niedziela, 9 lutego 2014

20.

Wakacje z przyjaciółmi na wyspie Koh Samui, to najlepszy pomysł na jaki kiedykolwiek wpadłam. Nadal przed oczami mam obraz piaszczystych plaż oraz w uszach słyszę relaksujący szum wody. Najbardziej jednak w pamięci utkwiły mi dyskoteki na wolnym powietrzu. To tam przetańczyłam całą noc z jednym z przystojnych tubylców. Gdybyście tylko widzieli zazdrosną minę mojego najlepszego przyjaciela Lucasa. Nie jest tajemnicą, że chłopak zakochał się we mnie. Pomimo tego, iż nie raz tłumaczyłam mu, że nic z tego nie będzie, ponieważ widzę w nim tylko swojego przyjaciela, którego traktuję jak starszego brata, to i tak nadal się o mnie stara, myśląc, że jednak kiedyś zdobędzie moje serce. Cóż, niedoczekanie jego. Nie zamierzam zmieniać swojego zdania i nic ani nikt mnie do tego nie zmusi. Wyjaśniłam mu wszystko dokładnie i nie interesuję mnie to czy tego chce czy też nie, ale musi się do tego dostosować. To ja ustalam reguły tej gry. Jego słowa nie mają dla mnie znaczenia.

Przyznaję się jednak bez bicia, że uwielbiam, kiedy jest zazdrosny. Specjalnie flirtuję na jego oczach z gorącymi kolesiami, bądź opowiadam mu swoje różne łóżkowe historie. Może jestem jędzą, ale to nie ja mu kazałam się we mnie zakochiwać. Trochę pocierpi i mu przejdzie. Taka jest kolej rzeczy.

Jak zwykle po mnie na lotnisko przyjechali ludzie mojego brata. Kochany Danny zawsze się o mnie troszczy. Zabiłby każdego, kto w jakiś sposób sprawiłby mi jakąkolwiek przykrość. W końcu jestem jego ukochaną siostrzyczką. Dla innych jest groźnym dupkiem bez uczuć, któremu tylko w głowie panienki na jedną noc. Jednak dla mnie jest nadal tym samym uroczym, opiekuńczym i troskliwym braciszkiem, którym był zanim wstąpił do tego popierdolonego gangu, którego jest teraz szefem. U nas to już taka rodzinna tradycja. Każdy mężczyzna w rodzinie Fisherów był gangsterem. Wszystko zaczęło się od naszego prapradziadka, który nie bał się niczego i zabijał ludzi bez skrupułów. Mój tata też był przestępcą, lecz prawdę mówiąc niezbyt groźnym. Już bardziej obawiałam się mamy, kiedy ktoś naniósł błota do świeżo wysprzątanego pokoju niż ojca z bronią w ręce.

Wracając jednak do mojego braciszka. Dzięki niemu nikt nigdy nie odzywa się do mnie chamsko i nie sprawia mi przykrości, nie próbuje robić niczego, czego bym nie chciała, ponieważ wiedzą, że wtedy Danny wpadłby w furię, co nie skończyło by się dobrze dla tego kogoś. Może i zabrania mi wielu rzeczy, ale przynajmniej czuję się bezpieczna. Wiem, że nie chciałby mnie stracić, tak jak kiedyś straciliśmy swoich rodziców w głupim i popieprzonym wypadku samochodowym. Prawdę mówiąc, to nadal wydaję mi się, że to nie był tylko przypadek. Ktoś chciał ich śmierci za wszelką cenę.

Ludzie Danny'ego zatrzymali swojego czarnego Mustanga przed klubem, w którym często przesiadywał mój brat. Zapewne teraz też tutaj jest. Stęskniłam się za nim, aczkolwiek wolałabym najpierw udać się do naszego domu i wziąć gorącą kąpiel, ale skoro zatrzymaliśmy się tutaj, to nie będę narzekać, tylko napiję się Banoffee Cream Shooter. Cóż, tutejsze drinki na pewno nie dorównują tym, które piłam na Koh Samui, lecz te też są całkiem niezłe. Tym bardziej, że robi je przystojny barman, który za każdym razem posyła mi nieziemski uśmiech, od którego miękną mi kolana.

Razem z Derekiem i Matt'em, bo tak nazywali się mężczyźni, którzy mnie tutaj przywieźli, weszliśmy do klubu. Od razu poczułam dym papierosowy i alkohol wymieszany z potem ludzi tańczących na parkiecie. Pomimo tego, że była dopiero osiemnasta, to wiele osób znajdowało się w klubie. W końcu Doncaster jest niewielkim miastem, więc porządnych klubów jest tak mało, że mogłabym je policzyć na palcach jednej ręki.

Kiedy ludzie znajdujący się w pomieszczeniu zauważyli moją osobę od razu rozsunęli się po bokach. Wiedzieli, że jestem siostrą Danny'ego i nie chcieli mi się narażać. Przy barze dostrzegłam swojego brata, który popijał swoje ulubione whisky. Szybko podeszłam do niego, a Darek i Matt wrócili do auta.

– Już nawet się ze mną nie przywitasz? – spytałam, szepcząc do jego ucha. Pomimo tego, że nie widziałam jego twarzy, byłam pewna, że właśnie w tej chwili się uśmiecha. Jak się okazało, nie myliłam się. Kiedy odwrócił się w moją stronę na jego twarzy widniał wesoły uśmiech. Położył dłoń na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Objął mnie obiema rękami wokół bioder, a głowę przyłożył do mojego brzucha, witając się w ten sposób ze mną. Natomiast ja zaczęłam przeczesywać palcami jego gęste włosy. Może to dziwny sposób witania się, aczkolwiek jesteśmy już do tego przyzwyczajeni.

– Przepraszam siostrzyczko, że cię tutaj ściągnąłem. Pewnie jesteś zmęczona, a ja kazałem tym idiotom cię tutaj przywieź, ale jesteś mi bardzo potrzebna i musiałem się pilnie z tobą spotkać – wyjaśnił mi wszystko Danny, a ja w tym czasie usiadłam naprzeciwko niego i założyłam nogę na nogę.

– Do czego ci jestem tak bardzo potrzebna? – spytałam z nutką ciekawości w głosie. Rzadko kiedy mój braciszek potrzebuje mojej pomocy, więc jestem pewna, że jest to związane z jego gangsterskimi sprawami.

– Nie tutaj. Chodźmy na tyły klubu – powiedział poważnie, po czym pociągnął mnie za nadgarstek i poprowadził do wyznaczonego sobie celu. Usiadłam na czerwonej, skórzanej kanapie, a on na stoliczku położył zdjęcie jakieś nastolatki. Dziewczyna miała brązowe włosy do ramion i szaroniebieskie oczy. Nic specjalnego, chociaż uśmiech miała naprawdę piękny. Taki śnieżnobiały. Ciekawe jakiej pasty używa do zębów...

– Po co mi zdjęcie jakiejś małolaty? – zapytałam, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. Przeczesałam palcami swoje ciemne włosy.

– To jest Darcy. Darcy Lane – oznajmił, a ja nadal nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Zakochał się w szesnastolatce? A może ma z nią dziecko? I w czym ja mam mu niby pomóc? Może mam zostać niańką dla ich dziecka?

– Okej, a więc dziewczyna ze zdjęcia to Darcy, to już wiem – rzekłam, nadal przyglądając się nastolatce ze zdjęcia. – Powinnam ją znać?

– Nie, ale niedługo ją poznasz, Abbie.

***

– Darcy, masz pięć minut, a później odjeżdżam bez ciebie! – krzyknąłem do szatynki, która od dobrych czterdziestu minut znajdowała się w łazience. Rozumiem, że kobiety potrzebują więcej czasu na przyszykowanie się, ale bez przesady. Jeśli za chwilę stamtąd nie wyjdzie, to nie dość, że ona się spóźni do szkoły, to jeszcze ja na wywiad do radia.

– Och, nie marudź. Już przecież jestem gotowa – powiedziała szesnastolatka, pojawiając się ni stąd ni zowąd obok mnie. Szybko założyła swoje ulubione trampki i wzięła do ręki torbę z książkami. – No dalej, bo przecież się spóźnimy. – Dla żartów to ona zaczęła pospieszać mnie. Zaśmiałem się fałszywie, a po chwili wyszliśmy z domu, wsiadając do mojego czarnego, sportowego auta, które kupiłem sobie jakiś czas temu.

Od śmierci Mandy minęło zaledwie siedem miesięcy, jednak wiele przez ten czas się pozmieniało. Hayley ma jeszcze więcej energii niż wcześniej, a poza tym strasznie dużo mówi, więc jej niania jest okropnie wykończona po jednym dniu z nią spędzonym. Mała z dnia na dzień coraz bardziej przypomina mi moją ukochaną. Mają identyczny uśmiech. Taki niewinny, a zarazem łobuzerski. Uwielbiałem to połączenie.

Darcy bardzo się zmieniła. Stała się milsza, mniej problemowa i oceny z miernych trójek poprawiły jej się na mocne czwórki. Jednak jedna rzecz chyba nigdy się nie zmieni. Nadal ma cięty dowcip i często mi docina, co czasami naprawdę mnie śmieszy, ale częściej sprawia ogromny ból, ponieważ trafia w moje czułe punkty. Szatynka za miesiąc skończy siedemnaście lat. Nie wiem kiedy ten czas zleciał. Jeszcze tak niedawno była smarkatą siedmiolatką, która podkochiwała się we mnie i kazała śpiewać piosenki z ulubionych bajek. Do dzisiaj przez nią pamiętam cały tekst "Hakuna Matata".

Eleanor przestała się kompletnie do mnie odzywać. Może na początku jeszcze zachowywaliśmy się jak przyjaciele i wspieraliśmy się w każdej sprawie, lecz z dnia na dzień kontakt się po prostu urwał. Może w sumie to i dobrze. Może tak właśnie musiało być.

Największym wsparciem w trudnych chwilach był dla mnie Harry. Zawsze mogę liczyć na tego porąbanego Loczka. Nie wiem co bym bez niego zrobił. Zayn też okazał się świetnym przyjacielem. Przychodził do mnie dzień w dzień i zajmował mi czas, abym tylko nie myślał o przykrych zdarzeniach, co prawdę mówiąc bardzo mi pomogło. Reszta chłopaków też bardzo mi pomagała, lecz nie tak bardzo jak ta pierwsza dwójka. Niall jest zajęty teraz swoją nową dziewczyną. Tak, tak nasz blondasek ma dziewczynę. Jest to niejaka Barbara Palvin. W życiu nie spodziewałbym się, że z ich przyjaźni wyniknie coś takiego, ale oczywiście szczęścia im życzę. Natomiast Liam jest załamany z powodu rozstania z Danielle. Coś czuję, że tym razem rozstali się na amen. Przykro mi z tego powodu, ponieważ byli bardzo dobraną parą... Przynajmniej tak się wszystkim wydawało. Jak widać pozory mylą.

A co u Amandy? Prawdę mówiąc to sam nie wiem. Dziewczyna też bardzo przeżyła śmierć swojej najlepszej przyjaciółki, ale od pogrzebu Mandy nie widziałem się z nią ani razu. Mam nadzieję, że jej się powodzi w Doncaster.

Kiedy podjechałem pod liceum Darcy, dziewczyna szybko wyszła z samochodu, machając mi tylko na odchodne. Podeszła do swoich nowych przyjaciółek – Carmen i Melody, którego mają fioła na punkcie Stylesa. Nie wiem co te dziewczyny w nim widzą. Przecież to człowiek demolka z mopem na głowie. Dziewczyny, on się nie myje! No dobra, może trochę przesadzam, ale straszny z niego flejtuch. Serio.

Stałem w korku na jednej z londyńskich ulic, słuchając piosenki Bruno Marsa, lecącej z radio. Stukałem palcami o kierownicę w rytm muzyki. Kiedy piosenka się już skończyła, zacząłem szukać jakiejś innej piosenki, "przeskakują" ze stacji na stację. Wtedy natrafiłem na Tą piosenką. Ulubioną piosenkę Mandy. Mimowolnie łzy spłynęły po moich policzkach. Nie wyobrażacie sobie jak strasznie za nią tęskniłem. Chciałbym ją teraz przytulić i znów poczuć jej piękny zapach. Chciałbym zobaczyć ten zniewalający uśmiech, który przyprawiał mnie o przyjemne dreszcze wzdłuż pleców.

– Don't you know you're the one I need... – zaśpiewałem równo z mężczyzną śpiewającym piosenkę. 

***

– Co ci jest, Abbie? Jesteś dzisiaj jakaś nieobecna – powiedziała do mnie Cailin. Dziewczyna ma blond włosy do pasa i niebieskie oczy. Jest ideałem dla wszystkich mężczyzn i największą zgrozą dla dziewczyn. Często uważana za pustą laskę, ale jest wręcz odwrotnie. Ma więcej rozumu niż może się wydawać. Dlatego właśnie się z nią zadaję.

– Nic – odpowiedziałam cicho, a przyjaciółka spojrzała na mnie z politowaniem. Westchnęłam cicho, po czym zaczęłam mówić. – Pokłóciłam się wczoraj z Dannym. Ma totalnie porąbany pomysł i chce, abym mu w nim pomogła, ale ja nie potrafię. Nie chcę się mieszać w jego sprawy. To nie moja działka – wyjaśniłam. Blondynka spojrzała na mnie współczująco, a przed moimi oczami pojawiła się wczorajsza kłótnia w klubie.

– Nie ma mowy! Nie będę się bawić w takie gierki. Pożyczyłeś pieniądze małolacie, to je teraz sam odzyskaj! – krzyczałam na brata. Jego plan był kompletnie popieprzony. W życiu się na to nie zgodzę. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż uwodzenie jakiegoś kolesia z zespołu tylko dlatego, że mój kochany Danny pożyczył na dragi kilka tysięcy jakiejś Darcy. Wiecie co jest najlepsze? Młoda nie chciała mu oddać kasy, więc ten się wkurzył i podpalił jej dom. Najzabawniejsze w tym jest to, że jej w tym domu nawet wtedy nie było i zamiast zabić ją, to zabił jej tatę oraz starszą siostrę, która podobno była ukochaną samego Louisa Tomlinsona. Tylko, że ja nawet nie wiem kim jest jakiś Louis od siedmiu boleści! Nie mam zamiaru go uwodzić, wplątywać się w jego życie i zastraszać małą tym, że jeśli nie odda kasy, to powiem mu, że to przez nią zginęła jego ukochana. Przecież to jest niedorzeczne! Nikogo nie będę straszyć. Nie ma takiej opcji.

– Abbie, proszę cię, przecież jesteśmy rodzeństwem. Dlaczego nie możesz mi pomóc? Staram się kurwa jak tylko mogę, żebyś miała najlepiej, a ty nawet nie chcesz zrobić dla mnie małej przysługi? – spytał z wyrzutami w głosie. Wciąż mnie prosił, abym mu pomogła. Jakby nie mógł wziąć jakieś laski ze swoich koleżanek. One pewnie chętnie uwiodłyby tego piosenkarza.

– Nie Danny, nie – mówiłam, wciąż uparcie stojąc przy swoim. Dopiero co wróciłam z wakacji, jestem zmęczona, a on mi każe wyjeżdżać do Londynu. Chyba mu się w dupie poprzewracało. – Mówiłam ci, abyś nie pożyczał nikomu kasy, ale ty jak zwykle mnie nie słuchasz. Gdybyś raz w życiu, powtarzam raz w życiu, ten jedyny, cholerny raz w życiu mnie posłuchał, to tej rozmowy by dzisiaj nie było, a dwie niewinne osoby nadal by żyły. Teraz masz za swoje – rzekłam, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. – Nie możesz tam po prostu jechać i zażądać zwrotu gotówki?

– Problem w tym, że nie mogę...

10 komentarzy

  1. Na samym początku nie domyśliłabym się, że to opowiadanie jest o One Direction. Lecz spodobało mi się.
    Czekam na więcej. :)
    Obserwuję.

    opowiadaniazglowywziete111.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne opowiadanie. Rozumiem część jak się wraca i spotyka się z bratem i ostatnią, która jest jakby dokończeniem tej pierwszej zaczyna się od rozmowy z dziewczyną z która Abbie się zadaje. Środka nie mogę zrozumieć, zapraszam do mnie - www.krist.cba.pl
    "Już bardziej obawiałam się mamy, kiedy ktoś naniósł błota do świeżo wysprzątanego pokoju niż ojca z bronią w ręce." - podoba mi się to zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłaś nie zrozumieć, ponieważ to jest druga część opowiadania. Wcześniej była jeszcze pierwsza część, która opowiadała o losach Mandy i Louisa. W środkowej części Louis opowiada co się u nich działo po śmierci jego ukochanej :) Zapraszam więc jeszcze do przeczytania pierwszej części opowiadania. Pozdrawiam :) xx

      Usuń
  3. To tak rozdział świetny i wgl
    no wiesz dobrze napisany, fabuła ok itd. ;D
    A teraz tak ja jestem bardzooo sentymentalna i jak sobie myślę o Mandy i Lou to mi się ryczeć chce, tym bardziej jak czytam że jakaś baba ma Louisa uwieść i jeszcze że to przez Darcy oni nie są razem i M. nie żyje.
    To powiem tyle ze ryczę ;'''C
    Ale rozdział fajny i czekam na nexta ;** ja i moje bolące serducho :D
    chyba za bardzo to wszystko przeżywam xD
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie podoba mi się to,że Hayley nadal jest malutka,a Louis nie jest po czterdziestce,tylko nadal w pełnej krasie :D
    No niech się ta Abbie zgodzi! Czuję,że na początku namiesza ale później w efekcie wniesie dużo słońca w życie Lou,Hayley i Darcy.Mimo że tak dużo czasu minęło,ja też nie mogę się przestawić na ten tryb,że Mandy nie żyje.Więc czekam z niecierpliwością na nexta i życzę dużo weny,kochanie ;*

    a co do wczoraj,to bardzo dziękuję za tytuł piosenki :) powiedz mi,w jakim programie robiłaś zwiastun? ja mam tylko movie maker,ale nie wiem dlaczego,nie ruszają mi się tam gify kiedy je wklejam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja też mam ten program. Kiedyś też mi się nie ruszały, ale jak pobrałam wersję 2.6 to wszystko było dobrze, tylko musiałam co jakiś czas zapisywać swój projekt na kompie, ponieważ zawieszał mi się i często moją pracę szlak trafiał. Stąd pobrałam: http://www.dobreprogramy.pl/Windows-Movie-Maker,Program,Windows,11546.html Pozdrawiam, kochana :*

      Usuń
    2. dziękuję ;* i dziękuję za cudny komentarz na always,nie powinnam tego robic,ale wyznam Ci ze masz dobre podejrzenia co do Caroline Flack :D w sensie,ze to o nia chodzi.przejrzalas mnie :<

      Usuń
    3. Tylko mi nie mów, że Harry zdradził Jasmine! Nie możesz jej tego zrobić :( I teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać nowego rozdziału. :*

      Usuń
  5. Tym razem zawitasz tutaj na dłużej? Mam nadzieję, że tak, bo naprawdę, to co piszesz jest świetne :)
    To tak na wstępnie. W ogóle, to się cieszę, że zdecydowałaś się na kontynuację tego opowiadania, choć to trochę, okej bardzo, smutne, że Mandy już nie ma. Mam wrażenie, że ta część bedzie równie ciekawa, co poprzednia, a zważywszy na charakterek Darcy to na serio może tak być.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie. Ja też nie domyśliłam się że jest ono o 1d. Nie za bardzo za nimi przepadam ale twój blog jest spoko. Masz dobry styl pisania. Tekst twojego autorstwa przyjemnie się czyta :) Powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga

    OdpowiedzUsuń