Uwaga! Rozdział zawiera treści erotyczne.
Przed oczami miałam obraz pięknego Edenu. Poczułam lekki powiew ciepłego powietrza i promienie słoneczne padające na moje dłonie. Spojrzałam w górę i zobaczyłam cudowne, błękitne niebo, a na nim białą chmurę w kształcie ogromnej gołębicy. Skrzydła ptaka były rozłożone w geście opieki nad całym niesamowitym, a zarazem malowniczym krajobrazem oraz wszystkim co żyje.
Zauważyłam blask wyłaniający się zza wzgórza. Bez wahania ruszyłam w kierunku światła. Obserwowałam niezwykłe gatunki nieznanych mi dotychczas roślin. Jedne były duże, rozłożyste, a inne mniejsze, lecz równie piękne. Każda roślina miała swój wyjątkowy kolor. Po pewnym czasie zauważyłam, że brakuje zwierząt.
Gdy dochodziłam do szczytu wzgórza, blask zmieniał kolory: raz był złocisty, raz srebrzysty. Po kilku krokach w końcu znalazłam się na szczycie. Widok, który zobaczyłam z góry bardzo mnie zaskoczył. Krajobraz był przepiękny. Mój wzrok jednak przyciągnął blask, który odbijał się od gładkiej, czystej i przejrzystej tafli jeziora. Brzeg wyścielony był złocistym piaskiem. Zauważyłam, że wokół jeziora hasały się różne gatunki zwierząt. O dziwo! Wszystkie żyły ze sobą w niespotykanej harmonii. Nawet swoi odwieczni wrogowie, między innymi: lew i antylopa.
Ten widok bardzo mnie zdziwił, więc postanowiłam zejść w dół doliny. To co tam zobaczyłam wzbudzało we mnie mieszane uczucia. Stała tam bowiem postać znana mi od dzieciństwa i bliska mojemu sercu. Był to Louis Tomlinson. Podeszłam bliżej i gdy dotarło do mnie, że wzrok mnie nie myli, bez chwili zastanowienia chciałam rzucić mu się na szyję, jednak w tym najbardziej wzruszającym momencie przypomniałam sobie wszystko, co wyrządził mi przez ostatnie trzy lata. Było tego naprawdę sporo.
Odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Nagle moje ciało zaczęło się palić, jednak nie czułam bólu. Przyglądałam się swoim dłonią, które płonęły. Uniosłam wzrok do góry i dostrzegłam jak mój były przyjaciel trzyma na rękach
– Wstawaj śpiochu! – Usłyszałam krzyk Amandy skaczącej po moim łóżku. Czasami zachowywała się zupełnie jak dziecko. Przetarłam zaspane oczy i ujrzałam moją przyjaciółkę, która uśmiechała się wesoło. Chyba nieźle się bawi. – Kobieto, jest dziesiąta, a ty jeszcze śpisz? Nie widziałyśmy się dwa dni, więc wzięłam wolne i zamierzam wyciągnąć cię na miasto – oznajmiła mi, gestykulując przy tym rękoma.
– Daj mi spokój, chcę spać – powiedziałam lekko zachrypniętym głosem. Przykryłam się kołdrą po samą szyję i próbowałam jeszcze choć na chwilę usnąć, jednak wiedziałam, że Jeffrey nie da mi spokoju. Jak się na coś uweźmie, to...
– Nie ma spania! Zaraz ci tu jakieś fajne ciuszki przyszykuję i idziemy na zakupy, a później jakąś dobrą kawę. Ja stawiam – oznajmiła przyjaciółka i usłyszałam jak zaczęła grzebać w mojej szafie poszukując jakiś przyzwoitych ubrań. – O! Ta bluzka i te spodnie są świetne – rzekła, rzucając we mnie odzieżą, po czym podeszła do drugiej szafki. – Jeszcze jakąś bieliznę ci wezmę. – Usłyszałam jak wysuwa szufladę z bielizną i zaczyna w niej grzebać. – A to co? Pamiętnik? – spytała nie ukrywając przy tym swojej ciekawości. Moje oczy momentalnie się otworzyły i wyglądały jak pięciozłotówki. Nikt nie miał nigdy znaleźć tego głupiego pamiętnika. Przecież pisałam go od siódmego roku życia i były w nim zawarte wszystkie moje najskrytsze sekrety. – Spędziłam z Louisem dzisiaj cudowny dzień – zaczęła czytać na głos treść mojego zeszytu, w którym opisywałam każdy moment swojego życia. Szybko wstałam z łóżka i wyrwałam jej z rąk moją własność zanim zdążyła jeszcze cokolwiek przeczytać. Odłożyłam pamiętnik na swoje miejsce. Spojrzałam na nią badawczo.
– Będę gotowa za piętnaście minut, masz tu na mnie czekać i nawet nie waż się go dotykać, jasne? – zapytałam, mówiąc do niej bardzo powoli, a ona uśmiechnęła się wesoło i przytaknęła mi głową. Mam nadzieję, że dotrzyma swojej obietnicy.
***
Właśnie wróciłam z miasta. Dwie godziny spędzone z Amandą bardzo poprawiły mi humor. Dzięki niej przestałam myśleć o wszystkich problemach, których w ostatnim czasie miałam naprawdę dużo. Jeffrey jest najbardziej pozytywną osobą w moim życiu. Cały czas się śmieje, żartuje i podnosi na duchu. Na nią nigdy nie da się gniewać, nawet jeśli ktoś bardzo by tego chciał. Po prostu się nie da! Serio.
Przyjaciółka wykupiła dzisiaj chyba całą galerie handlową. Nie rozumiem po co jej tyle rzeczy, jak i tak później nic z tego nie nosi. Większość jej odzieży ma nawet nieoderwane metki. Natomiast ja – nie kupiłam nic. Mam wystarczająco dużo ubrań, a poza tym nie stać mnie na nowe. To znaczy stać, ale pieniądze muszę odkładać dla Danny'ego. Nie wiem co zrobiłabym, gdyby moje wszystkie oszczędności nagle zniknęły. Chyba popełniłabym samobójstwo, ponieważ to byłaby tragedia!
Do moich uszu dobiegł hałas sprzed domu. Jakieś wesołe krzyki, donośne śmiechy i warkot silnika. Postanowiłam sprawdzić co jest przyczyną tych dźwięków. Podeszłam szybko do okna i przez białą firankę wyjrzałam na zewnątrz.
Ujrzałam całe One Direction pakujące jakieś rzeczy do bagażnika. Cały czas sobie żartowali, bądź gonili wokół samochodu. Jak dzieci – pomyślałam, kiedy Harry zabrał paczkę chrupek jak mniemam Niallowi. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Widząc Louisa i jego przyjaciół od razu przypomniała mi się sytuacja sprzed dwóch godzin. Podeszłam do szuflady i wyjęłam z niego mój pamiętnik z czarną okładką. Usiadłam po turecku na łóżku i otworzyłam zeszyt na pierwszej stronie.
– Pamiętniczku! Nie uwierzysz! Dzisiaj po raz pierwszy pokłóciłam się z Lou. Na szczęście wszystko jak zawsze zakończyło się happy endem – zaczęłam czytać na głos treść kartki, a w mojej głowie pojawił się obraz z tamtego dnia.
Wspomnienie
– Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Do tego najlepszymi – odrzekł smutno Louis, patrząc na mnie swoimi niebieskimi tęczówkami. – Jak mogłaś mi to zrobić?
– Ile razy mam ci powtarzać, że wciąż nimi jesteśmy? Naprawdę nikomu nie powiedziałam, że... – zaczęłam, ale nie było dane mi dokończyć.
– Znowu kłamiesz – przerwał mi w połowie drugiego zdania. – Nie odzywaj się do mnie! – krzyknął mój ośmioletni przyjaciel i z obrażoną miną odszedł ode mnie.
Usiadłam na murku, który znajdował się na placu zabaw w pobliżu mojego domu. Dlaczego on nie chciał mi uwierzyć? Przecież nikomu nie wygadałam jego tajemnicy. Jako mój przyjaciel powinien mi ufać, jednak tego nie zrobił. Wierzył w plotki. Nie mi. To bolało najbardziej. To wprawiało mnie w przygnębienie. Po moim policzku zaczęły spływać pojedyncze łzy, których nawet nie chciało mi się otrzeć. Nie miałam pojęcia ile tutaj już siedziałam. Nie interesowało mnie to. Chciałam pobyć sama.
Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. Odwróciłam się do tyłu i ujrzałam Louisa ze skruszoną miną. Usiadł koło mnie i złapał mnie za moją drobną dłoń.
– Przepraszam Mandy, że ci nie uwierzyłem. Dowiedziałam się właśnie, że to nie ty im to powiedziałaś – rzekł, głaszcząc palcem moją dłoń. – Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, jesteś dla mnie najważniejsza i nie chcę cię stracić, bo cię kocham.
– Tak jak się kochają dorośli?
– Nie, ja cię kocham naprawdę.
Po moim policzku popłynęła samotna łza, którą szybko otarłam. Nie pamiętałam, że Louis mi coś takiego wtedy powiedział, ale przyznaję, że było to naprawdę słodkie, choć wiem, że po prostu kłamał. Wierzyłam w każde jego słowo, lecz teraz wiem, że wcale nie mówił tego szczerze. Rzucał słowa na wiatr, by tylko polepszyć mój humor i nie brał pod uwagę tego, że mogę je wziąć na poważnie. Ale czego ja oczekiwałam? Przecież byliśmy tylko dziećmi. Dziećmi, którzy jeszcze nie znali życia.
– Dzisiaj był bardzo słoneczny dzień. Spędziłam go z Louisem – przeczytałam kilka następnych linijek jednej ze stron pamiętnika i zaczęłam wszystko sobie przypominać.
Wspomnienie
– Lou, nie zmusisz mnie. Doskonale wiesz, że nie umiem pływać – powiedziałam, patrząc na swojego najlepszego przyjaciela. Trzynastolatek uśmiechał się do mnie wesoło, ukazując przy tym rządek swoich równych, śnieżnobiałych zębów. Stojąc w samych czarnych bokserkach wciąż mnie namawiał, abym weszła do basenu.
– Mandy, przecież nic ci się nie stanie. To tylko woda. Obiecuję, że cały czas będę przy tobie i cię nie puszczę – oznajmił, podchodząc do mnie kilka kroków bliżej.
– Obiecujesz?
– Obiecuję.
Posłałam mu delikatny uśmiech, a on wziął mnie na ręce i wskoczył ze mną do basenu. Woda naleciała mi do uszu, nosa oraz oczu. Przestraszyłam się nie na żarty, bałam się, że utonę, dlatego też mocniej ścisnęłam szyję Louisa, którą oplotłam swoimi rękoma. Zamknęłam swoje oczy i czekałam na dalszy ciąg wydarzeń.
– Mandy, już po wszystkim. Jesteśmy na powierzchni – odezwał się przyjaciel i cicho się zaśmiał widząc moją przerażoną minę. Rozbawiła go ta sytuacja. Bardzo.
– Nie puściłeś mnie.
– Nigdy nie puściłbym cię. Przecież obiecałam. Ja zawsze dotrzymuję obietnic.
– Już nawet wtedy kłamałeś, Tomlinson. Nigdy nie dotrzymujesz obietnic – rzekłam, przewracając pamiętnik na inną stronę. – Zabawa Halloweenowa u Lilly była fantastyczna! Nie uwierzysz co musiałam zrobić! Molly wymyśliła, że zagramy w "Siedem minut w Niebie" – zaczęłam czytać kolejne zapisane na kartce słowa.
Wspomnienie
Już od przeszło dwudziestu minut graliśmy w "Siedem minut w Niebie". Na szczęście ani razu jeszcze nie musiałam być zamykana z jakimś chłopakiem w schowku na miotły i całować się z nim. Mam piętnaście lat, ale przyznam, że bardzo się stresowałam, ponieważ jeszcze nigdy w życiu się nie całowałam. Wiem, że może jest to trochę obciachowe, ale przyznaje: Ja Mandy Lane, jeszcze nigdy w życiu nie całowałam się z żadnym chłopakiem. Mam nadzieję, że mój pierwszy pocałunek będzie wyjątkowy. To będzie jedno z najważniejszych przeżyć w moim życiu.
Moje serce zamarło, gdy butelka kręcona przez Johna wskazała właśnie mnie. W końcu nadszedł ten moment. Po raz pierwszy miałam pocałować jakiegoś chłopaka.
– Hm, Mandy – zaczął zastanawiać się blondyn, patrząc na wszystkich chłopaków grających z nami w grę. – Będziesz musiała pocałować Louisa – rzekł.
Nie! Własnie się tego obawiałam. Przecież ja i Tommo jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a najlepsi przyjaciele się nie całują! Nie mogę go pocałować. To może zniszczyć naszą przyjaźń. W sumie chyba lepsze jest całowanie LouLou niż Carla jedzącego swoje smarki, bądź Jeremy'ego nie myjącego zębów. O wiele lepsze.
Lou posłał mi słaby uśmiech i weszliśmy do schowka na miotły. Organizatorka przyjęcia zamknęła za nami drzwi i zgasiła światło, aby zrobić nam nastrój. Wszyscy uczestnicy zabawy pewnie w tym momencie przyłożyli swoje uszy do drzwi, by podsłuchać czy naprawdę się całujemy. W takich momentach zaczynam żałować, że zgadzam się na te wszystkie durnowate gry, które wymyślają moi rówieśnicy.
– Jeśli nie chcesz, to wcale nie musimy tego robić – powiedział, kładąc swoją prawą dłoń na moim ramieniu. Dlaczego kiedy mnie dotknął przeszły mnie takie przyjemne dreszcze wzdłuż pleców? To jest naprawdę dziwne, nigdy czegoś takiego nie czułam.
– Przecież wypadło na nas. Chyba, że ty nie chcesz – odparłam smutno.
– Chcę – zapewnił mnie szybko. On... on chce się ze mną całować?
– Chcesz? – zapytałam zdziwiona.
– Chcę. Bardzo chcę, mała.
– Obiecaj mi jedno – zaczęłam mówić nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. – Ten pocałunek nigdy nie wpłynie na naszą przyjaźń – powiedziałam ochrypniętym głosem.
– Obiecuję.
– Musisz wiedzieć jeszcze coś.
– Co takiego?
– Jeszcze nigdy się nie całowałam.
– Naprawdę? Chodź, pokażę ci jak to się robi.
Przyjaciel złapał mnie za mój prawy policzek i patrząc mi cały czas w oczy, delikatnie musnął moje bladoróżowe usta. Nie miałam pojęcia, że to aż tak przyjemnie uczucie. Rozszerzył mi końcówką języka moje wargi, po czym włożył mi cały języczek do ust. Zaczął mnie czule całować. Gdy tylko odwzajemniłam pocałunek, zaczął mnie całować zachłanniej i namiętniej. Zarzuciłam swoje ręce na jego ramiona. Nasze języki zaczęły tańczyć swój dziki taniec. Czułam się jak w Niebie. W końcu nie bez powodu ta gra nazywa się "Siedem minut w Niebie". Gdy skończyliśmy się całować, spojrzeliśmy sobie w oczy i cicho się zaśmieliśmy. Właśnie przeżyłam swój pierwszy pocałunek. Najlepsze w tym było, to że on chciał. Chciał mnie pocałować.
– Nie wierzę, że się z tobą całowałam. Zaraz puszczę pawia – powiedziałam, udając, że wymiotuję, po czym przewróciłam pamiętnik na ostatnią stronę. – Wyjechał. On naprawdę mnie zostawił. Nigdy nie czułam się tak źle. Czuję się jakbym była nikim. Takim wielkim, okrągłym zerem – przeczytałam kilka zdań łamiącym się głosem.
Wspomnienie
– Obiecaj, że o mnie nie zapomnisz, będziesz dzwonił codziennie i że będziesz przyjeżdżał tak często jak to możliwe – rzekłam, wypłakując się w jego koszulkę w paski. Głaskał mnie dłonią po plecach i rysował na nich nieznane mi wzory.
– Mandy...
– Obiecaj.
– Obiecuję.
– Nie wierzę w to, że wyjeżdżasz. Będzie mi ciebie strasznie brakować. Nie wyobrażam sobie teraz Doncaster bez ciebie, Louis – zaszlochałam głośno.
– Przecież nie wyjeżdżam na zawsze, mała. Będę cię odwiedzał tak często jak to tylko możliwe. Nie dam ci o mnie zapomnieć. Jesteś przecież dla mnie wszystkim.
– Wszystkim?
– Tak – powiedział, spoglądając głęboko w moje oczy. Założył mi niesforny kosmyk moich włosów za ucho, po czym pogłaskał dłonią mój blady policzek. Przybliżył się do mojej twarzy. Nasze usta dzieliły tylko centymetry. Po chwili wpił się w moje usta. Odwzajemniłam jego pocałunek. Całowaliśmy się namiętnie, zachłannie i z pożądaniem. Zachowywaliśmy się jak zwierzęta wypuszczone na wolność. Chłopak uniósł mnie do góry za pośladki i usadowił na swoich biodrach. Oplotłam go wokół pasa swoimi nogami, a rękoma wokół szyi. Delikatnie położył mnie na łóżko cały czas mnie całując. Zaczął muskać moją szyję. Odchyliłam głowę do tyłu, aby zrobić mu lepszy dostęp do miejsca, w którym właśnie składał pocałunki. Nawet nie wiem jakim cudem zniknęły nasze koszulki. Zaczął błądzić językiem po moim brzuchu, zjeżdżając coraz niżej i niżej. Po chwili przyjęłam inicjatywę i to ja górowałam nad nim.
Składałam mokre pocałunki na jego torsie, raz po raz gryząc go delikatnie. Słyszałam jego ciche pojękiwania, co jeszcze bardziej motywowało mnie do odważniejszych ruchów. Zabrałam się za jego zamek przy spodniach, a on w tym czasie pozbył się moich szortów. Po kilku minutach leżał na mnie w samych bokserkach, natomiast ja miałam na sobie stanik oraz czarne figi. Ponownie zaczął całować moje malinowe usta, jednak tym razem bardziej czule. Poczułam jego dłonie majstrujące przy moim zapięciu od stanika. Po kilku próbach w końcu udało mu się go odpiąć. Zdarł go zębami ze mnie i gdy zdałam sobie sprawę, że Louis widzi moje piersi, na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale wstydziłam się go. Zaczął całować, ssać, gryź moje twarde sutki. Strzeliłam jego gumą przy bokserkach, a on się łobuzersko uśmiechnął i pozbył się swojej bielizny, odkrywając przy tym swoją męskość. Przyznam, że wtedy zawstydziłam się jeszcze bardziej, choć nie powinnam. W końcu będąc maluchami nie raz widziałam jego przyjaciela.
Moim oczom ukazał się jego członek. Odwróciłam wzrok, a Lou zaśmiał się cicho. Po chwili pozbył się także moich fig. Zaczął językiem pieścić moją intymną strefę. Wydawałam z siebie ciche jęki. Kiedy otarłam kolanem o jego kolegę, poczułam, że jest strasznie twardy. Spojrzał się wtedy w moje oczy i uśmiechnął delikatnie.
– Chcę tego.
– Jesteś pewna?
– Jak nigdy w życiu.
Gdy tylko się zgodziłam, przyjaciel momentalnie we mnie wszedł. Wydałam z siebie głośny jęk, czując jego członka w sobie. Zacisnęłam dłonie na krawędziach łóżka. Chłopak zaczął ruszać swoimi biodrami w przód i w tył, doprowadzając mnie tym sposobem do szaleństwa. Uniosłam swoje biodra do góry, a po chwili wygięłam się w łuk. Pchnięcia były coraz mocniejsze, a my wydawaliśmy na przemian głośne jęki. Miałam nadzieję, że moi rodzice ani siostra nas nie usłyszą. W pewnym momencie Louis potwornie mocno i boleśnie we mnie wszedł, że wydarłam się na całe gardło, wbijając mu przy tym swoje paznokcie w plecy. Doszliśmy w tym samym momencie. Odnalazłam Niebo. Moje prywatne. Oazę szczęścia. To było cudowne uczucie.
Po skończonym stosunku opadliśmy cali spoceni na łózko i słyszałam tylko nasze ciężkie oddechu, które wydawaliśmy na przemian. Och, ja właśnie straciłam cnotę.
– Nie wierzę, że zrobiłem to ze swoją najlepszą przyjaciółką.
– Żałujesz? – spytałam, podnosząc się na łokciach i patrząc mu w oczy.
– Wręcz przeciwnie.
– Nie zapomnisz o mnie?
– Żartujesz?
– Będziesz dzwonił?
– Codziennie.
– Louis – zaczęłam niepewnie. – Czy ty mnie kochasz?
– Jak nikogo innego.
Po kilkunastu minutach usnęliśmy z swoich objęciach. Przy nim czułam się taka bezpieczna i przede wszystkim kochana. Nie wyobrażam sobie, że nie będę już go miała na co dzień i nie będę mogła widzieć jego uśmiechniętej twarzy. Będę tęsknić.
Obudziłam się mniej więcej o godzinie siódmej. Rozejrzałam się po pokoju, ale nigdzie nie widziałam Louisa ani jego rzeczy. Szybko ubrałam się w swoje wczorajsze ubrania i ruszyłam w stronę jego mieszkania. Zapukałam do mahoniowych drzwi, które otworzyła mi jego mama. Zapytałam gdzie jest mój przyjaciel, lecz odpowiedź jego rodzicielki wcale mnie nie ucieszyła. Ani trochę. Wręcz przeciwnie.
– Louisa już nie ma. Wyjechał piętnaście minut temu.
Nie mogłam uwierzyć, ze mnie zostawił bez pożegnania. I to jeszcze po nocy, którą spędziliśmy razem. Myślałam, że mu na mnie zależało. Widocznie się myliłam. Do moich oczu napłynęło mnóstwo łez i nie zważając na Jay zaczęłam biec przed siebie. Chciałam uciec, ale nie wiedziałam dokąd. Miałam wszystkiego dosyć.
– Mandy, zaczekaj! – Usłyszałam głos pani Tomlinson.
Kończąc czytać ostatnie słowo zapisane w pamiętniku wybuchłam szlochem. Moje serce znowu zostało rozbite na milion małych kawałeczków. Jak on mógł? Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego kłamał? On nawet nie ma pojęcia jak to cholernie boli.
Rzuciłam pamiętnikiem o ścianę. Chciałam wyładować na czymś lub na kimś swoją złość. Najchętniej na Louisie, bo to wszystko jego wina. To przez niego.
– Nigdy ci tego nie wybaczę...
Ja tu czekałam na jakąś akcje, a tu ... wspomnienia :>
OdpowiedzUsuńNie powiem, że sie nie zdziwiłam, ale powiem szczerze, że nawet pozytywne to zaskoczenie było :)
jeden z lepszych rozdziałów :)
http://zaczytanakasia.blogspot.com/
wspomnienia też dobre ;), ale rozdział świetny
OdpowiedzUsuńSuper masz blog , a ten rozdział jest fantastyczny ! Zapraszam do mnie na http://simple-swag.blogspot.com/ :>
OdpowiedzUsuńJestem bardzo pozytywnie zaskoczony - świetnie piszesz. Lekko się czyta :)
OdpowiedzUsuńSame plusy, i te cudne tło. Też chcę takie :)
Opowiadanie jak zawsze boski, czekam na nowe rozdziały :)
mlwdragon.blogspot.com
historiaadam.blogspot.com
ja osobiście lubię czytać takie wspomnienia więc rozdział jak najbardziej przypadł mi do gustu ;) przepraszam,że tak raz komentuję,a raz nie,ale jak już kiedyś wspominałam - skleroza xD
OdpowiedzUsuńZnalazłam tego bloga i uważam, że jest zajebisty. :3
OdpowiedzUsuńA ten rozdział to cudo. ;*