środa, 19 lutego 2014

24.

Odwoziłem Abbie do jej domu. Jak się okazało – nie mieszkała daleko ode mnie. Dwadzieścia minut drogi samochodem, wliczając w to korki na londyńskich ulicach. W trakcie jazdy powiedziała mi, że aktualnie wynajmuje pokój u koleżanki. Podobno przyjechała do Londynu, aby znaleźć jakąś dobrze płatną pracę, ponieważ w jej rodzinnym mieście, które jest niewielkie, trudno znaleźć coś ciekawego i odpowiedniego do jej wykształcenia. Nie ukrywajmy – w stolicy jest o wiele więcej posad niż w małych mieścinach. Oznajmiła mi jednak, że na razie jeszcze nie znalazła niczego konkretnego. Słysząc jej słowa, nad moją głową pojawiła się zapalona żarówka, dokładnie tak jak we wszystkich kreskówkach, ponieważ przypomniało mi się, że miałem jej zaproponować, by pracowała u mnie. W końcu ja koniecznie potrzebuję opiekunki dla Hayley, a ona pracy. Mam nadzieję, że się zgodzi. W końcu nie mogę zostawiać małej samej w domu. To byłby już absurd.

– Abbie – zwróciłem się do dziewczyny. – Mam dla ciebie propozycję. Co powiesz na to, że opiekowałabyś się Hay podczas mojej nieobecności w domu? Wiesz, Darcy chodzi do szkoły, ja mam różne obowiązki związane z zespołem, więc sama rozumiesz. Poza tym widzę, że świetnie się z nią dogadujesz – powiedziałem, zatrzymując się na czerwonym świetle, które przed chwilą się zapaliło.

Spojrzałem na nią i zauważyłem, że bardzo zdziwiła ją moja propozycja. W sumie nie dziwię się jej. Znamy się zaledwie jeden dzień, a ja już jej proponuję pracę. Kiedy światło zmieniło się na kolor zielony, ruszyłem przed siebie. Kolejny raz zerknąłem w stronę Abigail, lecz teraz zamiast zdziwienia ujrzałem na jej twarzy szeroki uśmiech.

– Oczywiście – powiedziała, wciąż się uśmiechając. – Chętnie się zajmę malutką. Jest taka urocza – oznajmiła entuzjastycznie. Chciałem odpowiedzieć, że to po tacie jest taka urocza, jednak zachowałem ten komentarz dla siebie. Nie chciałem wyjść na zapatrzonego w siebie lalusia. Ta posada jej już przecież zajęta przez Zayna. – Od kiedy mam zacząć się nią opiekować? – zapytała z nutką ciekawości w głosie.

– Od poniedziałku – odrzekłem szybko. – Adres znasz, ale na wszelki wypadek podam ci mój numer telefonu. Najlepiej by było, gdybyś przychodziła do mnie wpół do ósmej, ponieważ mniej więcej o tej godzinie zawożę Darcy do szkoły. Nie wiem czy we wszystkie dni robocze będę zajęty, ale też chciałbym czasem odpocząć od obowiązków i wyjść gdzieś ze znajomymi, więc zajmowałabyś się nią od poniedziałku do piątku. Odpowiada ci to? – spytałem, wyjaśniając jej wcześniej wszystko.

– Pewnie – rzekła. Spojrzałem na nią kątem oka i zauważyłem, że na jej twarz ponownie wkradł się promienny uśmiech. Szybko podkręciła głośność piosenki lecącej w radio. – To mój ulubiony kawałek Gwen Stefani! – pisnęła uradowana i zaczęła śpiewać razem z wokalistką. – And all I know is. You've got to give me everything. Nothing less cause. You know I give you all of me. I give you everything that I am. I'm handin' over everything that I've got. Cause I wanna have a really true love. Don't ever wanna have to go and give you up. Stay up till Four In The Morning and the tears are pouring. And I want to make it worth the fight. What have we been doing for all this time? Baby if we're gonna do it, come on do it right – zaśpiewała, zamykając przy tym oczy i opierając swoją głowę o oparcie samochodu.

– Wow! – wydusiłem z siebie po kilku sekundach. – Pięknie śpiewasz. Wiążesz z tym swoją przyszłość? – zapytałem, patrząc na drogę.

– Nie. Śpiewam, bo to lubię. Nic poza tym – odpowiedziała, a na jej policzkach dostrzegłem delikatny róż. Czy ona się właśnie zawstydziła?

– Słyszałem twoją poranną rozmowę z Hayley. Więc Gwen Stefani jest twoją idolką, tak? – zapytałem, a ona jakby na potwierdzenie pokiwała głową. Po chwili ciszy zagadałem ponownie. – Czym sobie zasłużyła na miano idolki? Za co ją szanujesz?

– Jest świetną wokalistką, ma cudowne piosenki, które dają do myślenia. Są życiowe. Jej głos jest niesamowity. Pomimo tego, że jest sławna, to woda sodowa nie uderzyła jej do głowy. Prowadzi normalne życie. Ma męża i dzieci. Wcześniej świetnie śpiewała w zespole No Doubt. Zaprojektowała niezwykłą kolekcje ubrań. Ale przede wszystkim nadal jest sobą – wyjaśniła.

Dojechaliśmy pod jej dom. Okolica niczego sobie, nawet tutaj przyjemnie. Podałem jej szybko numer telefonu, a ona zapisała go na swoim czarnym BlackBerry. Po pożegnaniu się, dziewczyna wysiadła z auta i udała w stronę drzwi wejściowych, natomiast ja ruszyłem w drogę powrotną do domu.

***

– Abbie! Gdzie ty byłaś całą wczorajszą noc i co za koleś cię właśnie przywiózł? Masz mi powiedzieć wszystko jak na spowiedzi. Skąd go znasz? – spytała się Skylet, kiedy weszłam do mieszkania. Poczułam się jakby była moją mamą, a nią na pewno nigdy nie będzie. Rozumiem, że mogła się o mnie trochę martwić, ale jestem dorosła, sama potrafię o siebie zadbać. Tak bardzo chciałabym jej coś niemiłego odpowiedzieć, ale niestety nie mogę. Jest dobrą koleżanką mojego brata i nie byłby zadowolony, gdybym była dla niej zimną suką. Poza tym gdyby nie ona, to nie miałabym gdzie mieszkać w tym zasranym Londynie. Więc czy tego chcę czy nie, to należy jej się szacunek z mojej strony. Ale i tak jej nie trawię.

– Spokojnie – powiedziałam, wywracając niezauważalnie oczami. – Miałam pewne trudności z zabujanym we mnie przyjacielem – odrzekłam, a na samą myśl o tym co mogło się wydarzyć przeszły mnie dreszcze. – Ale wszystko skończyło się dobrze, bo wylądowałam w domu samego Louisa Tomlinsona.

– Czekaj, czekaj – rzekła blondynka, obserwując mnie dokładnie. – Tego Louisa Tomlinsona? – zapytała, a ja szybko pokiwałam twierdząco głową.

– Dokładnie – oznajmiłam, uśmiechając się łobuzersko. – Moja ofiara sama do mnie przyszła. Och, to było łatwiejsze niż się spodziewałam. Spędziłam u niego noc. Cóż, może i na sofie w salonie, ale nie było tak źle. Poznałam jego córkę Hayley, ale nie było dane mi zobaczyć Darcy. Wymieniliśmy się swoimi numerami telefonu, ale to nie koniec – opowiadałam jej, a kiedy wspomniałam o tym, że to jeszcze nie koniec mojej historii, spojrzała na mnie wyczekująco. – Od poniedziałku będę pracować u niego jako opiekunka – rzekłam podekscytowana. Gdybyście tylko widzieli minę Skylet. Nie spodziewała się, że tak dobrze mi pójdzie. Ona chyba jeszcze nie wie jakie ja rzeczy potrafię robić. Wszystko zawsze idzie zgodnie z moim planem. Naprawdę zawsze. Zawsze dopnę swojego. Po trupach do celu.

– Jak mi jeszcze powiesz, że się z nim przespałaś, to zacznę się chyba do ciebie zwracać "Dziewczyno, dla której nic nie jest niemożliwe" – rzekła, a po chwili zaśmiała się cicho. Posłałam jej łobuzerskie spojrzenie, a ona otworzyła ze zdziwienia buzię. – Powiedz, że żartujesz!

– No oczywiście, że żartuję – odezwałam się od razu. – Nie chodzę z pierwszym lepszym do łóżka. Mam swoją godność – wyjaśniłam, nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego. – Mniejsza. Jeśli mogłabyś to dla mnie zrobić, to zadzwoń do Danny'ego i zdaj mu relacje, a ja pójdę w końcu wziąć kąpiel, bo umieram. Czuję się jakbym nie myła się od miesiąca.

– Och – wymsknęło się dziewczynie. – To ty nic nie wiesz? – spytała się.

– Czego niby nie wiem? – zapytałam się z przerażeniem w oczach. Zabrzmiało to tak, jakby mojemu braciszkowi coś się stało. Mam nadzieję, że nie jest to prawdą, bo chyba zaraz zemdleję. Niech ona coś w końcu powie!

– My nie gadamy ze sobą – powiedziała, a mi jakoś zrobiło się lżej na sercu. Ale dlaczego niby oni ze sobą nie rozmawiają? Musi być jakiś powód.

– Jak to? Przecież musiał jakoś się z tobą skontaktować żeby załatwić mi pokój u ciebie, prawda? – Spojrzałam na nią pytająco, a ta przygryzła nerwowo wargę. Okej, coś mi tu nie gra. Naprawdę myślałam, że mają dobre relacje ze sobą. Ba! Miałam wrażenie, że są przyjaciółmi!

– Nie – odpowiedziała, a ja już kompletnie nie miałam pojęcia o co jej chodzi. Jak to nie? Co ma oznaczać to nie? – Rozmawiałam przez telefon z naszym wspólnym przyjacielem i to on mi wszystko wyjaśnił. To dla niego spełniłam tą prośbę i mam zamiar ci pomóc, a nie dla Danny'ego.

– Myślałam, że się przyjaźnicie – rzekłam, patrząc na nią uważnie. Wciąż ilustrowałam wzrokiem jej smukłą twarz.  – Dlaczego ze sobą nie rozmawiacie? – spytałam z nieukrywaną ciekawością w głosie.

– Zabił mi brata.

***

– Ty popierdolony kutasie! – krzyknęłam, kiedy mój brat w końcu raczył odebrać ode mnie telefon. – Chyba zapomniałeś mi o czymś powiedzieć. Jesteśmy rodzeństwem do cholery, a ty nawet mi nie powiedziałeś, że nie rozmawiasz ze Skylet! W sumie po tym co zrobiłeś, to wcale jej się nie dziwię, że nie chce mieć z tobą nic wspólnego – powiedziałam oschle do Danny'ego. Może nie przepadam za blondynką, ale po tym jak mi opowiedziała swoją historię z moim braciszkiem, to zrobiło mi się jej naprawdę żal. Przed oczami pojawił mi się moment z przed kilku minut, kiedy wszystko mi opowiadała. Dlaczego ja o tym wcześniej nie wiedziałam?

Byliśmy ze sobą jakiś rok – zaczęła swoją historię, patrząc na mnie ze łzami w oczach. – Było wspaniale. Danny był taki romantyczny, kochany, dbał o mnie, ale potem... – przerwała na chwilę, aby wziąć porządny wdech, co pomagało jej nie rozpłakać się. – Potem dołączył do tego gangu. Wasza rodzinna tradycja, prawda? Zmienił się. Stał się oschły, nie poświęcał mi już czasu, a ja każdego dnia coraz bardziej bałam się, że go stracę. I tak się stało. Straciłam go. Prawdziwy Danny umarł już dawno temu  powiedziała, a gorzka łza spłynęła jej po policzku. – Na początku jakoś to wszystko znosiłam, ale odeszłam od niego, kiedy zabił mi brata. Podobno Alex, mój braciszek, wisiał mu kupę kasy, ale do cholery to nie znaczy, że musiał go od razu zabijać! On miał dopiero osiemnaście lat! Przed nim było jeszcze całe życie! – wybuchła. – Killer nie liczył się z uczuciami innych. Nawet najbliższych. Mimo wszystko nie wydałam go na policje. Ale nie chcę mieć już z nim nic wspólnego – powiedziała, przyglądając mi się uważnie. – W ogóle co to za pseudonim "Killer"? To chore. 

– Skoro nie chcesz mieć z nim nic wspólnego to dlaczego mi pomagasz? Przecież doskonale wiesz, że to jego plan. Po co to wszystko robisz? Jaki masz w tym cel? – spytałam z nutką ciekawości w głosie.



– Ta dziewczyna wisi mu pieniądze. Dokładnie tak samo jak mój brat. Nie chcę aby i tym razem zginęły niewinne osoby wyjaśniła.




– Już zginęły. 


Naprawdę nie miałam pojęcia, że Skylet z nim była. Dlaczego ja o wszystkim muszę dowiadywać się jako ostatnia? Przecież powinien mi to wcześniej powiedzieć. Wtedy nie byłabym dla niej taka niemiła. Może nic jej nie mówiłam, ale nie chciałaby poznać moich myśli, kiedy ją widzę. Dlaczego po tej historii zaczęłam ją bardziej lubić? Nie mam pojęcia, ale tak się stało.

Abbie?  Usłyszałam pytający głos po drugiej stronie słuchawki, lecz nie należał on do mojego brata. Należał do Louisa. Och, tylko nie mówcie mi, że właśnie do niego zadzwoniłam i nazwałam go popierdolonym kutasem. No pięknie. Czy aby na pewno chciałaś zadzwonić do mnie?

Przepraszam cię ogromnie, Lou. To pomyłka. Miałam zadzwonić do kogoś innego. Jeszcze raz przepraszam powiedziałam i zrobiło mi się strasznie głupio. Co on teraz sobie o mnie pomyśli?

Na pewno to nie ja jestem twoim zdaniem tym popierdolonym kutasem? spytał śmiejąc się cicho. Rozbawiła go ta sytuacja.

Na pewno potwierdziłam od razu. – Do zobaczenia w poniedziałek, trzymaj się – powiedziałam i zakończyłam połączenie.

***

Kiedy Abigail zakończyła połączenie, zacząłem się cicho śmiać. Totalnie poprawiła mi tym humor. Już wiem do kogo się teraz będę zwracał, gdy coś mnie zdenerwuje, bądź gdy będzie mi smutno. Tylko ciekawi mnie jedna rzecz. Kogo chciała obrzucić takimi ładnymi epitetami? To znaczy sama powiedziała do tego kogoś, że są rodzeństwem, ale nadal nie wiem czy to chłopak czy dziewczyna... Na pewno ma brata! Kto do swojej siostry mówiłby "Ty pierdolony kutasie"? No dobrze, może i ja tak się zwracam do Lottie albo Fizzy, ale to nie oznacza, że inni też tak mówią do swoich sióstr.

– Z czego się śmiejesz? Kto dzwonił? – spytała Darcy, siedząc koło mnie na sofie i wcinając waniliowe lody z karmelową polewą. Ostatnio tyle je, jakby była w ciąży. Jezu, mam nadzieję, że nie. Nie wydaję mi się, aby ona to robiła. Przecież jest taka młoda. W sumie kto ją tam wie. Lepiej już nie kraczę. Nie wiem co bym zrobił, gdyby okazało się to prawdą.

– Abbie – odpowiedziałem szybko i ponownie wybuchłem głośnym śmiechem. Znowu przypomniał mi się ten moment sprzed kilku minut.

– Co za Abbie? – zapytała zdziwiona. No tak, przecież szatynka jeszcze nie zdążyła jej poznać. Odwiozłem do domu ciemnowłosą zanim szesnastolatka się obudziła. Straszny z niej leń. Jak można wstawać o tak później porze?

– Nowa opiekunka Hayley. Bardzo zabawna dziewczyna. Ma świetny kontakt z malutką – odpowiedziałem szybko. – W poniedziałek ją poznasz.

– Jakim cudem załatwiłeś nową opiekunkę, skoro byłeś na imprezie, po niej wróciłeś od razu do domu i położyłeś się spać, a wstałeś niedawno? – spytała patrząc na mnie zdezorientowanym wzrokiem.

– Mała, ja jestem Louis Tomlinson. Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. 

12 komentarzy

  1. O Boże, pamiętam jak jakiś czas temu z niecierpliwieniem czekałam na kolejne rozdziały do pierwszej części *-* a potem przyznam szczeże, że prawię się popłakałam, gdy Mandy umarła i to uczycie wraca gdy czytam kolejne rozdziały -,- muszę dodać, że byłam pewna, że druga częśc nie wyjdzie (zwłaszcza dlatego, że to już chyba 3 próba ) ale teraz wiem, że to bd świętna kontynuacja, chociaż mam cichą nadzieję, że Mandy żyję, że w tym domuumarł ktoś inny, ale mniejsza ... Zastanawia mnie jeszcze judno jakim cudem trzy i pół letnia dziewczynka jest taka wygadna O.o i i naprawdę rozdział cudowny ;DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci w tym wieku są naprawdę wygadane, zwłaszcza dziewczynki. Wiem to z doświadczenia, bo nie raz się opiekowałam córką kuzynki :) xx

      Usuń
  2. Osz Ty kurde! Okay jest wiele rzeczy, które tu chciałabym napisać ale nie wiem czy o nich nie zapomnę. Kurcze, fajnie że Lou znalazł opiekunke do Hay no i że jest nią Abbie, naprawdę ja polubiłam mimo tego całego planu wydaje sie być spoko. Może coś między nimi zajdzie, mhmmm? Jeszcze jestem ciekawa jak zareaguje Darcy na nowa opiekunke, to może być ciekawe..... Okej zbyt dużo używam słowa "ciekawy". Coś dla odmiany: moment kiedy Abbie zadzwoniła do Danny'ego a na serio był to Lou to normalnie to było hahaha przekomiczne! Serio. Powinna tak częściej robić hahahaha szkoda mi tylko trochę Skylet.
    Dobra, więc będę wyczekiwac nowego rozdziału.
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. dasfewfbjhbdasadfefreegtrefsdfsdfsdftrgyth <---- wyraża więcej niż tysiąc słów :D co sądzę o tym rozdziale? FENOMENALNY.najlepszy moment w którym Abbie dzwoni do Lou zamiast do Danny'ego,hahahah padłam! :D
    jak ja się ogromnie cieszę,że nadal prowadzisz to opowiadanie.mimo tego że szkoła wysysa ze mnie życie i radość,to na nowo odżywam kiedy widzę,że coś dodałaś.a pisanie wychodzi Ci tak cholernie idealnie...nie marnuj tego talentu :)
    co do Gwen Stefani,ja też uwielbiam tą kobietę.ma cudowny głos,do tego swój własny styl,i tak jak mówisz,nie uderzyła jej sodówa do głowy.też kochałam to jak śpiewała w No Doubt,szczególnie lubię don't speak.ale 4 in the morning też ma w sobie coś głębokiego...i te słowa,mmm.
    racja,dzieciaki,nawet trzylatki są wielkimi gadułami.moja kuzynka zawsze streszcza mi odcinki Pingwinów z Madagaskaru! taka mała! haha :D
    ciekawi mnie jak Darcy zareaguje na Abbie,i odwrotnie.chciałabym żeby o dziwo się polubiły i przez to Abbie będzie jeszcze trudniej namieszać w ich życiu,ale nie wiem co ty tam knujesz ;>
    jedno jest pewne,cokolwiek wymyślisz,i tak na pewno będzie to wspaniałe.
    jeszcze raz dziękuję,że na nowo podjęłaś się kontynuowania bloga ;* pozdrawiam i całuję! x

    http://bonjour-harry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :) Dzisiaj pochłonęłam całą twoją twórczość :D i jestem naprawdę zadowolona :p Zostaje na dłużej i czekam na następny :*

    a jeśli masz czas to zapraszam do mnie :d
    http://theroadtonowherefanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu już 5 rozdział.Szybko i przyjemnie sie czyta Twojego bloga. Odkryłam go dopiero 2 dni temu :C SZKODA :/ ale tak czy siak piszesz świetnie.Masz dziewczyno talent,Co ja piszę...OGROMNY TALENT.Ten jak i inne rozdziały są niesamowite .

    jeśsli masz czas to wpadnij do mnie.co prawda mój blog nie jest o 1D ale może Ci się spodoba.mam taką nadzieję :* liczę na szczery komentarz.duzo nie masz do czytania ,ponieważ są jak na razie 3 rozdziały.Tak więc zapraszam do mnie ,życzę miłej lektury i Tobie oczywiście weny do dalszego pisania :*

    ~~Pozdrawiam Wigi <3

    http://themoordeath.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, że opiekunka to Abbie. i wgl bardzo ciekawe. trzyma w napięciu o: <3 mam nadzieje, ze ukażą się kolejne rozdziały :)
    crazy--dream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG! To jest świetne! Fajna ta Abbie ;) Nie mogę się doczekać kolejnego ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Z rozdziału na rozdział coraz bardziej zakochuję się w nowej części tego cudownego opowiadania. Ta pięknie wszystko opisujesz i tak ciekawie, że mogłabym czytać, czytać i końca nie widać. Naprawdę cudownie Ci to idzie i z okropnym poczuciem winy muszę przyznać, że już nie tęsknię za Mandy. Teraz do akcji wkroczyła Abbie i trzymam za nią kciuki.
    Tak mi szkoda Skylet. Boże, nie mogę uwierzyć, że Danny zabił jej brata. Ja na jej miejscu nie pozwoliłabym, aby jego siostra mieszkała ze mną pod jednym dachem. Oczywiście Abbie nie jest niczemu winna, ale pomoc swojemu wrogowi nie byłaby na mojej liście do zrobienia.
    Louis, Louis, Louis, Rany, strasznie dopinguję Abbie i Lou, i normalnie mam nadzieję, że coś między nimi zaiskrzy. Pasują do siebie idealnie i tylko czekam na ich pierwszy pocałunek, seks no i dzieci, hahah :D
    Cudowny rozdział, Kochana. Jestem Twoją wielką fanką!
    Pozdrawiam i życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  10. hahahahhahahah rozmowa telefoniczna Abbie i Lou - pierwsza klasa. Gdybym widziała siebie xd

    OdpowiedzUsuń