niedziela, 16 lutego 2014

23.

Zegarek wiszący na ścianie w domu Tomlinsona wskazywał kilka minut po północy. Jakiś czas temu chłopak przyprowadził mnie do siebie, abym odpoczęła po napaści Lucasa. Prawdę mówiąc spodobał mi się ten gest. Przecież on mnie kompletnie nie zna. Pomimo tego mi pomógł. Może powinnam sobie odpuścić głupi plan Danny'ego i nie oczarowywać swoim urokiem Louisa? Przecież on nie jest niczemu winny. To wszystko przez tą małolatę Darcy. Gdyby nie ona, to wcale mnie tutaj by nie było. Pewnie imprezowałabym razem z Cailin i innymi przyjaciółkami. Niestety, byłam w popieprzonym Londynie i prawie zostałam zgwałcona przez najlepszego przyjaciela. Wróć! Byłego najlepszego przyjaciela. Został skreślony z mojego życia. Nie powiem o niczym Danny'emu, bo ten zabiłby pewnie Lucasa, a tego wolałabym uniknąć. Bądź co bądź byliśmy kiedyś przyjaciółmi.

Trochę czuję się winna. Gdybym nie robiła mu na złość i nie sprawiała, aby był o mnie okropnie zazdrosny, to pewnie ta sytuacja nie miała by miejsca. Jestem okrutną jędzą. Może Lu postąpił źle, ale sama sobie na to zasłużyłam.

Po chwili do pomieszczenia wszedł szatyn z delikatnym uśmiechem na twarzy. Podał mi kubek gorącej herbaty, po czym usiadł naprzeciwko mnie na skórzanym fotelu. Upiłam kilka łyków gorącej cieszy, a następnie odłożyłam naczynie na stolik. Muszę przyznać, że chłopak bardzo o mnie zadbał. Przetransportował mnie do swojego domu, zaprowadził do salonu, ułożył na wygodnej sofie, przykrył kocem, a później przyniósł herbatę. Cudowny chłopak. Jego ukochana pewnie miała z nim wspaniale. Zazdroszczę jej. Też chciałabym w końcu spotkać odpowiedniego dla siebie chłopaka, który umiałby o mnie zadbać, troszczyłby się o mnie, a przede wszystkim kochał by mnie całym sercem i nigdy nie pozwoliłby nikomu mnie skrzywdzić. Cóż, prawdę mówiąc tymi wszystkimi rzeczami zajmuje się Danny, ale sami wiecie o co mi chodzi. Nie chciałabym takiej miłości jaką ofiaruje mi mój brat. Chciałabym miłość od mężczyzny, który chce ze mną spędzić resztę życia i mieć gromadkę dzieci. Każda dziewczyna o tym marzy.

– Dziękuję ci za pomoc. Naprawdę nie wiem co bym zrobiła, gdybyś się wtedy nie zjawił. Spadłeś mi po prostu z nieba – powiedziałam, posyłając mu delikatny uśmiech. Nie traciłam z szatynem kontaktu wzrokowego.

– Każdy na moim miejscu postąpiłby dokładnie tak samo. Nie masz za co mi dziękować, serio – odrzekł, wciąż ilustrując moją sylwetkę wzrokiem. Przyznam, że trochę mnie to peszyło i onieśmielało. – Znałaś tego chłopaka?

– Niestety tak – westchnęłam, biorąc ze stoliczka kubek. Wzięłam kilka małych łyków gorącej, brązowej cieczy. Piłam powoli, aby nie poparzyć sobie języka. – Lucas jest, a raczej był moim najlepszym przyjacielem. Nie wiem co w niego wstąpiło. Nigdy się tak nie zachowywał.

– Nikomu już nie można ufać – powiedział, drapiąc się po brodzie. – Sam się o tym wczoraj przekonałem. Zatrudniłem opiekunkę dla mojej córeczki, ponieważ nie ma mnie często w domu. Kiedy przyszedłem do domu, to okazało się, że niania zabawia się ze swoim chłopakiem na sofie, na której właśnie siedzisz, a mała sama bawiła się na górze. Bez żadnej opieki.

Danny nic mi nie wspomniał o tym, że Louis ma córkę. Myślałam, że mieszka tutaj tylko z Darcy – siostrą swojej zmarłej ukochanej. Nie spodziewałam się tego. Totalnie mnie zaskoczył.

– To faktycznie nieźle – powiedziałam, a usta ścisnęłam tak mocno, że powstała tylko jedna wąska linia. – Masz córkę? Och, czyli można powiedzieć, że masz idealne życie? Przystojny, młody mężczyzna, mieszkający w pięknym mieszkaniu. Na dodatek masz córkę i domyślam się, że żonę również. Zazdroszczę – zgadałam do niego.

– Nie do końca – powiedział ze smutkiem w oczach. Miałam wrażenie, że zaraz się popłacze. Zrobiło mi się naprawdę szkoda Louisa. Mogłam o tym nie wspominać. – Moja ukochana zmarła siedem miesięcy temu w pożarze. Teraz muszę sam wychowywać naszą córeczkę, a na dodatek jej siostrę, ponieważ nie miała już nikogo. Jej tata również zginął w tym pożarze, natomiast mama ponad rok przed tym zdarzeniem.

– Przykro mi, przyjmij moje wyrazy współczucia – powiedziałam, patrząc w jego niebieskie tęczówki. – Jaka ja jestem głupia. Nie powinnam w ogóle o takich rzeczach mówić. Przepraszam. Naprawdę przepraszam.

– Nie masz za co. Skąd mogłaś o tym wiedzieć? Nie przejmuj się – rzekł, a mi zrobiło się głupio, bo tak się jakoś dziwnie złożyło, że o tym akurat wiedziałam. – My tu tak tutaj rozmawiamy, a ja nawet nie znam twojego imienia. Zdradzisz mi jak się nazywasz czy mam zacząć zgadywać?

– Abigail Fisher. Jednak wolę, kiedy ludzie mówią do mnie Abbie – oznajmiłam, a on słysząc moje nazwisko wyraźnie się poddenerwował. – Coś... coś nie tak?

– Nie, nie, nie – zapewnił mnie szybko. Jednak ja wiedziałam, że to na pewno ma związek z moim bratem. – Po prostu znałem jednego Fishera. Bardzo namieszał w życiu mojej ukochanej. Wiesz, groźby, długi i te sprawy. Zresztą nieważne. Stare dzieje. Poza tym on mieszka w Doncaster, a nie w Londynie, więc na pewno go nie znasz – powiedział, patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy. Miałam rację! Na sto procent mówił teraz o moim braciszku. Co za kutas, nic mi nie powiedział, że groził tej całej Mandy. Co jeszcze przede mną ukrywa? – Nie masz czasem rodziny w Doncaster, prawda? – spytał z nutką ciekawości w głosie.

– Nie, nie mam – skłamałam, uśmiechając się delikatnie. Postanowiłam zmienić szybko temat. – Ty mi się nie musisz przedstawiać. Widziałam cię kiedyś w telewizji. Louis, mam rację?

– Tak, Louis Tomlinson we własnej osobie – powiedział, wypinając dumnie klatkę piersiową do przodu, na co ja zaśmiałam się cicho. Po chwili szatyn zaczął śmiać się razem ze mną. Miał taki melodyjny śmiech.

– Zaraz będę się zbierać do swojego domu. Zawróciłam ci tylko niepotrzebnie głowę – oznajmiłam, mając zamiar wstać z sofy, jednak ten uniemożliwił mi to przytrzymując mnie za nadgarstek.

– Chyba oszalałaś, skoro myślisz, że cię tak łatwo wypuszczę. Przecież ten chłopak może ci coś zrobić po drodze do domu. Możesz zostać u mnie na noc, a rano odwiozę cię do domu. I nie ma, że nie – powiedział, głosem nieznoszącym sprzeciwów. Odpowiedziałam tylko krótkie: "Dobrze, tato".

***

Mój sen o jednorożcach przerwało mi dziwne uczucie. Czułam jak ktoś mi się przygląda. Miałam wrażenie, że nawet słyszę oddech tej osoby.

Otworzyłam leniwie oczy i ujrzałam przed sobą małą dziewczynkę. Więc to jest pewnie słynna Hayley – córka Mandy oraz Tomlinsona. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi, brązowymi tęczówkami. Zdziwiło mnie to. W końcu Louis ma niebieskie oczy. Może po prostu ma je po mamie lub dziadkach? Zresztą, nie powinno mnie to wcale interesować. To tylko zwykłe tęczówki. Nic szczególnego. Dziewczynka miała brązowe włosy i uśmiechała się do mnie uroczo, ukazując przy tym swoje maleńkie ząbki. Była naprawdę słodkim dzieckiem, które chciałoby się tylko ściskać i nie wypuszczać z objęć.

– Cześć – powiedziała do mnie delikatnym, a zarazem aksamitnym głosikiem, marszcząc przy tym swój nosek. – Kim jesteś? – spytała, wciąż mi się przyglądając. Posłałam jej delikatny uśmiech i ułożyłam się na sofie w pozycji siedzącej. Dziewczynka szybko usiadła koło mnie.

– Jestem Abbie – oznajmiłam. Dopiero po chwili zauważyłam, że szatynka jest ubrana w pidżamkę z Hello Kitty. Wyglądała w niej przeuroczo. – Lubisz tego kotka? – zagadałam, wskazując na jej strój.

– Nie za bardzo, ale mama Louisa mi ją ostatnio kupiła i ten każe mi w niej chodzić – westchnęła, a po chwili cicho zachichotała. Czyli ona nie wie, że Louis jest jej tatą? Ale dlaczego? Niczego już nie rozumiem. – Tylko mu nie mów, że mi się nie podoba ta pidżama, ok? – Spojrzała na mnie uważnie, posyłając mi promienny uśmiech.

– Nie ma sprawy, to będzie nasza mała tajemnica – odrzekłam, a Hayley roześmiała się wesoło, siadając na moje kolana. Już polubiłam tego malutkiego aniołka. Chciałabym mieć taką córeczkę.

Szatynka zaczęła mi opowiadać swój dzisiejszy sen. Śniło jej się, że była w wesołym miasteczku i świetnie się bawiła, lecz później wszyscy nagle poznikali i została sama. Podobno strasznie się bała, jednakże po chwili pojawił się Louis, trzymający w ręku watę cukrową. Zabrał ją do krainy krasnoludków, ale po chwili znalazła się na innej planecie. Widzę, że ta dziewczynka ma jeszcze bardziej porąbane sny od moich. W sumie i tak nic nie przebije snu o tym, jak goniła mnie zakonnica na hulajnodze. Nie, w sumie najdziwniejszy sen miałam w wieku siedmiu lat. Gadałam ze swoim samochodem, a on uznał, że jestem księżniczką. Skąd to się wszystko bierze?

Nigdy nie przypuszczałabym, że dziewczynka, która ma trzy i pół latka może okazać się świetną towarzyską do rozmów. Jest mądra i ma więcej oleju w głowie niż niektórzy nastolatkowie. Do tego jest strasznie słodka i urocza, że po prostu mam ochotę ją tulić i tulić i tulić i nigdy nie puszczać.

– Kto jest twoim idolem? – zapytała Hayley. – Ja na przykład bardzo lubię Demi Lovato. Louis ciągle puszcza mi jej piosenki, bo wie, że strasznie mi się podobają. Czasami też słucham One Direction. Wiesz, że Lou śpiewa w tym zespole?

– Tak, wiem, że Tommo jest w tym zespole. Ale powiem ci w sekrecie, że nigdy nie słyszałam ich ani jednej piosenki. Tylko mu nie mów, bo na pewno będzie mu smutno z tego powodu – szepnęłam jej na ucho, a szatynka pokiwała radośnie główką. – Moją idolką jest Gwen Stefani, ale bardziej podobały mi się jej piosenki, kiedy śpiewała w zespole No Doubt.

– Nigdy o niej nie słyszałam – przyznała szczerze. – Abbie, czy ty też uważasz, że Harry jest najprzystojniejszy z zespołu? Ma takie fajne miękkie loki. Lubię je dotykać. Do tego jest taki zabawny.

Trochę zdziwiło mnie to, że dziecko w takim wieku pyta mnie o najprzystojniejszego kolesia z zespołu. Cóż, ta dziewczynka pewnie nie raz mnie jeszcze zadziwi, o ile będzie dane mi ją spotkać. Prawdę mówiąc, to zapomniałam już o tym całym planie. Naprawdę polubiłam Louisa i Hayley, więc nie wiem czy mam odwagę im to zrobić. Ale w końcu Danny to mój brat i kocham go strasznie. Nie mogę go zawieść. Nie poznałam tylko jeszcze Darcy, a to przecież o nią w tym całym planie chodzi. Ciekawe jaki ona ma charakter. Podobno ma strasznie cięty język, ale mój braciszek jak zwykle pewnie przesadza. Nie może być taka zła...

***

Przysłuchiwałem się rozmowie Hayley oraz Abbie. Nie wiem dlaczego, ale widząc jak im się dobrze rozmawia, na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech. Może nie znałem ciemnowłosej i kompletnie nic o niej nie wiedziałem, to sprawiała wrażenie dobrej i miłej dziewczyny. Cieszyło mnie to, że ma wspaniały kontakt z moją córeczką. Może zgodziłaby się na zostanie jej opiekunką? W sumie to nie jest głupi pomysł. Na pewno świetnie by się razem bawiły i spędzały czas w przemiłej atmosferze. Wydaję mi się, że Abigail jest godną zaufania osobą i nie postąpiłaby tak samo jak poprzednia opiekunka małej. Muszę jej zaproponować tą pracę. Może akurat się uda i nie będę musiał zamartwiać się tym, że nie mam z kim zostawiać Hayley. Przez dwa dni nie będę miał z tym problemu, ponieważ jest weekend, więc w razie czego szatynką zajmie się Darcy. Ale co zrobię jeśli będę musiał iść do studia, bądź na jakiś wywiad, a szesnastolatka będzie w szkole? No właśnie. Dlatego muszę zapytać Abbie czy zgodziłaby się zostać opiekunką Hay. Powinna się zgodzić. W końcu to dość przyjemne zajęcie.

Kiedy usłyszałem, że moja córeczka pyta się dziewczynie o najprzystojniejszego chłopaka z zespołu, to o mało co nie wybuchnąłem śmiechem. Widać, że mała ma takie cudowne pomysły na pytania po tatusiu. Naprawdę nie wiem co malutka widzi w Harrym. Ale odkąd tylko go poznała, to szaleje na jego punkcie. Czy te jego loki naprawdę są takie świetne? Chyba tak, skoro zachwyca się nimi nawet moja trzy i pół letnia córeczka. A trzeba przyznać, że mała jest strasznie wybredna.

– No nie wiem... – powiedziała Abbie, zastanawiając się nad odpowiedzią. – Wydaję mi się, że najprzystojniejszy jest Zayn. Wygląda na takiego niegrzecznego faceta. Uwielbiam takich mężczyzn – oznajmiła, uśmiechając się przy tym promiennie i przygryzając swoją malinową wargę.

– No wy chyba sobie żartujecie! – krzyknąłem, wchodząc do salonu, zaraz po tym jak dziewczyna stwierdziła, że to Malik jest najprzystojniejszy. Zrobiłem udawaną obrażoną minę i mierzyłem je wzrokiem. – Serio mówicie? Harry i Zayn najprzystojniejsi? Wy chyba mi się dokładnie nie przyglądałyście. Przecież jestem niczym bóg seksu. Czy wy nie widzicie tych pięknych niebieskich oczu i tego perfekcyjnego uśmiechu? Halo dziewczyny, przed wami stoi metr dziewięćdziesiąt czystego seksapilu. Powinnyście być zachwycone tym, że takie ciacho jak ja z wami w ogóle rozmawia – mówiłem gestykulując przy tym swoimi rękoma. Hayley i Abbie tylko się ze mnie wciąż śmiały. Hej! To nie miało was rozśmieszyć. Ja mówię całkiem poważnie. Nie śmiejcie się ze mnie...

– Zapomniałeś dodać, że jesteś strasznie skromny – zwróciła się do mnie ciemnowłosa, po czym posłała mi zabójczy uśmiech. – O! I masz całkiem niezły tyłek – powiedziała, a po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.


– Czy ty patrzyłaś na mój seksowny tyłek? – spytałem, wciąż się jej przyglądając. Dopiero teraz dostrzegłem, że miała cudownie hipnotyzujące oczy. Tomlinson, opanuj się. Przecież to tylko oczy. Piękne oczy.


– Może – oznajmiła, przygryzając przy tym nieśmiało swoją malinową wargę. Roześmiała się wesoło, nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego. Strasznie przypomina mi Mandy. Moja ukochana też zawsze przygryzała swoją dolną, bladoróżową wargę. Pamiętam jak doprowadzała mnie tym do szaleństwa. Usta mojej małej Mandy Lane sprawiały, że coraz bardziej jej pragnąłem. Przed moimi oczami pojawił się moment, kiedy po raz kolejny to zrobiła. Znowu oblizała swoje wargi. Zupełnie nieświadomie. To właśnie wtedy rzuciłem się na nią niczym wygłodniałe zwierze, pragnące wciąż całować jej słodkie usta. To wtedy dowiedziałem się, że mam przepiękną córkę. To wtedy wszystko się zmieniło.


Przyjaciółka spojrzała w moje oczy, a mnie naszła ochota na posmakowanie jej malinowych ust, które przed chwilą oblizała. Nie wiedziała, że tym sposobem doprowadziła mnie do szaleństwa.


Wpiłem się w jej wargi, a ona zszokowana, dopiero po chwili odwzajemniła mój pocałunek. Uniosłem ją za pośladki do góry i usadowiłem ją na swoich biodrach, a dziewczyna oplotła mnie nogami w pasie. Całowałem ją zachłannie, a rękoma błądziłem po jej plecach. Usłyszałem jak drzwi od łazienki się otwierają i równocześnie z Mandy spojrzeliśmy w tą stronę. Ujrzeliśmy Darcy z założonymi rękoma na klatce piersiowej.



– O kurde, tylko mi nie mówcie, że kolejne dziecko sobie robicie...


Pokiwałem głową, aby w ten sposób sprawić by ten obraz zniknął z mojej głowy. Nie chodzi o to, że nie lubiłem wspominać mojej ukochanej. Wręcz przeciwnie, aczkolwiek sprawiało mi to ogromny ból. Nie chciałem się popłakać przy Abbie. Tęskniłem za Mandy. Okropnie tęskniłem. Codziennie, kiedy kładłem się spać pojawiała się przed moimi oczami. Kochałem w niej wszystko. Kochałem jej sposób mówienia. Kochałem jej aksamitny głos i te delikatne rysy twarzy. Kochałem kiedy się śmiała. Kochałem kiedy się denerwowała, bo wtedy wyglądała tak słodko. Oddałbym wszystko żeby chociaż ostatni raz zobaczyć ją uśmiechniętą. Proszę kochanie, wróć do mnie, bo bez ciebie nie daję sobie rady. Zmieniłaś mój świat na lepszy.


– Wszystko w porządku? – spytała się ciemnowłosa, kiedy zauważyła, że się zamyśliłem i od kilku minut nic nie mówiłem.

– Tak, w jak najlepszym – odpowiedziałem, delikatnie uśmiechając się do niej. – Masz ochotę na jajecznicę? – zapytałem, dokładnie ją obserwując.

– Jasne, umieram z głodu.

8 komentarzy

  1. Skarbie, jednym slowem nie da sie określić tego rozdziału! Nie wiem co jest bardziej slodkie, rozmowa Abbie z Hayley czy próba zaimponowania Lou przed Abbie. Po prostu cud, miód, malina. Boze i ja mam uwierzyć w to, że ta brunetka ma uwieść Louisa: zrealizować plan swojego brata to normalnie aż mnie skreca. Przecież ona owinie sobie Lou wokół palca jeszcze przed końcem weekendu! Haha, dobra prZesadzilam, ale trochę prawdy w tym jest, bo skoro Abbie przypomina Tommo o Mandy to już całkowicie sprawę ułatwia. Rany, Lou uciekaj póki możesz, bo Abbie cię zrani... Albo i nie. Ech, sie okaze.
    Naprawdę nie mogę sie ddoczekać nowego rozdzialu skarbie ;* xo

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże kocham Hayley! ❤ A rozdział genialny;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaa genialne. !! *-*
    Nie moge sie doczekac kolejnego rozdziialu. Zycze weny w pisaniu. !

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam tu całkiem przypadkowo, ale naprawdę mi się spodobało. Fabuła jest ciekawa i oryginalna, a postacie świetnie przedstawione, tak jak wszystkie opisy. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. x

    Zapraszam również do siebie. :)
    http://delirium-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. zawsze mam ogromnego banana na twarzy kiedy widzę,że dodałaś nowy rozdział.uwielbiam Cię i twój styl pisania! a ten rozdział jest po prostu cudowny,chyba najlepszy z tych wszystkich bo taki wesoły i przyjemny :) Hayley na pewno czuła się wspaniale mając obok siebie tą dwójkę,to taka namiastka normalnej rodziny.ciekawi mnie kiedy Louis powie małej że jest jej tatą.jak już dorośnie to może być na niego zła do końca życia,że jej o tym wcześniej nie powiedział.tak w ogóle,to mała jest bardzo inteligentna jak na tak małą dziewczynkę,podoba mi się! :D myślę,że Abbie w końcu ulegnie urokowi Lou i nie będzie w stanie go skrzywdzić,a pewnie wtedy narodzą się kłopoty w postaci Danny'ego.
    świetnie,kochana! pozdrawiam i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział jak i całe opowiadanie <3

    Kama ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem zachwycona tym rozdziałem. Życzyłabym każdemu, aby jego miłość była taka jak Tomlinsona do Mandy... On ją tak kocha :((
    A Abby wydaje się bardzo bardzo wporządku, ale widać, że pozory mylą...
    Wgl przy tym rozdziale naprawdę się ubawiłam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha, nie ma to jak takie przemowy przy 3 letniej córce wygłaszać! xD
    Kocham Hayley! Mamy ten sam gust ^-^

    OdpowiedzUsuń