po staremu. Wciąż muszę opiekować się siostrami i ojcem. Swoją drogą tata w końcu wziął się za siebie. Dzisiaj poszedł szukać pracy. Mam nadzieję, że coś znajdzie. Hayley jak sama pani widzi nie sprawia problemów. Natomiast Darcy przechodzi teraz okres buntu i trochę trudno mi się z nią dogadać – rzekłam, upijając łyk gorącej cieczy z filiżanki. Na razie nie było tak źle, a wręcz miło.
– Na pewno dasz sobie z nią radę. Pamiętam jak ty byłaś w jej wieku. W połączeniu z Louisem byliście nie do zniesienia – zaśmiała się melodyjnie. Wyczuwam podtekst w zdaniu. Czy ona przypadkiem nie chciała tym sposobem nawiązać do tematu o Tommo i mnie? – Prawdę mówiąc, to chciałam z tobą porozmawiać o Louisie.
Wiedziałam! No wiedziałam!
– Widzę, że macie pewien konflikt. Czy mogłabyś mi powiedzieć o co się pokłóciliście? – spytała wierząc, że jej się wygadam. Chyba się przeliczyła.
– Z całym szacunkiem proszę pani, ale uważam, że to jest wyłącznie tylko nasza sprawa – odpowiedziałam najgrzeczniej jak umiałam, choć w środku się gotowałam.
– Wiem, że to wasza sprawa, lecz prosiłabym cię o zrozumienie mnie. To jest mój syn i martwię się o niego. Widząc go takiego przygnębionego aż chcę mi się płakać. Może w końcu doszlibyście do porozumienia? – Jej głos się łamał, martwiła się.
– Nie dojdziemy do porozumienia. Louis mnie zranił i nie zamierzam mu tego wybaczać. Rozumiem, że pani się martwi, ale to on jest wszystkiemu winny i nie interesuję mnie to, że jest mu smutno. On nie jest wcale taki dobry, jak się wszystkim wydaje. Nie zna pani swojego własnego syna – powiedziałam, mierząc ją wzrokiem.
– Mandy, przez ciebie mam teraz więcej pytań niż odpowiedzi. Powiedz co ci zrobił?
– A dlaczego nie może pani sama go o to spytać?
– On mi nie powie.
– Ja tym bardziej – odrzekłam z powagą w głosie. – Dziękuję za rozmowę i herbatkę, ale muszę już lecieć – powiedziałam, wstając z sofy. Chciałam wyjść już z tego domu.
– Hayley jest córką Louisa, prawda?
– Panią też miło widzieć. Dziękuję za zaproszenie, ale przyszłam tylko odebrać małą i będę uciekać. Mam dużo spraw – oznajmiłam, wymuszając uśmiech na twarzy.
– Spokojnie kochanie, nie ma Lou w domu. Wysłałam go z chłopakami na zakupy kilka minut temu i znając ich pewnie jeszcze dwie godziny miną zanim wrócą. Chciałam z tobą porozmawiać, dawno się przecież nie widziałyśmy. – Jestem pewna, że specjalnie wysłała chłopaków na zakupy. Mogę dać sobie rękę uciąć.
– Dobrze.
Weszłam do środka wieszając szary płaszczyk na drewniany wieszak. Ściągnęłam buty i skierowałam się w stronę salonu, a Jay zniknęła gdzieś w kuchni. Ujrzałam małą bawiącą się klockami na kocyku, który był rozłożony na środku pomieszczenia.
Hayley nawet mnie nie zauważyła. Była pochłonięta zabawą.
Rozejrzałam się po salonie. Tak wiele się tutaj zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Ściany, które kiedyś były pomalowane brązową, oleistą farbą, teraz zdobi kawowa tapeta ze złotymi wzorami. Zamiast telewizora, który odbierał tylko cztery kanały, w tym jeden tylko dla dorosłych, co było oczywiście sprawką ojczyma Louisa, teraz zastąpiony jest plazmą z najwyższej półki. W pomieszczeniu unosił się zapach morskiej bryzy. Pani Tomlinson zawsze uwielbiała ten zapach. Więc pewnie dlatego wciąż używa tych odświeżaczy powietrza. To już nie ten sam dom co kiedyś.
Po kilku minutach kobieta przyszła do salonu niosąc dwie porcelanowe filiżanki herbaty. Położyła je na stoliczku i usiadła wygodnie koło mnie.
– Posłodziłam ci dwie łyżeczki. Tak jak lubisz. – Nie wierzę, że ona pamięta ile ja słodzę łyżeczek cukru do herbaty. – Niestety, ciastek już nie ma. Niall wszystkie już zjadł. Ten chłopak chyba ma sześć żołądków. Co chwilę coś je – westchnęła, kręcąc głową z niedowierzaniem, po czym obie cicho się zaśmiałyśmy. – Opowiadaj, co u ciebie słychać? Dawno nie miałyśmy okazji porozmawiać. Coś się zmieniło?
– U mnie wszystko po staremu. Wciąż muszę opiekować się siostrami i ojcem. Swoją drogą tata w końcu wziął się za siebie. Dzisiaj poszedł szukać pracy. Mam nadzieję, że coś znajdzie. Hayley jak sama pani widzi nie sprawia problemów. Natomiast Darcy przechodzi teraz okres buntu i trochę trudno mi się z nią dogadać – rzekłam, upijając łyk gorącej cieczy z filiżanki. Na razie nie było tak źle, a wręcz miło.
– Na pewno dasz sobie z nią radę. Pamiętam jak ty byłaś w jej wieku. W połączeniu z Louisem byliście nie do zniesienia – zaśmiała się melodyjnie. Wyczuwam podtekst w zdaniu. Czy ona przypadkiem nie chciała tym sposobem nawiązać do tematu o Tommo i mnie? – Prawdę mówiąc, to chciałam z tobą porozmawiać o Louisie.
Wiedziałam! No wiedziałam!
– Widzę, że macie pewien konflikt. Czy mogłabyś mi powiedzieć o co się pokłóciliście? – spytała wierząc, że jej się wygadam. Chyba się przeliczyła.
– Z całym szacunkiem proszę pani, ale uważam, że to jest wyłącznie tylko nasza sprawa – odpowiedziałam najgrzeczniej jak umiałam, choć w środku się gotowałam.
– Wiem, że to wasza sprawa, lecz prosiłabym cię o zrozumienie mnie. To jest mój syn i martwię się o niego. Widząc go takiego przygnębionego aż chcę mi się płakać. Może w końcu doszlibyście do porozumienia? – Jej głos się łamał, martwiła się.
– Nie dojdziemy do porozumienia. Louis mnie zranił i nie zamierzam mu tego wybaczać. Rozumiem, że pani się martwi, ale to on jest wszystkiemu winny i nie interesuję mnie to, że jest mu smutno. On nie jest wcale taki dobry, jak się wszystkim wydaje. Nie zna pani swojego własnego syna – powiedziałam, mierząc ją wzrokiem.
– Mandy, przez ciebie mam teraz więcej pytań niż odpowiedzi. Powiedz co ci zrobił?
– A dlaczego nie może pani sama go o to spytać?
– On mi nie powie.
– Ja tym bardziej – odrzekłam z powagą w głosie. – Dziękuję za rozmowę i herbatkę, ale muszę już lecieć – powiedziałam, wstając z sofy. Chciałam wyjść już z tego domu.
– Hayley jest córką Louisa, prawda?
***
Właśnie wróciliśmy z chłopakami z zakupów, na które wysłała nas moja mama. Nie wierzę, że ona potrzebuje aż tylu rzeczy. Wiem, że jest nas teraz dziesięcioro w domu, ale bez przesady. Przecież my nie zjemy tego wszystkiego! W sumie znając Nialla, to wszystko może się wydarzyć. Nie, jednak nie. Nawet on nie zje tylu rzeczy.
Niosąc siatki z zakupami w rękach, weszliśmy do mieszkania. Już w przedpokoju usłyszałem szept mojej mamy oraz Jej głos. Tak, mam tu na myśli Mandy. Wszędzie rozpoznam ten delikatny głosik przepełniony smutkiem. Co ona tutaj robi?
Przyjaciele skierowali się do kuchni, aby rozpakować zakupy, natomiast ja od razu udałem się do salonu i dostrzegłem moją mamę pocieszającą szatynkę, która płakała.
Gdy tylko mnie dostrzegły ich twarze przybrały blady kolor. Lane zaczęła poprawiać nerwowo włosy, a moja rodzicielka ścierała jej opuszkami palców łzy z policzków.
– Wrócimy do tej rozmowy, kochanie – odrzekła Jay do dziewczyny, a ta tylko przytaknęła. – Louis – zwróciła się teraz do mnie – kupiliście wszystko?
– Tak. Chłopaki – zacząłem, ale nie było mi dane skończyć, ponieważ usłyszeliśmy, jak coś z hukiem w kuchni upada na podłogę i rozbija się na drobne kawałeczki.
– Matko Boska! Co tym razem? – spytała moja mama, unosząc ręce do góry, po czym opuściła salon, zostawiając mnie z Mandy sam na sam. To będzie ciekawe.
– To ja już będę szła – oznajmiła, przerywając tym sposobem niezręczną ciszę jaka panowała pomiędzy nami. Podeszła do córeczki i wzięła ją na ręce.
– Zostań jeszcze – powiedziałem niepewnie. Bałem się, że znowu zacznie na mnie krzyczeć, bądź ubliżać, ale musiałem zaryzykować. – Spędźmy ten dzień jak za starych dobrych czasów. Tylko ty i ja – zaproponowałem, posyłając jej lekki uśmiech. – Hayley się nie przejmuj. Moja mama się nią zaopiekuje do naszego powrotu. A chłopacy na pewno potrafią się wcielić w rolę wujków. Wierz mi.
– Problem w tym, że nie umiem ci już wierzyć. To nie ma sensu. Nie umiem przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu nie ubliżając ci. Nie umiem oddychać tym samym powietrzem co ty. Gdy jesteś obok, to się duszę. Nigdy nie będzie tak jak kiedyś, zrozum to w końcu – powiedziała, kładąc swoją drobną dłoń na moim prawym ramieniu. – Po co mam z tobą spędzać czas, skoro po powrocie do Londynu zapomnisz o mnie? – zapytała, wpatrując się w moje niebieskie oczy.
Nie odpowiedziałem. Dziewczyna popatrzyła jeszcze na mnie chwilę, po czym dodała cicho: "Tak właśnie myślałam" i udała się do przedpokoju ubrać siebie i małą.
Niosąc siatki z zakupami w rękach, weszliśmy do mieszkania. Już w przedpokoju usłyszałem szept mojej mamy oraz Jej głos. Tak, mam tu na myśli Mandy. Wszędzie rozpoznam ten delikatny głosik przepełniony smutkiem. Co ona tutaj robi?
Przyjaciele skierowali się do kuchni, aby rozpakować zakupy, natomiast ja od razu udałem się do salonu i dostrzegłem moją mamę pocieszającą szatynkę, która płakała.
Gdy tylko mnie dostrzegły ich twarze przybrały blady kolor. Lane zaczęła poprawiać nerwowo włosy, a moja rodzicielka ścierała jej opuszkami palców łzy z policzków.
– Wrócimy do tej rozmowy, kochanie – odrzekła Jay do dziewczyny, a ta tylko przytaknęła. – Louis – zwróciła się teraz do mnie – kupiliście wszystko?
– Tak. Chłopaki – zacząłem, ale nie było mi dane skończyć, ponieważ usłyszeliśmy, jak coś z hukiem w kuchni upada na podłogę i rozbija się na drobne kawałeczki.
– Matko Boska! Co tym razem? – spytała moja mama, unosząc ręce do góry, po czym opuściła salon, zostawiając mnie z Mandy sam na sam. To będzie ciekawe.
– To ja już będę szła – oznajmiła, przerywając tym sposobem niezręczną ciszę jaka panowała pomiędzy nami. Podeszła do córeczki i wzięła ją na ręce.
– Zostań jeszcze – powiedziałem niepewnie. Bałem się, że znowu zacznie na mnie krzyczeć, bądź ubliżać, ale musiałem zaryzykować. – Spędźmy ten dzień jak za starych dobrych czasów. Tylko ty i ja – zaproponowałem, posyłając jej lekki uśmiech. – Hayley się nie przejmuj. Moja mama się nią zaopiekuje do naszego powrotu. A chłopacy na pewno potrafią się wcielić w rolę wujków. Wierz mi.
– Problem w tym, że nie umiem ci już wierzyć. To nie ma sensu. Nie umiem przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu nie ubliżając ci. Nie umiem oddychać tym samym powietrzem co ty. Gdy jesteś obok, to się duszę. Nigdy nie będzie tak jak kiedyś, zrozum to w końcu – powiedziała, kładąc swoją drobną dłoń na moim prawym ramieniu. – Po co mam z tobą spędzać czas, skoro po powrocie do Londynu zapomnisz o mnie? – zapytała, wpatrując się w moje niebieskie oczy.
Nie odpowiedziałem. Dziewczyna popatrzyła jeszcze na mnie chwilę, po czym dodała cicho: "Tak właśnie myślałam" i udała się do przedpokoju ubrać siebie i małą.
***
Korzystając z okazji, że nie ma nikogo w domu postanowiłam poszperać w pokoju Mandy. Może znajdę te upragnione trzy tysiące. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Weszłam niepewnie do pomieszczenia. Nie wiedziałam, że moja siostra jest taką pedantką. Wszystko zawsze jest na swoim miejscu, łóżko starannie zaścielone, kurz starty. Kiedy ona na to znajduje czas? Coraz częściej zauważam różnice między nami.
Podeszłam do szafki z jej rzeczami i zaczęłam szukać jakiś ukrytych pieniędzy, jednak nic nie mogłam znaleźć. Zajrzałam na każdą półkę, do każdej szuflady, do każdej szafki, przewertowałam wszystkie książki, mając nadzieję, że tam schowała jakieś pieniądze. Niestety, niczego tak nie było. Jednak po chwili przypomniała mi się jedna rzecz. Zostało jeszcze jedno miejsce, w którym mogła mieć pieniądze.
Skierowałam się w stronę szafy i wyjęłam z niego pudełko z kilkoma drobiazgami naszej mamy. Wciąż je jeszcze miała. Nigdy ich nie wyrzuci. Zauważyłam białą kopertę. Wzięłam ją do ręki i zajrzałam do środka. BINGO!
W kopercie znajdowało się co najmniej dziesięć patyków. Od kiedy moja siostrzyczka jest taka nadziana? W sumie nie potrzeba jej tyle kasy. Wezmę sobie połowę. Musi się w końcu zacząć dzielić. Nie może być taka samolubna.
Wyjęłam pięć tysięcy funtów z koperty i schowałam do kieszeni. Pudełko odłożyłam na miejsce i miałam nadzieję, że zdążę jej oddać pieniądze zanim zorientuje się, że trochę pożyczyłam. W sumie, skoro jest taka bogata, to nie muszę jej oddawać.
Ciekawe po co jej tyle forsy...
Weszłam niepewnie do pomieszczenia. Nie wiedziałam, że moja siostra jest taką pedantką. Wszystko zawsze jest na swoim miejscu, łóżko starannie zaścielone, kurz starty. Kiedy ona na to znajduje czas? Coraz częściej zauważam różnice między nami.
Podeszłam do szafki z jej rzeczami i zaczęłam szukać jakiś ukrytych pieniędzy, jednak nic nie mogłam znaleźć. Zajrzałam na każdą półkę, do każdej szuflady, do każdej szafki, przewertowałam wszystkie książki, mając nadzieję, że tam schowała jakieś pieniądze. Niestety, niczego tak nie było. Jednak po chwili przypomniała mi się jedna rzecz. Zostało jeszcze jedno miejsce, w którym mogła mieć pieniądze.
Skierowałam się w stronę szafy i wyjęłam z niego pudełko z kilkoma drobiazgami naszej mamy. Wciąż je jeszcze miała. Nigdy ich nie wyrzuci. Zauważyłam białą kopertę. Wzięłam ją do ręki i zajrzałam do środka. BINGO!
W kopercie znajdowało się co najmniej dziesięć patyków. Od kiedy moja siostrzyczka jest taka nadziana? W sumie nie potrzeba jej tyle kasy. Wezmę sobie połowę. Musi się w końcu zacząć dzielić. Nie może być taka samolubna.
Wyjęłam pięć tysięcy funtów z koperty i schowałam do kieszeni. Pudełko odłożyłam na miejsce i miałam nadzieję, że zdążę jej oddać pieniądze zanim zorientuje się, że trochę pożyczyłam. W sumie, skoro jest taka bogata, to nie muszę jej oddawać.
Ciekawe po co jej tyle forsy...
Mam nadzieję, że Mandy przyznała się, że Louis jest ojcem jej córki. Chciałabym aby wszystko w końcu było dobrze.
OdpowiedzUsuńDarcy jest taka nieodpowiedzialna. Gdyby wiedziała po co są te pieniądze dla Mandy może by ich nie zabrała. Nie mam na nią słów.
Szablon oczywiście jest przepiękny. Bardzo mi się podoba i zazdroszczę Ci go, serio.
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Boski. :3
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do The Versatile Blogger. Więcej na http://learn--to--love.blogspot.com/
Hej. Znakowity rozdział. Nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, co takiego powiedziała Mandy matce Louisa, że się popłakała. Mam nadzieję, że prawdę. Może jego matka pomoże im się pogodzić. Przecież im na sobie zależy. Louis to pokazuje, ale Mandy sama siebie oszukuję. Próbuje być silna i nie okazywać jak bardzo brakuje jej Louisa, jak bardzo pragnie, by było jak dawniej. Lecz w ten sposób oszukuje samą siebie i sprawia sobie jeszcze większy ból. Chciałabym, żeby między nimi się ułożyło.
Ale Darcy jest nie rozsądna i swoim zachowaniem pokazuje, jak bardzo jest niedojrzała. Kraść pieniądze siostrze. A Mandy są one bardzo potrzebne. Przecież dziewczyna się załamie, jak ich nie będzie miała. Tak się starała, żeby je zdobyć.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Powiem tak, masz dziewczyno duży talent i jesteś niesamowita. Czekam na więcej. Życzę duużo weny. Ściskam, Maarit :)
No i zgadłam, Darcy, jak tak można, ukraś 5 tysięcy. miała 3 a ukradła 5 ja na jej miejscu zamiast kupić tych prochów kupiłam jakiś lepszy telefon :P no, ale ja nie ona. rozdział tak jak zawsze świetny. KOCHAM <3
OdpowiedzUsuńahaha,niezły tekst mojej poprzedniczki 'zamiast kupić tych prochów kupiłabym jakiś lepszy telefon' - true true!
OdpowiedzUsuńnie wróże nic dobrego z tej 'pożyczki' Darcy,bo teraz na Mandy spadnie mnóstwo kłopotów.wydawałoby się,że zacznie nowe życie a teraz znowu będzie się zamartwiać.nie wiem czy dobrze czuję,ale wydaje mi się,że Louis pomoże jej finansowo.albo i nie? ;) przekonam się,mam nadzieję jak najszybciej :)
Fenomenalny rozdział ;) czytałam z wielkim zaciekawieniem.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam. xx
Ojej, robi się coraz ciekawiej! Myślę, że Mandy powiedziała mamie Louo swojej tajemnicy, jestem mega ciekawa jak wszystko się dalej potoczy :)Darcy, którą nadal darzę wielką sympatią, troszkę mnie zaskoczyła, a to podstępna gówniara. Zastanawiam się jak zareaguje Mandy jak zobaczy, że nie ma połowy kasy ;o
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny! :*
+ akcja opowiadania toczy się w Doncaster, tak? Trochę mnie zmyliło, ponieważ w Anglii raczej nikt nie zarabia dolarów :) Taka moja mała uwaga :)
Pozdrawiam xx
Wygląd bloga jest świetny, bardzo mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że Mandy powiedziała Jay, że Louis jest ojcem. Może nawet tak jest lepiej. Chociaż nie wiem.
Rozdział jak zawsze niesamowity i jak zawsze nie mogę się doczekać dalszego ciągu ;)
Pozdrawiam ;3
Jezu, jezu, jezu !!! No matko kochana! No i co będzie dalej? No bo tk jakby się trochę zaczytałam i za mało mi tych rozdziałów w tej chwili :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marzena:*
Natrafiłam na tego bloga o północy.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam go dwa razy, od deski do deski, skończyłam o 03.00, a musiałam wstać o 09.00. Zwykle czytam tylko i wyłącznie fanfiction's, ale już po pierwszym rozdziale wiedziałam, że nie pożałuję, czytając dalej.
Jesteś fenomenaln.. Wróć: JESTEŚ ZAJEBISTA DZIEWCZYNO!
To, w jaki sposób piszesz i odtwarzasz emocje głównych bohaterów, to, jak opisujesz daną scenę za każdym razem chwyta mnie za serce.
Od dziś jestem twoją stałą czytelniczką!
Kocham <3
~ @ahmydirection