Sobota. Nadszedł dzień, w którym miała zakończyć się moja przygoda z Dannym. Nie miałam jednak pojęcia, że los szykuje dla mnie taką niemiłą niespodziankę.
Zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza. Za kilkanaście minut miałam wychodzić na spotkanie z Fisherem. Droga na Halle Gate jest dość daleka, a nie chciałam się spóźnić, bo wiem, że nie spodobało by to się chłopakowi, a nie chcę mu się już narażać. Nie potrzebuje kolejnych kłopotów. Miałam ich już za dużo. O wiele.
Ubrana w białą koszulową bluzkę z ćwiekami na ramionach i w jasne jeansy, stałam przed lustrem i poprawiałam swój makijaż. Wpatrując się w swoje odbicie lustrzane wróciłam do wydarzeń z wczoraj. Rozmowa z mamą Louisa wiele dla mnie znaczyła. Wiem, że mogę zaufać Jay. Zawsze mi pomoże. Jest wspaniałą kobietą. Bardzo.
Ubrana w białą koszulową bluzkę z ćwiekami na ramionach i w jasne jeansy, stałam przed lustrem i poprawiałam swój makijaż. Wpatrując się w swoje odbicie lustrzane wróciłam do wydarzeń z wczoraj. Rozmowa z mamą Louisa wiele dla mnie znaczyła. Wiem, że mogę zaufać Jay. Zawsze mi pomoże. Jest wspaniałą kobietą. Bardzo.
Wspomnienie
– Hayley jest córką Louisa, prawda? – Usłyszałam pytanie zadane przez mamę mojego byłego przyjaciela. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły, a przez ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze. Jakim cudem ona się tego domyśliła?
– Nie. Oczywiście, że nie. Przecież nigdy z nim nie spałam – odpowiedziałam, poprawiając dłonią nerwowo włosy. Czułam jak przeszywa wzrokiem moje ciało na wskroś. Odwróciłam się w jej stronę, posyłając jej delikatny uśmiech. – Ojcem dziecka jest ktoś kto mnie bardzo zranił i nie chcę go więcej widzieć na oczy. Pomimo tego, że się stara i chce żebym mu wybaczyła, ja nie potrafię. Za dużo nas kiedyś łączyło i jego czyny nie są wybaczalne. Czasami są takie momenty, że chciałabym się z nim pogodzić i zapomnieć o wszystkich cierpieniach, ale coś mnie powstrzymuje. Nie potrafię wybaczać – wyjaśniłam, a w moich oczach pojawiły się łzy, które mimowolnie spłynęły po moich bladych policzkach. Szybko je otarłam.
– Och – wymsknęło się z jej ust. – Przepraszam, że poruszyłam tak trudny temat dla ciebie, Mandy. Nie powinnam się wtrącać. To nie są moje sprawy – powiedziała, podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem. – Rozumiem jak się czujesz. Sama nie potrafiłam wybaczyć tacie Louisa. Ale może warto porozmawiać z ojcem Halyey, hm? Kochanie, czy on w ogóle coś płaci na małą? – zapytała zaciekawiona.
– On nie wie, że ma córkę – oznajmiłam, siadając z Jay na skórzanej sofie. – Nie umiem mu tego powiedzieć, nie chcę mu tego powiedzieć, zniszczyłabym mu życie. On ma dziewczynę, którą na pewno bardzo kocha i nie chce jej stracić.
– Och – wymsknęło się z jej ust. – Przepraszam, że poruszyłam tak trudny temat dla ciebie, Mandy. Nie powinnam się wtrącać. To nie są moje sprawy – powiedziała, podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem. – Rozumiem jak się czujesz. Sama nie potrafiłam wybaczyć tacie Louisa. Ale może warto porozmawiać z ojcem Halyey, hm? Kochanie, czy on w ogóle coś płaci na małą? – zapytała zaciekawiona.
– On nie wie, że ma córkę – oznajmiłam, siadając z Jay na skórzanej sofie. – Nie umiem mu tego powiedzieć, nie chcę mu tego powiedzieć, zniszczyłabym mu życie. On ma dziewczynę, którą na pewno bardzo kocha i nie chce jej stracić.
– Mandy, przecież musisz go o tym poinformować. Już nie chodzi o to czy ma dziewczynę i czy chcesz mu niszczyć życie. On zniszczył twoje i nie liczył się z twoimi uczuciami. Poza tym doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, że dodatkowe pieniądze przydałyby ci się. Przecież wiesz, że ze strony taty tak naprawdę nie może liczyć na żadną pomoc. Musisz powiedzieć mu prawdę. Prędzej czy później i tak się dowie.
– Boję się – szepnęłam, a w moich oczach znów zebrały się łzy. W mojej głowie pojawiła się myśl, że mogłabym powiedzieć Jay kto jest ojcem małej, jednak w tym momencie do salonu wszedł Louis. Dobrze, że tak się stało. Bardzo dobrze.
– Boję się – szepnęłam, a w moich oczach znów zebrały się łzy. W mojej głowie pojawiła się myśl, że mogłabym powiedzieć Jay kto jest ojcem małej, jednak w tym momencie do salonu wszedł Louis. Dobrze, że tak się stało. Bardzo dobrze.
Zastanawiałam się co by się stało gdyby wtedy do salonu nie wszedł Tomlinson. Czy byłabym na tyle ufna by powiedzieć jego mamie, że to Lou jest ojcem Hayley? Czy nie wytrzymałabym już tego wszystkiego i wygadała jej moją największą tajemnicę? Jak ona na to by zareagowała? Przecież ona także powinna wiedzieć, że prawie od trzech lat jest babcią. Nie byłaby na mnie zła za to, że jej o tym nie poinformowałam? Coraz więcej pytań pojawiało się w mojej głowie, jednak na żadne nie znałam odpowiedzi. Nie wiem czy kiedyś poznam, a przede wszystkim czy chcę poznać.
Gdy skończyłam poprawiać swój makijaż, podeszłam do szafy, w której trzymałam swoje wszystkie pieniądze. Zajrzałam do pudełeczka, a to co tam ujrzałam spowodowało, że zakręciło mi się w głowie. Brakuje mi połowy pieniędzy. Jak to możliwe?! I jak ja teraz mam mu oddać pieniądze? Kto mógł je stąd zabrać? Muszę wykombinować kasę do dwudziestej drugiej albo moim siostrom coś się stanie. Chyba wiem co powinnam zrobić. To jest jedyne rozwiązanie...
Gdy skończyłam poprawiać swój makijaż, podeszłam do szafy, w której trzymałam swoje wszystkie pieniądze. Zajrzałam do pudełeczka, a to co tam ujrzałam spowodowało, że zakręciło mi się w głowie. Brakuje mi połowy pieniędzy. Jak to możliwe?! I jak ja teraz mam mu oddać pieniądze? Kto mógł je stąd zabrać? Muszę wykombinować kasę do dwudziestej drugiej albo moim siostrom coś się stanie. Chyba wiem co powinnam zrobić. To jest jedyne rozwiązanie...
***
Siedziałem w salonie na sofie i oglądałem jakiś bezsensowny film. Chłopacy stwierdzili, że nie będą marnować wolnych dni od pracy na siedzenie przed telewizorem, więc wybrali się na imprezę. Ja jednak postanowiłem zostać w domu. Po ostatniej wizycie w klubie mam dosyć imprez na jakiś czas. Bałem się, że znowu zobaczę tak Mandy. Bałem się, że znowu się z nią pokłócę, obrażę i przede wszystkim przekreślę szansę na to, iż kiedyś mi wybaczy. Ale czy w ogóle jest jeszcze jakaś szansa na to, że znowu będzie tak jak dawniej? Czy jest choć maleńka możliwość, że znów będziemy się przyjaźnić? Bardzo tego pragnę, ale z minuty na minutę coraz bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie będzie tak samo. Nigdy nie będziemy się zachowywać w swoim towarzystwie jak przyjaciele. Ona nie może na mnie patrzeć. Nawet nie chcę na mnie patrzeć. To boli. Cholernie boli.
Czasami w jej oczach dostrzegam tęsknotę. Mandy tęskni za mną. Wiem to. Jednakże ona nigdy się do tego nie przyzna. Ma swój honor. Ja na jej miejscu postępowałbym dokładnie tak samo. W sumie nie. Szybko wybaczam. Poza tym nie wytrzymałbym bez mojej małej Mandy Lane. Ale ona jest inna. Nie jest mną. Jest uparta. Bardzo uparta. To ją wyróżnia spośród innych kobiet. Jest wyjątkowa.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Leniwie wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę wejścia. Pociągnąłem za klamkę, otwierając tym sposobem drzwi. W progu ujrzałem ciemnowłosą, która z trudem powstrzymywała łzy przed wypłynięciem na wierzch. Przestraszyłem się nie na żarty. Nie wiedziałem co się stało. Nie lubiłem widzieć jej w takim stanie. Muszę się dowiedzieć co takiego się wydarzyło i dlaczego płacze.
– Louis, pomóż mi, proszę – wyszeptała, po czym przyległa do mojego ciała i wtuliła się w nie. Co jest do cholery grane? Musiało stać się coś poważnego skoro prosi o pomoc właśnie mnie. Uniosłem jej podbródek do góry, aby spojrzała w moje oczy.
– Co się dzieje? – spytałem, ścierając kciukiem łzy z jej policzków. Dziewczyna mi nie odpowiadała. Wpatrywała się we mnie nic nie mówiąc. – Mandy mów co się stało. Jeśli mam ci pomóc, to musisz do cholery powiedzieć mi co się stało.
– Dobrze, ale nie tutaj – wyszeptała.
Czasami w jej oczach dostrzegam tęsknotę. Mandy tęskni za mną. Wiem to. Jednakże ona nigdy się do tego nie przyzna. Ma swój honor. Ja na jej miejscu postępowałbym dokładnie tak samo. W sumie nie. Szybko wybaczam. Poza tym nie wytrzymałbym bez mojej małej Mandy Lane. Ale ona jest inna. Nie jest mną. Jest uparta. Bardzo uparta. To ją wyróżnia spośród innych kobiet. Jest wyjątkowa.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Leniwie wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę wejścia. Pociągnąłem za klamkę, otwierając tym sposobem drzwi. W progu ujrzałem ciemnowłosą, która z trudem powstrzymywała łzy przed wypłynięciem na wierzch. Przestraszyłem się nie na żarty. Nie wiedziałem co się stało. Nie lubiłem widzieć jej w takim stanie. Muszę się dowiedzieć co takiego się wydarzyło i dlaczego płacze.
– Louis, pomóż mi, proszę – wyszeptała, po czym przyległa do mojego ciała i wtuliła się w nie. Co jest do cholery grane? Musiało stać się coś poważnego skoro prosi o pomoc właśnie mnie. Uniosłem jej podbródek do góry, aby spojrzała w moje oczy.
– Co się dzieje? – spytałem, ścierając kciukiem łzy z jej policzków. Dziewczyna mi nie odpowiadała. Wpatrywała się we mnie nic nie mówiąc. – Mandy mów co się stało. Jeśli mam ci pomóc, to musisz do cholery powiedzieć mi co się stało.
– Dobrze, ale nie tutaj – wyszeptała.
***
Zmierzałam z Louisem w stronę bankomatu. Po drodze opowiedziałam mu całą historię ze szczegółami. Wytłumaczyłam dlaczego wtedy widział mnie w klubie, dlaczego pożyczyłam od niego te pieniądze, o długu, o Dannym, o stracie pracy, o propozycji Stana i o groźbach. Był na mnie wściekły, powiedział, że mogłam się zwrócić do niego o pomoc wcześniej, że nie potrzebnie się puszczałam, ale gdy tylko emocje opadły, przytulił mnie do siebie i obiecał, że zawsze mogę na niego liczyć.
Było mi głupio, że poprosiłam go o pieniądze. Jeszcze fakt, iż przez cały ten czas mu ubliżałam, sprawiał, że naszły mnie myśli, że nie powinnam od niego brać pożyczki. Jednak wiedziałam, że teraz sam da mi pieniądze, nawet jeśli ich bym nie chciała. Nie wiem co bym zrobiła gdyby go teraz zabrakło. Spadł mi po prostu z Nieba.
Doszliśmy do bankomatu, a Tomlinson wypłacił z nich odpowiednią sumę. Wręczył mi gotówkę, posyłając mi delikatny uśmiech. Zniewalający uśmiech. Miękły mi nogi.
– Oddam ci jak tylko będę miała, obiecuję – oznajmiłam, chowając pieniądze do koperty, którą od razu schowałam do kieszeni płaszczyka. – Dziękuję ci za wszystko, jestem ci wdzięczna za pomoc, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Nie musiałeś mi pomagać, a jednak to zrobiłeś. Ale przede wszystkim przepraszam. Przepraszam za to, że pożyczam od ciebie kasę i rozmawiam z tobą normalnie tylko dlatego, że potrzebuję twojej pomocy. Przepraszam, nie powinnam. Jesteś wspaniały, LouLou.
– Nie masz za co mi dziękować ani za co przepraszać – rzekł, przytulając mnie do siebie. Odwzajemniłam jego uścisk, a on ucałował czubek mojej głowy. To było takie urocze. On był uroczy. – Ruszajmy już lepiej w drogę, bo zostało nam półgodziny.
– Słucham? – spytałam zdezorientowana.
– Zostało nam półgodziny – powtórzył ostatnie trzy słowa.
– Louis, jakim nam? Ty przecież nigdzie nie idziesz. Nie ma mowy – powiedziałam, patrząc na niego. Nie mogłam pozwolić na to, żeby Lou poszedł ze mną. Danny jest niebezpiecznym gangsterem i mógł coś zrobić szatynowi. Przecież każdy doskonale o tym wie, że jest nieobliczalny. Pewnie wpadłby w furię, gdyby zobaczył mnie z Louisem. Nikt przecież nie mógł się dowiedzieć o tym, że pożyczyłam od niego kasę, że zrobił ze mną interes. Fisher nie lubi świadków. Zabija ich. Tak po prostu.
– Nie zostawię cię samej z tym psychopatom. Dalej, idziemy – powiedział zdecydowanie. A ludzie mówią, że to ja jestem uparta. Chyba nie poznali Louisa.
– Ale on ci coś może zrobić – odparłam z troską w głosie.
– Mam to gdzieś, nie zostawię cię. Idziesz czy sam mam się z nim spotkać? – spytał, wyciągając do mnie swoją dłoń. Spojrzałam na niego niepewnie, po czym ujęłam ją delikatnie, a on splątał nasze palce. Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Nie wiedziałam, że jego dotyk tak na mnie działa. Ruszyliśmy w stronę Halle Gate.
Było mi głupio, że poprosiłam go o pieniądze. Jeszcze fakt, iż przez cały ten czas mu ubliżałam, sprawiał, że naszły mnie myśli, że nie powinnam od niego brać pożyczki. Jednak wiedziałam, że teraz sam da mi pieniądze, nawet jeśli ich bym nie chciała. Nie wiem co bym zrobiła gdyby go teraz zabrakło. Spadł mi po prostu z Nieba.
Doszliśmy do bankomatu, a Tomlinson wypłacił z nich odpowiednią sumę. Wręczył mi gotówkę, posyłając mi delikatny uśmiech. Zniewalający uśmiech. Miękły mi nogi.
– Oddam ci jak tylko będę miała, obiecuję – oznajmiłam, chowając pieniądze do koperty, którą od razu schowałam do kieszeni płaszczyka. – Dziękuję ci za wszystko, jestem ci wdzięczna za pomoc, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Nie musiałeś mi pomagać, a jednak to zrobiłeś. Ale przede wszystkim przepraszam. Przepraszam za to, że pożyczam od ciebie kasę i rozmawiam z tobą normalnie tylko dlatego, że potrzebuję twojej pomocy. Przepraszam, nie powinnam. Jesteś wspaniały, LouLou.
– Nie masz za co mi dziękować ani za co przepraszać – rzekł, przytulając mnie do siebie. Odwzajemniłam jego uścisk, a on ucałował czubek mojej głowy. To było takie urocze. On był uroczy. – Ruszajmy już lepiej w drogę, bo zostało nam półgodziny.
– Słucham? – spytałam zdezorientowana.
– Zostało nam półgodziny – powtórzył ostatnie trzy słowa.
– Louis, jakim nam? Ty przecież nigdzie nie idziesz. Nie ma mowy – powiedziałam, patrząc na niego. Nie mogłam pozwolić na to, żeby Lou poszedł ze mną. Danny jest niebezpiecznym gangsterem i mógł coś zrobić szatynowi. Przecież każdy doskonale o tym wie, że jest nieobliczalny. Pewnie wpadłby w furię, gdyby zobaczył mnie z Louisem. Nikt przecież nie mógł się dowiedzieć o tym, że pożyczyłam od niego kasę, że zrobił ze mną interes. Fisher nie lubi świadków. Zabija ich. Tak po prostu.
– Nie zostawię cię samej z tym psychopatom. Dalej, idziemy – powiedział zdecydowanie. A ludzie mówią, że to ja jestem uparta. Chyba nie poznali Louisa.
– Ale on ci coś może zrobić – odparłam z troską w głosie.
– Mam to gdzieś, nie zostawię cię. Idziesz czy sam mam się z nim spotkać? – spytał, wyciągając do mnie swoją dłoń. Spojrzałam na niego niepewnie, po czym ujęłam ją delikatnie, a on splątał nasze palce. Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Nie wiedziałam, że jego dotyk tak na mnie działa. Ruszyliśmy w stronę Halle Gate.
Rozdział jest boooski <333 Ale a krótki. Serio.
OdpowiedzUsuńPokochałam tego bloga. I mam nadzieję, że wszystko się ułoży :>
Pozdrawiam :*
Dobrze że Louis jej pomógł co ona by bez niego zrobiła !? Zaszokowało mnie to że powiedział mu całą prawdę o tym jak zbierała pieniądze by spłacić dług. Teraz powinna mu jeszcze powiedzieć że jest ojcem ! Teraz ciakawi mnie jak przebiegnie spotkanie z Fisherem !? ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię główną bohaterkę. Jest niebanalna, ma swoją ciemną stronę, która jest bardzo realistyczna. Niweluje to oklepany już motyw przyjaciółki z dzieciństwa pozostawionej bez słowa. Jednym słowem ciekawie, choć momentami przewidywalnie do bólu. Czekam co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział tylko jeden minus=za krótki :D ale i tak boski :D kocham i czekam na następny
OdpowiedzUsuńRozdział jest fenomenalny i naprawdę mi się podoba. Nie rozumiem dlaczego Ci się nie podoba. Piszesz genialnie, a więc wszystko co napiszesz będzie cudowne. Zrozum to :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Mandy poprosiła o pomoc Louisa. Wciąż jestem wściekła na Darcy. Rozumiem, że dorasta, ale bez przesady.
Teraz czekam tylko na to aż Mandy powie Lou, że ma z nim córkę. Przecież mogą być prawdziwą rodziną, tak? Teraz Louis zostawi El i będzie po sprawie. Jestem pewna, że on wciąż ją kocha, a ona jego. Takie uczucie szybko nie wygasa. Tym bardziej, że znają się od zawsze.
Jak już mówiłam (pisałam) rozdział jest CUDNY. Powalił mnie na kolana. Jesteś niesamowita.
Pozdrawiam i życzę weny ;*
ZABIJĘ!
OdpowiedzUsuńCzemu w takim momencie nooooooo?!
Dodaj szybko następny, jestem uzależniona skarbie <3
Tak tylko napiszę, że kiedy otworzyłam rozdział VII (bo zaczęłam czytać Twojego bloga i mnie cholernie zaciekawił) zmieniłaś szablon xD Ale się wystraszyłam, że coś źle nacisnęłam xD
OdpowiedzUsuńNo nic, skomentuję, jak dokończę :P
Pozdrawiam ;)
[unaware-lovers.blogspot.com]
Boże! Jestem! Żyję.. Nie, jednak nie... ;O
OdpowiedzUsuńSzczęka mi opadła ;O Przeczytałam Twoje opowiadanie w ciągu nie całej godziny. Świetnie się czyta i jestem pod wrażeniem Twoich pomysłów! Co nie znaczy, że nie mam ochoty zabić Cię za przerwanie w TAKIM momencie? czy to znaczy, że Louis i Mandy będą już mieć normalne relacje? Jejciu, nie mogę doczekać się następnych rozdziałów! ♥ Rany ale jestem wkurzona, jeśli chodzi o Darcy. Zachowuje się bezczelnie! Jestem ciekawa, czy gdyby wiedziała co jej siostra robiła, by zdobyć te pieniądze, to zachowałaby się inaczej. Ugh... >.<
A przy okazji, Zayn jest taki słodki ♥.♥ Ale kibicuje Louisowi i Mandy. Będą razem? :D
Tak ogółem to chciałam Cię przeprosić, że wcześniej tutaj nie zaglądnęłam ;c Ty tak wytrwale komentowałaś mojego bloga, a ja Twojego nie ;c Ale od teraz będę! :D
Czekam, na nowy rozdział i pozdrawiam ! ♥
PS. Na unaware-lovers pojawił się rozdział 2. zapraszam, jeśli chcesz zaglądnij ;)
W końcu zaczęło się coś dziać między Mandy a Louisem! *.* Bardzo podobał mi się rozdział, coś czuję, że to było wprowadzenie do następnego, w którym nas zaskoczysz i szczerze? Nie mogę się tego doczekać. Szkoda, że Mandy nie powiedziała mamie Lou,że to on jest ojcem Hay. Mam nadzieję, że się przełamie :) Bardzo się cieszę, że Lou pomógł Mandy, mam nadzieję, że w końcu ocieplą się stosunki pomiędzy nimi :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny i pozdrawiam! xx
Hej. Świetny rozdział. Kocham to opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Mandy powiedziała mamie Louisa całą prawdę. A tutaj nie. Czego ona się boi. Może gdyby to komuś jeszcze powiedziała, to byłoby jej lżej. Kłamstwo i tak ma krótkie nogi. Z czasem prawda i tak wyjdzie na jaw. A im szybciej, tym lepiej, bo później niektórzy będą mieli do niej żal, że to przed nimi zataiła.
Zaskoczyłaś mnie, że Mandy postanowiła zwrócić się po pomoc do Louisa. Ale może i dobrze. Może wreszcie się pogodzą, będzie tak jak dawniej. Bardzo bym tego chciała.
No, jestem ciekawa tego całego spotkania z Dannym i w ogóle dalszej części.
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. Życzę duuużo weny. Ściskam, Maarit :*
love-of-accident.blogspot.com