sobota, 21 września 2013

18.

Louis
Czasami nie zastanawiamy się nad tym, co mówimy i robimy. Nie zwracamy uwagi na to, że poprzez wymówienie paru słów za dużo może dojść do poważnych skutków i konsekwencji. Później żałujemy, że nie potrafiliśmy się ugryźć w język w odpowiednim momencie i zaczynamy mieć wyrzuty sumienia. Martwi mnie to, że ja tak nie mam. Pomimo tego, iż wiem, że zraniłem Eleanor, to nie czuję się w żaden sposób winny, a wręcz cieszę się, że w końcu wyznałem jej to, co od dawna leżało mi na sercu.

– Kochasz ją? – zapytała się drżącym głosem Eleanor. W jej jasnobrązowych oczach zebrały się łzy. Moje milczenie było odpowiedzią na jej pytanie, dlatego też byłem pewien, że zaraz wybuchnie płaczem. – Odpowiedz mi do cholery. Nie zachowuj się jak dzieciak, Lou. Kochasz ją? Kochasz? – powtórzyła, podnosząc na mnie głos. Była nieźle wkurzona, co zresztą można było wyczytać z jej przepełnionych złością tęczówkach.

– Kocham – odpowiedziałem niemalże szeptem. Bałem się reakcji Calder. Jestem z nią w związku od ponad dwuch lat, a przecież jeszcze długi okres czasu byliśmy zwykłymi znajomymi, więc doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jaka potrafi być wybuchowa. Może na taką nie wygląda, ale prawdą jest, że szybko się denerwuje, a swoją złość wyładowuje na innych. Wiele razy oberwało mi się za nic, co swoją drogą bardzo mnie wkurzało. Przecież nie byłem niczemu winny. Cóż, niestety tym razem byłem. Skoro wtedy była nie do zniesienia, to ciekawe jak zachowa się teraz, kiedy wyznałem jej, że kocham inną dziewczynę. Chyba najlepiej będzie, jak się gdzieś schowam.

Czy to właśnie miało być nasze zerwanie? Czy wypowiadając krótkie słowo "kocham", zniszczyłem nasz związek? Sądząc po minie Eleanor – tak. Od zawsze kochałem Mandy. Nie byłoby dnia, w którym nie myślałbym o niej. Nawet podczas tych trzech lat, przez które się do niej nie odzywałem, była dla mnie najważniejszą osobą. Uwielbiałem jej niebieskie oczy, delikatne rysy twarzy, miękkie usta, ciemne włosy, jasną cerę. Uwielbiałem w jej wyglądzie wszystko. Kochałem, gdy mnie przytulała, kochałem, gdy na mnie krzyczała, bo wtedy była taka słodka, kochałem, gdy się śmiała, kochałem całować ją z zaskoczenia, nawet jeśli dostawałem od niej potem za to z liścia w twarz. Nawet zwykła rozmowa z nią sprawiała, że kochałem ją coraz mocniej. Była dla mnie wszystkim. Byłam moim tlenem, który wciągałem, gdy ją czułem. To chyba nielegalne kochać tak, jak ja kocham ją. Dla niej zrobiłbym wszystko. Dla mojej małej Mandy Lane oddałbym własne życie. Jest moim ósmym cudem świata, jest moją perełką, jest moim słoneczkiem, jest moją Mandy. Kocham ją za wszystko i za nic, tak po prostu bez granic. Gdybym mógł cofnąć czas, nigdy tak bardzo nie zraniłbym jej i starałbym się o nią, o jej uczucia. W końcu na to zasługiwała. Już zawsze będzie moja, choć to nie kwestia posiadania.

– Czy mnie też kochasz? – zapytała, ocierając łzy spływające po jej policzkach.

Kochałem El? Czułem do niej to samo co do Lane? Zdecydowanie nie. Fakt, byłem z nią długo i przez te wszystkie lata przeżyłem z nią wiele cudownych chwil, ale ona nigdy nie miała w sobie tego czegoś, co sprawiało, że czułem się szczęśliwy. Przy Mandy było inaczej, ponieważ jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Wyróżnia się swoją niesamowitością i niezwykłością spośród innych kobiet na tym pieprzonym świecie.

Dlaczego ją okłamywałem? Dlaczego nigdy nie byłem z nią szczery? Może dlatego, że zawsze przypominała mi moją ukochaną. Miały ten sam uśmiech. Spuściłem głowę w dół, nie odpowiadając na jej pytanie. Po chwili jednak spojrzałem w jej oczy, a ona wyczytała z nich prawdę. Kolejna porcja łez spłynęła jej po bladych policzkach. Było mi jej szkoda, ale nie mogłem nic poradzić na jej smutek. Stało się to, co prędzej musiało się stać.

 Jedź do niej  wyszeptała, a ja spojrzałem na nią zdezorientowany. Uniosłem swoje ciemne brwi do góry.  Jedź do niej, przecież ją kochasz  powiedziała, a w jej głosie nie słyszałem żalu za to, że ją zraniłem. Przyciągnąłem do siebie dziewczynę, a ona wtuliła się w moje męskie ciało. Zaczęła cicho szlochać, a ja pocałowałem ją w czubek głowy. Po chwili znowu się odezwała.  Jedź już, Louis. Ona cię potrzebuje bardziej niż ja.

Posłuchałem Eleanor. Szybko zarzuciłem na siebie kurtkę i włożyłem buty na nogi. Wziąłem kluczki z półki i wsiadłem do samochodu. Zanim jednak ruszyłem w drogę, zadzwoniłem kilka razy do Mandy, jednak ta wciąż nie odbierała. Nie marnując już czasu, odpaliłem wóz i ruszyłem w stronę Doncaster. Co teraz będzie? Czy dziewczyna czuje do mnie to samo? Czy teraz będziemy razem? Czy stworzymy szczęśliwą rodzinę? Będzie w końcu dobrze? Jestem ciekawy co planuje dla nas los. Wkrótce się przekonam.


***

Leżałam na łóżku w swoim pokoju, wpatrując się ekran telefonu. Miałam dziesięć nieodebranych połączeń od Louisa. Dlaczego nie odbierałam? Bałam się rozmowy z nim? Tak, zdecydowanie. Pewnie chciałby się dowiedzieć dlaczego uciekłam, jednak ja nie chciałam mu mówić prawdy, a dobrej wymówki nie zdążyłam jeszcze wymyślić. Czy powinnam do niego zadzwonić i mu się wytłumaczyć? Czy powinnam powiedzieć mu o akcji z El? Uwierzyłby mi? Byłby po mojej stronie? 

Wstałam z łóżka, przeczesując palcami swoje ciemne włosy. Moje myśli wciąż krążyły wokół Louisa. Było już tak od kilku dni. Czego bym nie robiła, na myśl przychodził mi On. Prawdę mówiąc, to uciekłam też stamtąd, bo nie mogłam znieść widoku zakochanego po uszy Lou w tej okropnej żmii. Czy chciałabym być na jej miejscu? Zdecydowanie. To ja chciałabym go witać pocałunkami rano, bądź gdy wróci z pracy. To ja chciałabym spać z nim w jednym łóżku. To ja chciałabym szeptać mu "kocham cię", gdy tylko zapragnę. To ja chciałabym kochać się z nim aż do utraty tchu. Chciałabym żeby był mój. Nikogo więcej. Nie Eleanor, nie Jay ani żadnej kobiety na tym świecie. Może to samolubne, ale nie chcę się nim dzielić. Chcę mieć go tylko dla siebie. Na wyłączność.

Ale przecież mu nigdy tego nie powiem. To Calder jest jego dziewczyną. To ją zawsze będzie kochał. Nie mnie. Nie wytrzymam tego. Tak bardzo chciałabym wykrzyczeć mu, jak go kocham. Jedynym sposobem na to jest napisanie listu, którego on nie przeczyta i który nie znajdzie się w jego rękach.


Wzięłam do ręki niebieski długopis i wyrwałam kartkę w kratkę z zeszytu. Usiadłam przy drewnianym biurku i zaczęłam pisać, to co od zawsze chciałam mu powiedzieć. 

17 luty 2014 rok, Doncaster.
Kochany Louisie! 
 Pewnie nigdy ten list nie znajdzie się w twoich rękach, lecz musiałam go napisać. A może kiedyś go znajdziesz i przeczytasz? Kto wie. Wtedy pomyślisz, że jestem kompletną idiotką, ale nie przejmuję się tym. Chciałabym wyrazić w tym liście wszystkie uczucia siedzące we mnie. Uczucia do ciebie. Czy to nienawiść? Nie. Czy to żal? Nie. Czy to miłość? Tak. Zdecydowanie tak. 
 Jestem tchórzem, wiem. Powinnam powiedzieć ci to w cztery oczy, ale jestem zwyczajnym tchórzem. Pamiętasz jak jeszcze niedawno to ja ciebie tak nazwałam? Teraz wiem, że oskarżenia były niesłuszne. Wróciłeś do mnie, przeprosiłeś, spojrzałeś w oczy. Ja bym tego nie potrafiła zrobić...
 Wracając do rzeczy. Zawsze byłeś dla mnie kimś wyjątkowym. Pomimo wszystko, to ty byłeś dla mnie najważniejszy. To ciebie darzę tym ogromnym uczuciem jakim jest miłość. To z tobą przeżyłam swoje pierwsze razy. To z tobą mam cudowną córeczkę Hayley. Ma twoje spojrzenie, zauważyłeś?
 Nie potrafię patrzeć na to jaki jesteś szczęśliwy z Eleanor, nie potrafię patrzeć na to jak całujesz jej usta, nie potrafię patrzeć na to, jak ją przytulasz... To boli. To cholernie boli. Rozrywa to moje serce na milion miliard maleńkich kawałeczków. Czuję się okropnie. Czuję się niekochana.
 Wiedz jedno, nigdy nie przestanę cię kochać. Zawsze będziesz moim Louisem. Louisem, którego kocham nad życie. Za wszystko i za nic. Pomimo wszystko i nade wszystko. Zmieniłeś całe moje życie. Wcale nie na gorsze. Na lepsze. 

Całuję, Mandy Twoja mała Mandy Lane
xx

Gdy skończyłam kreślić ostatnie słowo na kartce, otworzyłam szeroko okno. List złożyłam w samolocik i wyrzuciłam go przez okno. Ciekawe dokąd go poniesie...

Zamknęłam szczelnie okno. Poczułam głód. Złapałam za metalową klamkę, aby wyjść z pomieszczenia. Pociągnęłam za nią, otwierając tym sposobem drzwi... 

***

Jechałem już kilka godzin i w końcu znalazłem się w dzielnicy, w której mieszka Mandy, jak i moja rodzina. Zbliżając się do domu ukochanej, dostrzegłem kilka wozów strażackich, próbujących ugasić pożar, radiowozy policyjne i kilka karetek. Dopiero po chwili zorientowałem się, że dom, który płonie, to dom rodziny Lane. Opanowało mnie przerażenie. Czułam strach. Co się do cholery stało?

Szybko wybiegłem z mojego czarnego samochodu i pędem ruszyłem w tamtą stronę. Zacząłem krzyczeć imię przyjaciółki, chciałem wbiec do płonącego mieszkania, ale kilku wysokich policjantów mnie zatrzymało. Wpuście mnie tam do cholery! Muszę wiedzieć czy ona żyje! Po prostu muszę.

Widziałem jak wynoszą zwęglone ciało Phila Lane. Ten widok był okropny. Po chwili dostrzegłem Darcy siedzącą w karetce. Najdziwniejsze było to, że nic jej nie było. Chyba była poza domem, gdy to się wydarzyło. Podszedłem do niej zdenerwowany, bo wciąż nie wiedziałem co się dzieje z Mandy. Widziałem jak Darcy płacze. Przezroczysta ciecz lała się strumieniami po jej bladych policzkach.


Spojrzałem na nią ze łzami w oczach. Miałem nadzieję, że dziewczyna powie mi, iż jej siostra i Hayley są całe, zdrowe i wszystko z nimi w porządku. Modliłem się, aby to okazało się prawdą. Najprawdziwszą. Ostatnie co zapamiętałam, to Darcy, która kiwała przecząco głową...

8 komentarzy

  1. dlaczego mam złe przeczucie? nie chcę go mieć,ale niestety mam...obym się myliła.czekam z niecierpliwością na epilog i mam nadzieję,że zabierzesz się za jakieś kolejne opowiadanie.dziękuję Ci za te piękne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A TY MI TYLKO SPRÓBUJ UŚMIERCIĆ MANDY! NIE BĘDZIE MIŁO :D
    Rozdział świetny, ale to już wiesz, bo każdy jest równie dobry ;) CZEKAM NA KOLEJNY!!! @ahmydirection

    OdpowiedzUsuń
  3. TYLKO SPRÓBUJESZ JE ZABIĆ ONE PRZEŻYJĄ MUSZĄ KIEDY EPILOG SZYBKO PROSZĘ PROSZĘ ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Epilog mam już napisany, dodam go pewnie jutro popołudniu :)

      Usuń
  4. O Matko, ale porobiłaś ;o
    Ogólnie jestem strasznie zła, że postanowiłaś skończyć już to opowiadanie :< Tak fajnie mi się je czytało... Cóż, bardzo się cieszę, że Mandy i Lou w końcu zrozumieli, że się kochają :) Postawa El mnie zaskoczyła, myślałam, że będzie większa drama :)
    Już miałam się cieszyć, że szykuje się happy end a tu proszę - pożar ;o mam nadzieję, że i Mandy i Hay nic się nie stało i wszystko jednak zakończy się dobrze :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim momencie? W takim momencie przerwać, ja się pytam? To już jest szczyt, naprawdę. Szkoda, że już nie będziesz pisała bloga, ale cóż. Czekam na ten ostatni rozdział. Miley xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś tak w połowie tego rozdzialu, mianowicie przy liście pisanym przez Mandy, poczułam, ze ktoś umrze, jednak olalam ti przeczucie i czytałam dalej.
    Boze. Co tu się dzieje! Nie spodziewalabym się po Eleanor tego, ze kazalaby Lou jechać do Mandy. Cholera! Noooo. Właśnie w takim momencie. Właśnie w takim momencie, kiedy Tommo może w końcu na prawdę być z Mandy - ona odeszła. Potrafię sklepach ze sobą pewne sytuacje i jeśli dobrze myślę,to Mandy umarła w tym pożarze .... Ten list mówi sam za siebie. Chyba ze myślę źle, ale to okaże się po południu. Hayley przeżyje i Lou będzie ja wychowywał... Boże, takie zakończenie, bez Mandy byłoby cholernie smutne. Jednak mimo tego uwielbiam to opowiadanie.
    To chyba tyle.
    Co byś nie wymyśliła na zakończenie - będzie dobre. Xx

    OdpowiedzUsuń