Wiadomość o wypadku Hayley zmroziła mi krew w żyłach. Przyjechałem do szpitala w Londynie najszybciej jak mogłem. Wiedziałem, że zachowałem się głupio, zostawiając poturbowanego Zayna oraz zdezorientowanego Harry'ego w Doncaster. Nie miałem czasu na wyjaśnienia, bowiem martwiłem się o moją córeczkę. Każdy postąpiłby tak na moim miejscu. Chciałem być jak najbliżej mojej pierworodnej. Upadek ze schodów dla tak małej dziewczynki był niezwykle niebezpieczny. Mogła nawet stracić życie. Cała ta sytuacja przerażała mnie. W mojej głowie tworzyły się same czarne scenariusze. Każdy z nich był coraz bardziej mroczniejszy.
Sam już nie potrafiłem stwierdzić na kogo byłem najbardziej wściekły. Czy na Darcy, która była na tyle nierozsądna, że szarpała się z Hay na schodach, czy na Abbie, która ich nie dopilnowała. Była także moja osoba, która również ponosiła odpowiedzialność za całe zdarzenie. Mogłem zabrać je ze sobą, a nie zostawiać same w domu. Cała nasza trójka była w jakiś sposób winna, lecz z pewnością dziewczyny miały takie same wyrzuty sumienia, co ja. Jeśli coś poważnego stało się szatynce, nigdy nie umiałbym sobie tego wybaczyć. Moje życie straciłoby jakikolwiek sens.
Wciąż nurtowała mnie jeszcze jedna sprawa. Co chciał przekazać mi Malik? Musiał dowiedzieć się czegoś ciekawego na temat gangu Danny'ego. Pewnie dlatego go pobili. Gdybym wcześniej wiedział, że to sprawka tego popierdolonego kutasa, to obiłbym mu mordę, nie licząc się z konsekwencjami. Nienawidziłem go i nic ani nikt nie potrafił tego zmienić. To był taki typ człowieka, który samym wyrazem twarzy przyprawiał mnie o chęć mordu. Wpadałem przez niego w szał.
Biegłem długim korytarzem wzdłuż szpitala. Pielęgniarki kierowały mnie w odpowiednie strony. Mijając różne sale, widziałem setki chorych ludzi, od których biło cierpienie. Współczułem im, jednak nie to było dla mnie teraz najważniejsze. Z oddali zauważyłem Abigail. Już po paru sekundach znalazłem się w jej objęciach. Przytuliłem ją do siebie, a ona zaczęła cichutko płakać. Było mi jej okropnie żal.
– Tak bardzo cię przepraszam, Lou. To wszystko przeze mnie. Nie przewidziałam, że coś takiego może się stać – zaszlochała, wtulając się we mnie mocniej. Automatycznie złożyłem całusa na jej głowie. Oboje potrzebowaliśmy swojego wsparcia. Byłem dla niej podporą, lecz bez niej nie dałbym rady się utrzymać.
– Nawet tak nie myśl. Równie dobrze do tego mogło dojść, gdybym to ja był w domu. Nie obwiniaj się, proszę – uspokajałem ją, choć sam niemożliwie się denerwowałem. Próbowałem zachować spokój, ale w duchu byłem roztrojony,
Potrzebowałem zielonookiej, a ona potrzebowała mnie. Doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę Nie wyobrażałem sobie nie mieć jej już przy sobie i nie witać ją codziennie z rana czułym pocałunkiem. Od początku nasza znajomość była nietypowa i to, co między nami było, powstało niespodziewanie. Teraz byłem pewny, że ją kochałem. Tak, przyznawałem się, że ja Louis Tomlinson kocham Abbie Fisher.
– Typowe – mruknęła cicho Darcy, która siedziała na jednym z krzeseł i patrzyła na nas wrogo. Dostrzegłem, że miała łzy w oczach. Na początku nawet jej nie zauważyłem. – Wszyscy wiemy, że to jej wina, bo nas nie przypilnowała, ale ty jak zwykle jej wybaczasz. Tylko ty nie zauważasz, że coś z nią nie tak. Jesteś ślepy, Louis, ale czego ja mogłam się spodziewać po kimś takim jak ty? Gdyby Hayley zginęła, to też powiedziałbyś jej, że nie ma się przejmować, bo wypadki chodzą po ludziach? – zapytała z nieprzyjemnym jadem w głosie. O co jej znowu chodziło?
– Przesadzasz – odparłem niemiło. – Dlaczego mówisz takie rzeczy? Masz siedemnaście lat, więc też powinnaś uważać na to, co robisz, moja droga. Wyrywanie sobie telefonu z trzylatką przy schodach nie było odpowiedzialne – oznajmiłem z pretensjami w głosie. Nie zamierzałem zostawić tego ot tak. Była okropna.
– Zostawienie przyjaciółki na trzy lata w Doncaster, a przed tym zrobienie jej dziecka i obiecanie wielu rzeczy, których i tak nie zamierzałeś dotrzymać, też nie należało do dojrzałych decyzji, panie Tomlinson – rzekła, patrząc na mnie z pogardą, a mnie aż wmurowało. To prawda zdarzało nam się pokłócić, ale nigdy do tego stopnia. Starałem się zrozumieć jej wybuchowy temperament, trudną sytuację rodzinną i fakt, że była jeszcze nastolatką, ale to przechodziło wszelkie granice. Nie będzie się tak do mnie odzywać. Domagałem się szacunku. – Spodziewałam się po tobie czegoś więcej, wiesz? Uważałam cię za kogoś, kto zawsze mnie wesprze. Miałeś się mną opiekować, miałeś stawać po mojej stronie. A teraz wybierasz jaką laskę, którą zaraz pewnie rzucisz, bo ci się znudzi. W końcu całe zło na świecie to moja wina. Pieprzcie się wszyscy! – krzyknęła, kierując się w stronę wyjścia.
Nie przypuszczałem, że takie słowa padną z ust Darcy. Myślałem, że nieco się zmieniła i już nigdy nie będzie tą samą gówniarą, sprawiającą wszystkim dookoła przykrość. Niestety, pomyliłem się. Może miała rację, że wtedy zachowałem się jak dupek, ale nie musiała mi wytykać błędów z przeszłości, skoro doskonale zdawałem sobie z nich sprawę i cholernie ich żałowałem. Zresztą to było tak dawno temu. Już nie byłem tym samym człowiekiem, któremu woda sodowa odbiła do głowy. Zmieniłem się. Byłem znów tym chłopakiem, któremu można było zaufać, który potrafił się bawić, który był zwykłym kolesiem z sąsiedztwa. To Mandy sprowadziła mnie na ziemię. Oczyściła mi umysł i uzmysłowiła, że powoli zatracałem się w tym wszystkim. Kiedy zacząłem się opiekować córką, stałem się bardziej odpowiedzialny, troskliwy i przede wszystkim stawiałem czyjeś dobro nad swoim.
Moje przemyślenia przerwał lekarz, który spytał czy byliśmy kimś z rodziny tej uroczej dziewczynki, która trafiła do nich parę godzin temu. Miałem nadzieję, że przekaże nam same dobre informacje. Nie zniósłbym, gdyby pojawiły się jakieś komplikacje. Chwyciłem za dłoń Abigail i splątałem nasze palce, wyczekując tego, co miał nam do powiedzenia wysoki mężczyzna. Obecność dziewczyny dodawała mi otuchy. Patrzyłem na niego z niecierpliwością. No dalej, mów wreszcie!
– Na szczęście wszystko w porządku, małej nic nie grozi – powiedział, a ja mogłem odetchnąć z ulgą. – Upadek był groźny, aczkolwiek wszystko zakończyło się pomyślnie. Cóż, może i Hayley jest poobijana, rękę ma złamaną, jednak nic już nie zagraża jej życiu. – Miałem ochotę pocałować go w czubek łysej głowy.
– Możemy się z nią zobaczyć? – spytałem, patrząc z zaciekawieniem na doktora.– Na razie nie. Dziewczynka jeszcze śpi. Poinformujemy was, gdy się obudzi.
Skylet
Wracałam właśnie z zakupów. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz byłam w centrum handlowym. Odkąd Abbie nie mieszkała już ze mną, czułam pewną pustkę. Więcej czasu poświęcałam pracy przez co nie miałam nawet chwili na odpoczynek, bądź jakąkolwiek rozrywkę. Cieszyłam się, że układało jej się z Louisem i zdobyła jego zaufanie. Nadal nie miałam pojęcia co zamierzała zrobić z tym całym planem. Na jej miejscu już dawno porzuciłabym ten chory pomysł i zajęła się pielęgnowaniem swoich relacji z Tommo, Darcy oraz Hayley. Fisherówna pasowała do tej rodziny jak ulał, więc nie mogła stracić swojej jedynej okazji, aby po prostu ich wykiwać.
Nie dało się ukryć, że była uzależniona od swojego brata, ale wcale tak być nie musiało. Przecież zawsze może przestać utrzymywać z nim kontakt. Jednak wiedziałam, że było to niemożliwe, ponieważ ciemnowłosa kochała nad życie Danny'ego. To jej jedyna rodzina i nie chciałaby go stracić za żadne skarby. Sama wiedziałam jakim wspaniałym człowiekiem potrafił być szatyn, więc na jej miejscu pewnie też wolałabym już wykonywać ten chory plan niż stracić tak ważną dla mnie osobę. Fisher miał dobre serce i kiedyś znowu będzie tym samym człowiekiem. Gdzieś w głębi serca pozostała cząstka jego człowieczeństwa. Nie mógł stać się bezduszną bestią. Jeszcze nie raz zaskoczy wszystkich swoją dobrocią. Nie mówiłam tak tylko dlatego, że wyznał mi miłość. Wierzyłam w niego całą sobą.
Prawdę mówiąc nasze ostatnie spotkanie nie zakończyło się tak, jak w tych wszystkich romansidłach. Kiedy powiedział, że mnie kochał, od nadmiaru emocji po prostu dałam mu liścia. W tamtym momencie jego zaskoczenie w oczach było nie do opisania. Kazałam mu się wynosić z mojego domu, choć w środku krzyczałam, aby został. Nie uraczyłam go ani jednym spojrzeniem, kiedy opuszczał moje mieszkanie, jednak mentalnie chciałam pochłaniać go wzrokiem. Nie wiedziałam skąd we mnie tyle sprzeczności. Cóż, byłam kobietą. Jedno myślałam, drugie mówiłam, trzecie robiłam, czwartego chciałam, a piąte nie wiedziałam, ale się domyśl.
Wyciągnęłam ze swojej torebki telefon komórkowy. Musiałam zadzwonić do przyjaciółki i dowiedzieć się co u niej słychać. Wybierając numer telefonu, wpadłam na kogoś przez co komórka wylądowała z hukiem na chodniku. Mężczyzna, w którego uderzyłam schylił się po moją własność, po czym podał mi ją. Posłał mi szeroki uśmiech, który mimowolnie odwzajemniłam. Wydawał się sympatyczny.
– Przepraszam. Powinnam się bardziej rozglądać – powiedziałam, lustrując dokładnie wzrokiem mojego rozmówcę. Był niczego sobie. Miał brązowe włosy, delikatny zarost na twarzy, hipnotyzujące oczy i biło od niego niewyobrażalne ciepło. Nie umiałam tego wytłumaczyć, ale wzbudzał moje zaufanie.
– Nie, to ja powinienem cię przeprosić. Specjalnie chciałem wpaść na tak piękną i elegancką kobietę – oznajmił, wprawiając mnie w tym sposób w osłupienie. Był bezczelny, ale w pozytywny sposób. I mi podobało się to. – Tak naprawdę to nie, bo jestem totalną gapą, ale ta wymówka jakoś ciekawiej brzmi. Jestem Liam Payne.
– Skylet O'Donnel – odrzekłam, podając mu dłoń. Miałam nadzieję, że ją uściśnie. On jednak, jak na dżentelmena przystało, ucałował jej wierzch ustami. Ponownie mnie zaskoczył. Rzadko spotyka się takich ludzi. Było w nim coś wyjątkowego. Nie wiedziałam, jak to określić. Był pewnego rodzaju zagadką. Czułam, że długo będę ją rozwikływać. – To może kawa? Co ty na to? – zapytałam niepewnie.
– To będzie dla mnie zaszczyt – odrzekł, ukazując rządek swoich równych zębów.
Szatyn wziął mnie pod rękę, po czym ruszyliśmy w stronę najbliższej kawiarni. Postanowiłam zadzwonić do Abigail innym razem. Teraz czekało mnie przyjemne popołudnie w towarzystwie miłego przystojniaka. To wręcz nierealne, że tacy faceci chodzą po tej ziemi. Najwidoczniej zasługiwałam na to, aby go spotkać.
Darcy
Miałam tego wszystkiego po dziurki w nosie. Ta zdzira popsuła moją relację z Louisem. Bardzo ją lubiłam, ale odkąd Abbie pokazała swoje prawdziwe oblicze, miałam ochotę ukatrupić ją gołymi rękoma i patrzyć z uśmiechem na to, jak umierała w męczarniach. Może zachowywałam się teraz jak psychopatka, lecz nie obchodziło mnie to. Chciałam pozbyć się jej raz na zawsze. Ona musiała zniknąć z mojego życia. Nie, nie chciałam jej zabić. Nic w tym stylu. Nie robiłabym czegoś tak bardzo ryzykownego. Jedynym sposobem na jej odejście od Louisa było oddanie Danny'emu kasy. Sam powiedział, że wtedy bez słowa jego siostra zostawiłaby Lou. Niestety, nie miałam pieniędzy na spłatę długu. Jednak pamiętałam, że wtedy w parku miał dla mnie propozycję. Nie zdradził mi żadnych szczegółów, ale wystarczająco mnie zaciekawił. Obiecał, że jeśli zrobiłabym to, o co mnie prosił, to nasza sprawa magicznie zniknęłaby. Nie będę musiała płacić, a zielonooka wyjechałaby z Londynu. Gdyby będę chciała to zrobić, miałam przyjechać do jego klubu, którego adres dał mi na karteczce. Dlatego własnie stałam przed własnością Fishera.
Po wyjściu ze szpitala weszłam do pierwszego, lepszego autobusu, który tutaj mnie zawiózł. Miałam jeszcze parę oszczędności przy sobie, więc starczyło mi na bilet do Doncaster. Miałam nadzieję, że bez jakichkolwiek trudności pozbędę się tej małpy od siedmiu boleści. Weszłam do budynku i od razu buchnęło mi ciepłe powietrze w twarz. Kolorowe światełka raziły mnie w oczy, a tańczący ludzie ocierali się o mnie. Zapach potu i alkoholu drażnił moje nozdrza. Nie czułam się tutaj najlepiej.
Jakimś cudem dostałam się do baru. Od razu dostrzegłam wysokiego barmana. Spytałam mu się gdzie mogłam znaleźć Danny'ego. Ten odpowiedział mi, że musiałam przejść przez zaplecze i gdy będę na końcu korytarza, to musiałam znaleźć mahoniowe drzwi z napisem Killer. Szłam przed siebie według jego wskazówek i już po chwili znalazłam się w upragnionym miejscu. Bez pukania weszłam do środka i zastałam poszukiwanego przeze mnie szatyna, który popijał whisky z jakimś mężczyzną. Widząc mnie od razu kazał wyjść swojemu towarzyszowi, zwracając się do niego Derek. Chłopak wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi i zostawiając nas samych. Fisher posłał mi firmowy uśmiech, a mi chciało się rzygać na jego widok. Obrzydzał mnie każdy jego gest. Był ucieleśnieniem moich wszystkich koszmarów. Nie chciałam, aby uprzykrzał mi życie. Nie wygrałabym.
– Chcę się pozbyć twojej siostry. Niech zostawi Louisa w spokoju. Powiedz mi jaką miałeś propozycję – powiedziałam na jednym wdechu, lustrując go wzrokiem.
– Wiedziałem, że prędzej czy później do mnie przyjdziesz. Jesteś taka przewidywalna. Usiądź, proszę – nakazał, wskazując na krzesło z czarnym obiciem. Wykonałam jego polecenie, bo nie miałam zamiaru się z nim kłócić o taką głupotę. Jedyne czego mi brakowało to kolejny konflikt z tym debilem. – Chcesz się czegoś napić? – zapytał, przenosząc swoje spojrzenie na barek z alkoholem
– Przejdź do rzeczy – mruknęłam.
– Nie bądź w gorącej wodzie kąpana – rzekł, a ja przewróciłam teatralnie oczami. Też by się niecierpliwił na moim miejscu. – Mam przyjaciela, który ma kumpla i on ma brata. Jest fotografem w magazynie dla facetów. Robi rozbierane sesje dla tej gazety. Laski zdzierają przed nim ciuszki, chłopak pstryka im kilka fotek, po czym umieszcza na jednej ze stron. Moja propozycja jest taka: zrobisz sobie sesje u niego, Johny je wykorzysta, a ja dzięki temu zarobię kasę. Ty nie będziesz miała długu, Abbie wróci do Doncaster. No i będę mieć z tego ogromną satysfakcję. Upokorzenie ciebie jest spełnieniem moich najskrytszych marzeń, miłości moja – wytłumaczył mi.
– Jesteś niezrównoważony psychicznie, prawda? W życiu nie zgodziłabym się na twoją propozycję. Powinieneś się leczyć – mówiłam z podniesionym głosem. Jego zachowanie przechodziło ludzkie pojęcie. Jak mógł to proponować nastolatce? Pieprzony zbok. – Wyobraź sobie, że teraz ta dziewczyna – zaczęłam, wskazując na siebie kciukami – wychodzi z tego cholernego klubo-burdelu.
– Jak chcesz, droga wolna, ale wtedy nigdy nie pozbędziesz się mojej siostrzyczki – zaśmiał się. Wiedziałam, że robił to specjalnie, lecz był cholernie przekonujący. Musiałam to zrobić. Nie tyle co dla siebie, a Louisa. I przede wszystkim Mandy.
– Dobra – zgodziłam się, zakładając kosmyk włosów za ucho.
– Świetnie! Zabierajmy się do pracy.
Zayn
Lou po trzech godzinach w końcu postanowił do nas zatelefonować i wytłumaczyć dlaczego nas zostawił. Rozumiałem, że martwił się o córkę, ale mógł chociaż wysłuchać tego, co miałem mu do powiedzenia. Chociaż z drugiej strony dobrze, że jeszcze tego nie wiedział. Mógł mieć po drodze wypadek od nadmiaru emocji. Albo co gorsza wpaść do Danny'ego i narobić sobie kłopotów. Jego ukochana żyła, ale przez cały ten czas była więziona. To totalnie zmieni mu życie. Musieliśmy ją stamtąd wyciągnąć. Nigdy nie zostawilibyśmy jej w tym miejscu samej.
Postanowiłem pojechać do Londynu. Nie mogłem dłużej czekać. Chciałem wszystko opowiedzieć przyjacielowi. Harry'emu nic nie szepnąłem. To niebieskooki powinien najpierw się o tym dowiedzieć. To dotyczyło jego. Przemierzałem korytarze szpitala. Szukałem Louisa, bądź jego dziewczyny, ponieważ emocje we mnie aż kipiały. Nie przypuszczałem, że ten gnojek Danny mógł być tak okrutny. To potwór. Nie było w nim krzty empatii. Liczyły się tylko jego chore biznesy. Wiedziałem, że razem go pokonamy. Może w pojedynkę byliśmy dla niego nikim, ale jako zespół byliśmy niczym tsunami. Zresztą zawsze mogliśmy to zgłosić na policję, a wtedy już by się nie wywinął. Przepowiadałem mu dożywocie za kratkami.
Po kilkunastu minutach znalazłem osobę, której tak zawzięcie szukałem. Przywitałem się z Abbie, a następnie zacząłem wysłuchiwać przeprosin Louisa. Opowiedział mi o wypadku Hayley oraz kłótni z Darcy. Miałem nadzieję, że ta dwójka szybko się pogodzi. Wziąłem kumpla na ubocze i już miałem mu wyjawić kogo spotkałem w klubie, lecz niestety w tym najbardziej oczekiwanym przeze mnie momencie, przyszedł lekarz. Mężczyzna oznajmił, że mała się wybudziła. Dwudziestoparolatek chciał od razu ruszyć do swojej córeczki, jednak zatrzymałem go. Nakazał Abigail iść samej, twierdząc, że zaraz do niej dołączy.
– Zayn, powiesz mi później, okej? Naprawdę chciałbym się teraz zobaczyć z Hay, Muszę się dowiedzieć, jak się czuje – rzekł, po czym ruszył wolnym krokiem w stronę sali trzylatki. Nie potrafiłem nadal dusić tego w sobie.
– Mandy żyje! – wypaliłem bez zastanowienia.
CUDO <3 kocham twojego bloga,
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać next!!!
Skomentujesz? leonetta16.blogspot.com
O matko!Wreszcie się dowiedział , trochę to trwało...Ale powiedział.Już nie mogę się doczekać następnego.Dużo weny kochana ♥
OdpowiedzUsuńO matko o matko!!!! No w końcu!!! Teraz Abbie spierdzieli im stąd i wszyscy będą szczęśliwi i oni uwolnią Mandy i Lou będzie z nią żyć długo i szczęśliwie,a Abbie będzie gnić i tyle. NIENAWIDZĘ ABBIE. NIECH LOU BĘDZIE Z MANDY!!!! PROSZĘ,PROSZĘ,PROSZĘ!!!!!!!!!!!!!!! WSZYSCY CHCĄ ŻEBY TA DWÓJKA BYŁA RAZEM WIĘC NIECH TAK SIĘ STANIE !!!!!!!!!!!!! PROOOOOOOOOOSZĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ <3333333333333333
OdpowiedzUsuńO bosz, o bosz, o bosz !!! Powiedział mu !! Nareszcie po tych męczarniach które nam sprawiłaś, nareszcie mu powiedział :D
OdpowiedzUsuńChciałam też powiedzieć że, bardzo lubię Darcy :D Chyba dlatego że tak samo jak ona nienawidzę Abbie ( może trochę bardziej jej nie lubię XD )
Do następnego :*
Aaa !! Ile emocji !! Trochę szkoda że taki krótki no, ale też masz swoje życie :) A teraz rozdział hmm.. No Zayn jest mądrym człowiekiem wykrzykując to że Mandy żyje! Bardzo duże brawa dla autorki za wymyslenie tego :D no i ogólnie rozdział super ;) Jak zwykle . Życzę dużej weny i żebyś napisała szybko rozdział ;) // Mery
OdpowiedzUsuńJebłam.... kiedy next ? Tyle emocji.
OdpowiedzUsuńNie wiem jeszcze :)
UsuńIle się dzieje XD
OdpowiedzUsuńLiaś i Skylt? Ciekawie się zapowiada. Jaki z niego dżentelmen, omg *.*
Na kogo mamy głosować? :D
Na ostatniego bloga w sondzie :)
UsuńCzytam!
OdpowiedzUsuńBoooskie !
Ja nwm co napisać... to jest nie do opisania.
I te zakończenie!
Boże proszę dodaj rozdział jak najszybciej.. bo umre hahhahahhaha
:* NEEXTA! :D
<3333333333333333333 love love l,o,v,e <333333333333333333
OdpowiedzUsuńCholera jasna, nie mam pojęcia co napisać. Ten rozdział był po prostu genialny. Pomysł i jego realizacja po prostu powala na łopatki. Emocje były od początku do końca, a nawet po przeczytaniu nadal byłam podekscytowana i nie mogłam uwierzyć, że Zayn naprawdę wykrzyczał całą prawdę. Jestem cholernie ciekawa co teraz zrobi Loui, jak zareaguje i w ogóle, co to z nim będzie i z Abbie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Abbie, ale od ostatnich dwóch rozdziałów jakoś mnie irytuje i mam jej dość. To chyba przez to, że tak podle potraktowała Darcy. Mogłaby w końcu wyznać całą prawdę i mieć czyste sumienie, a nie kłamać trzy po trzy, bo potem będzie jeszcze gorzej, kiedy cała prawda wyjdzie na jaw. Ale się jej dostanie!
Może i zachowanie Darcy było okropne, ale ja ją rozumiem. W końcu jest jeszcze nastolatką i musi przeżywać coś takiego. Do tego ta sucz Abbie. Ja na jej miejscu zabiłabym Abigail tak, żeby nikt nie zorientował się, że to była jej sprawka, ale to tylko ja. Ogólnie to pokochałam postać Darcy.
Byłam przerażona tym co stało się Hayley, ale na szczęście żyje i ma się w miarę dobrze. Przynajmniej jeden ''problem'' z głowy.
Muszę przyznać, że totalnie mnie zamurowało, kiedy przeczytałam fragment, gdzie Danny proponuje Darcy kilka nagich zdjęć na okładkę jakiegoś magazynu dla facetów. Czy on do reszty ocipiał? Przepraszam za wyrażenie, ale ja po prostu nie mogę uwierzyć, że on jest takim posranym idiotą.
Darcy kretynko! Ja wiem, że chcesz mieć to wszystko za sobą i w ogóle, ale zawsze jest jakieś wyjście, a pójście na kompromis wcale nie jest dobrą decyzją, a przynajmniej w tym wypadku.
Jestem niemal pewna, że jak Darcy zrobi te zdjęcia, to Niall jakimś cudem się o tym dowie, albo zobaczy okładkę tego magazynu i będzie w totalnym szoku, a Darcy będzie miała wykład i w ogóle masakra.
No tyle emocji, że ja pierdziele. Dobra, koniec beblania, bo mam strasznie gorąco w pokoju i za chwilę się rozpłynę. No, ale nieważne.
Życzę dużo weny oraz czasu. No i pozdrawiam. :))
jeeeeejku! louis sie dowiedzial o mandy! a abbie mnie juz denerwuje, nawet sama nwm czemu ahaha, czekam na nastepny! :)
OdpowiedzUsuńTaki moment i koniec haha :D Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, oby tak dalej xx
Omg ! W końcu Lou sie dowiedział ! *.* Jestem ciekawa co dalej ! Nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału ;))
OdpowiedzUsuńNatalie ♥
wstrzymałam powietrze jak Zayn wziął na bok Louisa,i wiedziałam że oczywiście coś stanie na przeszkodzie! nie wiem czemu ale mam takie wrażenie,że Louis nie usłyszał tego co zawołał Zayn,albo mu nie uwierzył,albo Abbie wyperswaduje mu to z głowy...matko,nie wiem,ale mam złe przeczucia w każdym bądź razie :D
OdpowiedzUsuńjednak mam nadzieję,że jest szansa iż to TYLKO przeczucia i będzie całkiem inaczej ^^
kobieto,mówiłam to tysiąc razy i powiem jeszcze raz: twój styl pisania jest genialny.a ten cytat: ''Jedno myślę, drugie mówię, trzecie robię, czwarte chcę, a piąte nie wiem, ale się domyśl.'' porwał moje serce,poważnie.
mistrzostwo.kocham cię! :*
http://alwaysgleamofhope.blogspot.com/
aa i zapomniałam jeszcze dodać że uwielbiam temperament Darcy,ale to na co się zgodziła jest okropne! :(
OdpowiedzUsuńbuziaczki xx
Nie mogę uwierzyć w to co tutaj się dzieje. Cholera, trzasnęłabym Darcy w twarz i pokazała gdzie jej pieprzone miejsce. Znowu zaczyna mnie wkurzać i mam ochotę naprawdę coś jej zrobić. Tak samo dla Mandy, rany dlaczego one tak przeszkadzają dla Abbie i Lou? Dlaczego to robią? Dlaczego Zayn musiał spotkać Mandy? Naprawdę jestem zła, bo to nie miało tak być. Znając życie teraz wszystko zacznie się walić bo CUDWONA Mandy wróci. Ale przecież Lou przyznał się, że kocha Abbie, Boże. On ją znienawidzi, a ja nie będę mogła na to patrzeć. Dlaczego mi to robisz? :c
OdpowiedzUsuńW każdym razie cudowny rozdział z resztą tak jak zawsze i życzę Ci samych sukcesów :)
Pozdrawiam i życzę weny xx
Świetny *_*
OdpowiedzUsuńW takim momencie.. ;-; Teraz musze czekać ;-;
OdpowiedzUsuńCzytam :)
OdpowiedzUsuń