wtorek, 23 lipca 2013

9.

Niektórzy uważają, że przyjaźń pomiędzy kobietą, a mężczyzną nie istnieje. Podobno zawsze któraś ze stron poczuje coś do swojego przyjaciela. Jednak ja uważam to za stek kłamstw. Po prostu trzeba traktować tą osobę, jak swoje własne rodzeństwo. Wtedy na pewno ta przyjaźń odniesie sukces. Jestem tego pewna jak niczego innego.

Zayn okazał się naprawdę świetnym przyjacielem i opiekując się mną, wyglądał jak mój starszy brat. Oczywiście pomijając fakt, iż jest ode mnie młodszy. Znamy się zaledwie kilka dni, jednakże, to właśnie jemu bardziej ufam niż Louisowi, który swoją drogą bardzo mnie zawiódł. Wiem, że na Malika mogę liczyć w każdej sytuacji.

Między mną, a Tomlinsonem nie jest tak jak kiedyś i pewnie nigdy nie będzie, ponieważ wciąż jestem na niego zła, lecz myślałam, że chociaż trochę mu na mnie zależy. Najwidoczniej się myliłam. Wczoraj w klubie raz na zawsze pogrzebał szansę na to, że po jakimś czasie, choć ociupinę wybaczyłabym mu jego czyny sprzed trzech lat. W sumie nie sprzed trzech lat, tylko podczas trzech lat, począwszy od nocy przed jego wyjazdem. Wracając jednak do tematu – nie wybaczę mu tego nigdy.

"[...] nie zamierzam latać z przeprosinami za zwykłą dziwką". – To zdanie wciąż dudni mi w głowie. Czy Lou naprawdę ma mnie za taką? Gdyby tylko znał moją sytuacje, może zrozumiałby, że ja musiałam, to zrobić... W sumie, co mnie w ogóle interesuję zdanie Louisa? Przecież się już nie przyjaźnimy, przecież on dla mnie nie istnieje, nie zależy mi na nim, on umarł trzy lata temu, nie chcę go znać... Jasne, jasne, może jeszcze mi powiesz, że wcale cię nie zabolały jego słowa? Usłyszałam głos w mojej głowie, który od przyjazdu szatyna cały czas mi towarzyszy. Niech zniknie.

Czy słowa mojego byłego przyjaciela mnie zabolały? Nawet nie macie pojęcia jak bardzo. Zawsze czyjeś zdanie na mój temat wpuszczałam jednym uchem, a wypuszczałam drugim, nie przejmowałam się tym, co mówią o mnie inni. Interesowała mnie tylko opinia najbliższych. Dziewczyno, przecież on ci jest bliski jak nikt inny. Ponownie usłyszałam ten głos. Głos, który czasami strasznie mnie irytował.

Tomlinson bliską mi osobą? Nie, nie jest mi bliski. Kłamczucha! Ech, kogo ja próbuje okłamać? Znamy się całe życie, wiemy o sobie wszystko: począwszy od ulubionego koloru, po najwstydliwsze sekrety. To z nim przeżyłam pierwszy pocałunek, to z nim przeżyłam swój pierwszy raz. To on był moim pierwszym prawdziwym przyjacielem. Prawdziwym? W sumie nie do końca... Jednak to nie zmienia postać rzeczy. Louis jest mi bliski i nic ani nikt tego nie zmieni.

Wracając do Zayna. Naprawdę jestem mu wdzięczna, że mnie nie zostawił. Ludzie, on siedział ze mną prawie trzynaście godzin! Może nie pocieszał tekstami typu: "Wszystko będzie dobrze", bądź "On tak wcale nie uważa", po prostu był przy mnie. I to mi w zupełności wystarczyło. Cieszę się, że ze mną został. I to bardzo.

Dzisiaj muszę iść do Stana odebrać od niego pieniądze, bo przez tą wczorajszą sytuacje jakoś nie miałam czasu. W końcu wyrwę się z tego bagna. Oddam pieniądze Danny'emu i zacznę szukać jakiejś normalnej pracy. Wszystko zacznie się układać.

Poza tym muszę zająć się Hayley. Przez te wszystkie kłopoty totalnie ją olałam, a to przecież moja córka. Obiecuję, że już niedługo zacznę zachowywać się, jak na dobrą matkę przystało. Będę poświęcać jej jak najwięcej czasu. Kocham ją.

Na szczęście mój ojciec oznajmił mi, że kończy z alkoholem i od jutra zaczyna szukać pracy. Ja już znam te jego od jutra, jednak jestem dobrej myśli. Na dodatek poświęca więcej czasu Hay. Nawet teraz zabrał ją na spacer. Mała uwielbia przebywać na świeżym powietrzu. Ja w jej wieku też uwielbiałam. Louis też.

Darcy natomiast nie odzywa się do mnie od naszej ostatniej kłótni. Może to i dobrze? Może z naszej kolejnej rozmowy wyszłaby niepotrzebna niesnaska?

Usłyszałam, że ktoś dzwoni do drzwi. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Wskazówki wskazywały godzinę jedenastą. Przecież z nikim nie byłam umówiona. Więc kto właśnie przyszedł do mojego domu? Może listonosz? No bo kto?

Ruszyłam w stronę drewnianych drzwi. Otworzyłam je, a w progu ujrzałam Louisa stojącego z tym swoim perfekcyjnym uśmiechem i trzymającego w dłoni bukiet czerwonych róż. Skubany, wiedział, że je uwielbiam. Uroki wieloletniej przyjaźni.

Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, po prostu zamknęłam mu, a raczej zatrzasnęłam z hukiem drzwi przed nosem. Przekręciłam w zamku klucz, aby nie wszedł do mojego mieszkania, po czym zsunęłam się plecami po drzwiach i usiadłam na podłodze.

– Mandy, proszę otwórz mi. Musimy pogadać.

– Nie mamy o czym.

– Owszem mamy – powiedział, po czym zaczął dzwonić dzwonkiem. Jednak po kilku minutach znudziła mu się ta czynność. – Dobra, sama tego chciałaś. Wejdę tak, jak w dzień twoich urodzin – oznajmił i już po sekundzie usłyszałam jego głośne kroki.

Dopiero po chwili doszło do mnie, że drzwi balkonowe w moim pokoju są otwarte. Pędem ruszyłam na piętro i gdy znalazłam się już w pomieszczeniu, ujrzałam Louisa, który właśnie wszedł na górę. Spojrzeliśmy na siebie, po czym równocześnie podbiegliśmy do drzwi. Już prawie je zamknęłam, lecz Tomlinson zaklinował je nogą, więc nie mogłam ich domknąć. Dlatego, że szatyn jest ode mnie przynajmniej o głowę większy i trzy razy silniejszy z łatwością wdarł się do mojego pokoju. Ironia.

 Idź stąd! Przecież powiedziałeś, że nie będziesz latać z przeprosinami za dziwką! 

 Mandy, byłem pijany, przepraszam. Rano nawet nie pamiętałem, że ci coś takiego powiedziałem. Tylko Zayn, gdy przyszedł do domu, to... – mówił.

– Więc to jego sprawka, że tu jesteś? Byłam głupia skoro myślałam, że mogę mu zaufać. Najwidoczniej wszyscy z One Direction tylko potrafią udawać przyjaciół. Faktycznie macie jeden kierunek – powiedziałam, wbijając mu palec w klatkę piersiową – niszczyć innym życie – wyszeptałam cicho, patrząc na niego.

– Kochanie, ja naprawdę nie uważam cię za dziwkę.

– Jasneee, a ja jestem Królowa Elżbieta II i wieczorami ujeżdżam słonie. Poza tym, nie kochaniuj mi tu teraz! Nie jestem żadnym twoim kochaniem, Louis.

– Witaj Elżbietko.

– Lecz się.

– Słuchaj, naprawdę cię przepraszam.

– Tylko przepraszasz i przepraszasz. Znasz jakieś inne słowa? Potrafisz tylko gadać. To twoje mówienie na nic ci się nie przyda. Może w końcu wziąłbyś się za czyny, może gdybyś się postarał, to wybaczyłabym ci, może... – Nie było dane mi dokończyć, ponieważ ten idiota bezczelnie wpił mi się w usta i całował czule moje malinowe wargi. A ja? Ja nie robiłam nic. Stałam w bezruchu zaskoczona jego odważnym ruchem. Trzeba mu jednak przyznać – całował nieziemsko.

Gdy się ode mnie w końcu oderwał, dostał w twarz z liścia. Chyba go zabolało, bo od razu złapał się za policzek i zaczął go masować. Nie wiem dlatego, ale wpadłam w furię. Zaczęłam bić go pięściami po klatce piersiowej, jednak on złapał moje nadgarstki i uniemożliwił mi czynność, którą wykonywałam. Puść mnie, frajerze!

 Jesteś chory człowieku! 

 Powiedziałaś, że mam się wziąć za czyny. 

 Nie o takie mi chodziło, debilu! Jak myślisz, co by pomyślała twoja dziewczyna, gdyby się dowiedziała, że mnie pocałowałeś? Dlaczego zachowujesz się jak jakaś popieprzona gwiazdka?! Kiedyś taki nie byłeś. Zmieniłeś się. Nie liczysz się z uczuciami innych! Najlepiej by było jakbyś stąd poszedł – odezwałam się.

– Strasznie dużo mówisz. Tylko tak mogłem sprawić żebyś przestała gadać i w końcu posłuchała co mam ci do powiedzenia – powiedział, gestykulując przy tym rękoma.

 To mogłeś zasłonić mi buzię. 

 Przecież zasłoniłem. 

 Ręką. Ręką, idioto  westchnęłam. – Dobra, wysłucham cię, ale zaraz po tym grzecznie stąd pójdziesz, bo nie mam czasu, a przede wszystkim ochoty, aby z tobą po prostu rozmawiać, a co najważniejsze przebywać w tym samym pomieszczeniu.

 Dlaczego tam pracowałaś? Masz kłopoty? Powiedz mi. 

 Myślisz, że ci powiem? Niedoczekanie twoje.

 Jesteś dla mnie taka oschła. Nie widzisz, że się staram? 

– Ty też zachowywałbyś się tak w stosunku do osoby, która zostawiła cię na trzy lata samego i nie dawała żadnego znaku życie. Nawet nie masz pojęcia jak się czułam, kiedy wyjechałeś. Zupełnie jak gówno. Codziennie patrzyłam w okno i miałam nadzieję, że wrócisz. Ale wiesz co? Ty nie wracałeś. Nawet nie masz pojęcia, jak wtedy za tobą tęskniłam. No właśnie – wtedy. Teraz? Teraz cię nienawidzę.

Nie odpowiedział nic. Po prostu przytulił mnie tak, jakby w ramionach trzymał największy skarb. Na początku próbowałam mu się wyrwać, lecz nie udało mi się, dlatego po chwili ja także się w niego wtuliłam. Tak dawno go nie przytulałam. Nawet nie macie pojęcia jakie to fantastyczne uczucie. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Do moich nozdrzy dobiegł zapach jego perfum. Używał ich nawet w liceum. Nigdy nie zapomniałabym tego zapachu. Zapachu świeżych cytrusów.

 Idź stąd, Louis – rozkazałam. Mój głos nie był jednak ostry, dlatego też brzmiało to bardziej jak prośba niż rozkaz. Weź się w garść, dziewczyno. Nie łam się.

 Mandy... – zaczął mówić, ale nie było dane mu dokończyć.

 Idź stąd, proszę – przerwałam mu.

 Zadzwonię do ciebie – oznajmił. Analizowałam jego słowa, więc dopiero po chwili zaprzeczyłam. Chciałam, aby do mnie zadzwonił, ale nie mogłam się przyznać.

 Nie, chcę o tobie zapomnieć. 

 Mandy...

 Najlepiej będzie, jak ty też o mnie zapomnisz – rzekłam łamiącym się głosem. Nie chciałam tego, ale to było najlepsze, a przede wszystkim jedyne rozwiązanie. 

 Nigdy o tobie nie zapomnę i tobie też nie dam zapomnieć o naszej przyjaźni. 

Odszedł ode mnie kilka kroków i wyszeptał bezdźwięcznie: "Zależy mi na tobie", po czym wyszedł tą samą drogą co wszedł. Och Louis, mi też zależy. Ale co z tego?

Stałam tak jeszcze minutę. Przejechałam opuszkami palców po wardze, na której czułam jeszcze jego słodki smak ust. Uśmiechnęłam się mimowolnie i zeszłam na dół.


***

Od razu po powrocie do szkoły poszłam do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na spotkania z moją rodzinką, a z Mandy tym bardziej. Cały czas ma do mnie jakieś pretensje i próbuje zachowywać się jak nasza mama. Czy ona nie potrafi zrozumieć, że nigdy jej nie zastąpi? Wiem, że się stara, ale denerwuje mnie jej zachowanie. 

Rzuciłam torbę z książkami w kąt i skierowałam się w stronę wyjścia z domu. Oczywiście moja kochana siostrzyczka, jak zawsze musiała spytać się gdzie wychodzę. Ojej, jaka ona troskliwa. Niech się tylko nie posra z tego wszystkiego.


 Gdzie wychodzisz?  zapytała, dokładnie ilustrując wzrokiem moją osobę.

 Idę się dupczyć, a co?  odpowiedziałam i uśmiechnęłam się złośliwie.

 Darcy, pytam poważnie. 

 Spokojnie, nie wrócę z brzuchem tak jak ty.

 Przeginasz  odparła nieco głośniej niż wcześniej. Oho, chyba się wkurzała. Uwielbiam jak się denerwuje, a tym bardziej z mojego powodu. Kocham to.

 Tylko, że to nie ja mam dziecko z najlepszym przyjacielem. 

 Louis nie jest moim przyjacielem  powiedziała smutno. Chyba nie sądzi, że jest mi jej żal? Jeśli tak uważa, to jest naprawdę naiwna. Nawet aż za bardzo. Nie zna życia.

 No tak, zapomniałam, że oczekujesz od niego czegoś więcej. 

 Wcale, że nie  powiedziała i widząc jej oczy przepełnione złością, od razu się uśmiechnęłam. Chyba zaraz wybuchnie. Cóż, prawda boli najbardziej. Takie życie.

 Jasne, okłamuj się dalej. A teraz wybacz, jestem umówiona, ciao.  

Posłałam jej sztuczny uśmiech i wyszłam z mieszkania. 

***

Weszłam w uliczkę przy Hale Gate i oparłam się o jeden z budynków. Po chwili zauważyłam jak w moją stronę zbliża się zakapturzona postać. Chłopak ustał koło mnie i spojrzał swoimi szarymi tęczówkami. Trzeba dodać, że przećpanymi.

 Co masz dla mnie?  spytałam nie ukrywając przy tym swojej ciekawości.

 To co zawsze  odparł lekko ochrypniętym głosem.

Uśmiechnęłam się mimowolnie i gdy pokazał mi woreczek z białym proszkiem mój uśmiech się poszerzył. Chciałam wziąć towar z jego ręki, ale gdy tylko moja dłoń przesunęła się w stronę woreczka, chłopak zamknął swoją rękę w piąstkę.

 Nie ma nic za darmo, kochanie  powiedział, uśmiechając się do mnie fałszywie, a w jego oku dostrzegłam cwany błysk. Nawet na to nie licz, idioto.

 Ile za to chcesz?  spytałam zniecierpliwiona. Chciałam mieć już woreczek z białym proszkiem w swojej kieszeni, by po chwili móc zażyć narkotyk.

 Trzy patyki.

 Ile?! Nie mam tyle!  krzyknęłam zdziwiona. Co za zdzierca! Muszę załatwić te pieniądze. Muszę! Choć trzeba przyznać, że wysoko się ceni chłopaczyna.

 To już nie mój interes  odparł obojętnie.

 Załatwię pieniądze. Jutro o tej samej porze?

 Dobrze. 

6 komentarzy

  1. Własnie skończyłam czytać :)
    Rozdział świetny, duża obecność dialogów kompletnie mi nie przeszkadza, czasem są potrzebne takie rozdziały :)
    Bardzo się cieszę, że Zayn i Mandy nawiązali taką nić porozumienia, mam nadzieję, że nie zepsują tego, co zaczyna ich łączyć. Wydaję mi się, że Mandy powoli zaczyna mięknąć w stosunku do Lou :)
    Darcy bierze? ;o to mnie zaskoczyłaś. niespodzianka dnia. Jestem bardzo ciekawa, skąd wytrzaśnie pieniądze. Z niecierpliwością czekam na następny! :*

    + teledysk do BSE jest genialny :D Leeroy i Marcel rozwalili totalnie system :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział. :3

    Ciągle gwałce replay i oglądam na okrągło BSE. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest niesamowity, a dialogów jest w sam raz. W końcu doczekałam się dziewiątki.
    Rozpłynęłam się, kiedy Mandy i Louis się pocałowali. Wiem, że ona tego nie odwzajemniła, no, ale przecież mogła!
    Oni muszą być razem, nie ma innej opcji.
    Nie mogę uwierzyć, że Darcy wpakowała się w takie bagno. Jak ona się zachowuje? Dobra, wiem, że jest nastolatką no i moje zachowanie jest praktycznie takie samo jak jej no, ale się nie zgadzam! Ona tylko niszczy sobie życie. Trzeba przemówić jej do rozumu.
    I tak widziałam teledysk chłopaków i jest genialny. I w ogóle piosenka jest idealna i oni są idealni. :D
    PS Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award. Szczegóły u mnie w zakładce “Nominacje”. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Louis, Louis co na to twoja dziewczyna?!
    Fajnie że Zayn i Mandy nawiązali ze sb kontakt. Czyżby Darcy chciała ukraść Mandy kasę?? nie ładnie, nie ładnie. Rozdział jak zawsze genialny nie mogę się doczekać następnego <3 kocham

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Trafiłam na Twojego bloga przez przypadek. I mam zamiar zostać tu dłużej.
    To opowiadanie jest ŚWIETNE!! Fabuła po prostu powala. Masz na nią ciekawy pomysł. Twój styl pisania też jest na wysokim poziomie. Opisy pozwalają na dokładne wyobrażenie danych sytuacji oraz uczuć bohaterów. Z każdym wyrazem rozpływam się w tekście. Jednym słowem, nic dodać, nic ująć.
    Louis strasznie skrzywdził Mandy i na dodatek zrobił jej dziecko. Co prawda nic o nim nie wiedział, ale mógł, gdyby odbierał od niej telefony. A teraz wrócił i co, myśli, że ona mu tak po prostu wybaczy. Oczywiście mam nadzieję, że do tego w końcu dojdzie. Szkoda ich tak długiej znajomości, tylu wspomnień. Louis pocałował Mandy, czyżby coś do niej czuł, czy po prostu w ten sposób chciał ją uciszyć. Ale przecież on ma dziewczynę. To, co powiedział wtedy w klubie do Mandy było okropne. Tłumaczy go tylko trochę to, że był pod wpływem alkoholu. Mam wrażenie, że dziewczyna wpadła w oko Zaynowi, no ale może się mylę. Ona ma przerąbane życie. Nie dość, że zmarła jej matka, ojciec zaczął pić, ona musi utrzymywać rodzinę, zajmować się swoją siostrą i córką, to jeszcze teraz będzie miała pewnie problemy z Darcy, bo ona będzie ćpała. Czy ona nie może być wreszcie szczęśliwa? Liczę na to, że dojdzie do jej zgody z Louisem. Kibicuje im :) I mam nadzieję, że znajdzie lepszą, normalną pracę, a jej ojciec wyjdzie z uzależnienia.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Obserwuję. Życzę dużo weny. Ściskam, Maarit ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Zapomniałam dodać, że masz bardzo ładny szablon. Naprawdę mi się podoba :)

      Usuń