sobota, 22 marca 2014

30.

Pewien mądry człowiek kiedyś powiedział: "Tęsknota to chyba najdziwniejsze uczucie na świecie. Z jednej strony obumierasz, nie możesz funkcjonować normalnie, bo jest tak silna, a z drugiej, to dzięki niej uświadamiasz sobie jak bardzo kochasz". W stu procentach zgadzam się z tymi słowami. Tęsknię za moimi bliskimi. Każdego dnia zmagam się z trudnościami. Nie potrafię sobie poradzić. Moje życie nie ma bez nich sensu. Dopiero przez te wszystkie wydarzenia zdałam sobie sprawę, jak bardzo ich kochałam. Byli moim skarbem, a ja nie potrafiłam tego docenić. Tęsknota to bliskość w oddaleniu. Oddałabym wszystko, aby przywrócić ich znowu do życia. Umarłabym po to, aby to oni mogli żyć. Zasługiwali na to bardziej ode mnie, ponieważ ja nie umiałam żyć. Narażałam wszystkich na niebezpieczeństwa, sprawiałam same kłopoty. Nie byłam przygotowana na to wszystko. Życie mnie przerosło. Śmiało się ze mnie, kpiło każdego dnia. Byłam nikim. Nie zasługuję na ten cenny dar. Gdy żyła moja mama wszystko było łatwiejsze. Dlaczego z jej odejściem mój mały świat musiał się tak bardzo skomplikować? Czym sobie zasłużyłam na tą karę? Dlaczego zostałam wystawiona na taką próbę, choć było wiadomo od początku, że nie podołam? Życie to jedna wielka zagadka, której nie potrafię rozwikłać. Tylko czy kiedykolwiek spróbowałam to zrobić? Podjęłam chociaż jedną próbę?

Oglądam się za siebie. Zdaję sobie sprawę z tego jaka byłam ślepa. Miałam wszystko, a straciłam to w mgnieniu oka. Nie dostrzegałam najważniejszych rzeczy. Przypominając sobie śmiech mojego dziecka, łzy same napływają mi do oczu. Ten dźwięk powinien być najpiękniejszą melodią dla moich uszu, a tak naprawdę nie zwracałam nawet na to uwagi. Żałuję tego. Już dawno powinnam zwolnić. Teraz już jest za późno. Niczego nie zmienię. Będę tkwić w szarej, smutnej rzeczywistości. Uświadomiłam sobie, że już nigdy nie zobaczę najbliższych mi osób. W sumie chyba nie wszystko jest jeszcze stracone. Może istnieje maleńka szansa, abym do nich dołączyła?

Podeszłam do małej szafki znajdującej się w moim pokoju. Otworzyłam ją i wyjęłam z niej małą, srebrną żyletkę. Nie, nie okaleczałam się. Nigdy nawet nie odważyłabym się tego zrobić. Teraz to jedyne wyjście. Muszę je dobrze wykorzystać. Muszę użyć jej raz, a porządnie. Chcę trafić tam, gdzie są moim bliscy. Potrzebuję ich. Są moim tlenem. Są światełkiem w tunelu. Dla nich żyję.

Przyłożyłam ostrze do swojej skóry na nadgarstku. Moje dłonie zaczęły się nerwowo trząść. Nie należałam do osób odważnych, dlatego ta czynność, którą miałam zamiar wykonać była dla mnie niezmiernie trudna. Przejechałam delikatnie żyletką po swojej rozpalonej skórze. Powstała głęboka rana, z której zaczęła cieknąć szkarłatna ciecz. Krew spływała powoli po mojej ręce, a ja patrzyłam na nią jak zahipnotyzowana. Nie czułam bólu. Było mi dobrze. Czułam się fantastycznie.

– Co ty kurwa odpierdalasz?! – Usłyszałam donośny głos Matt'a, który właśnie wszedł do mojego pokoju. Spojrzałam na niego, a on szybko do mnie podbiegł, wyrywając mi ostrą żyletkę z ręki. Ściągnął swoją czarną koszulkę i przycisnął ją do mojej rany, chcąc zatamować w ten sposób cieknącą krew. – Nigdy nie waż się już tego robić – powiedział, przytulając mnie do siebie.

– To nie jest takie łatwe. Nie umiem już tak żyć. Nie chcę tutaj być. Pomóż mi. Proszę, pomóż mi, Matty – rzekłam, cicho łkając. Wtuliłam się w jego tors. Łzy spływały mi strumieniami po policzkach. Zaczęłam się nimi dusić. Czułam się opuszczona. Czułam pustkę, której nikt nigdy nie wypełni.

– Pomogę ci, Mandy. Masz moje słowo – obiecał, całując mnie w czubek głowy.

***

Louis zaparkował samochód na podjeździe. Spojrzałam w kierunku domu Skylet i zauważałam, że światło nadal się pali, co oznacza, że blondynka jeszcze nie śpi. Wyostrzyłam wzrok i dostrzegłam, że dziewczyna stoi przy oknie i nas podgląda. Ona naprawdę uważa, że jej nie widać? Och, myli się.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy, bo żadne z nas nie wiedziało, jak ma się pożegnać z drugim. W końcu odważyłam się na pewien gest. Zbliżyłam się do jego ust i delikatnie je musnęłam. Przeszło mnie milion przyjemnych dreszczy. Spojrzałam w jego oczy, a swoją drobną dłoń położyłam na policzku.

– Dziękuję ci, Lou. Nigdy tak świetnie się nie bawiłam – powiedziałam lekko ochrypniętym głosem, próbując być w ten sposób seksowna. Na twarzy chłopaka pojawił się nieziemski uśmiech.

– To ja powinienem podziękować za miłe towarzystwo. Do jutra, Abbs – rzekł, po czym założył mi za ucho kosmyk moich włosów i ostatni raz pocałował moje malinowe wargi. Jest cudownie.

Otworzyłam drzwi auta i wysiadłam z niego. Odwróciłam się w kierunku Tomlinsona i pokiwałam mu, przygryzając przy tym wnętrze swojego policzka. Ruszyłam w stronę mieszkania. Zadzwoniłam dzwonkiem i już po chwili drzwi otworzyłam mi Skylet. Weszłam do środka i zaczęłam ściągać buty. Blondynka patrzyła na mnie, szczerząc się, jak idiotka. Dlaczego znowu zaczyna mnie irytować?

Stanęłam przed nią i posłałem jej spojrzenie typu: "Mów co chcesz powiedzieć, bo denerwujesz mnie do granic wytrzymałości". O'Donnell pociągnęła mnie za rękę do salonu i nakazała usiąść wygodnie na sofie. Uczyniłam co kazała, a ona po chwili wykonała tą samą czynność co ja. Mam się, przepraszam, zacząć bać? Niech w końcu coś powie, a nie uśmiecha się, jak wariatka, bo zaraz jej coś zrobię. Jestem cierpliwa, ale naprawdę do czasu. Nie panuje czasami nad sobą. U nas to rodzinne. Z pokolenia na pokolenie jest tak samo. Fisherowie są nieobliczalni. Tak było, jest i będzie.

– A więc? – zaczęłam, bo naprawdę chciałam się dowiedzieć o co jej chodzi.

– Całowaliście się! – wykrzyczała. – Widziałam was w aucie. – Mówiłam, że podglądała! – Nie wiem jak ty to robisz, ale wszystko idzie zgodnie z planem. Jestem taka dumna z ciebie. Normalnie owinęłaś go sobie wokół palca. Jesteś niesamowita. Zazdroszczę ci takiego talentu. Jak to zobaczyłam, to totalny szok... – mówiła, mówiła i mówiła. Z zawrotną prędkością. Bez końca.

Plan... No właśnie. Czy ja go nadal wykonuję? Czy to nadal ta pieprzona gra? Nie. Kompletnie o tym zapomniałam. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zaczynam coś czuć do Louisa, a do jego bliskich naprawdę się przywiązałam. Przecież ja nie mogę ich zranić! Nie chcę także ich stracić. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Dlaczego nie jest tak, jak w tych wszystkich romantycznych filmach? Och, lepiej żeby tak nie było, bo w zakończeniu to Mandy byłaby z szatynem, a nie ja. Zresztą o czym ja myślę? On nie wie, że ona żyje. Wszystko będzie dobrze.

Paplaninę Skylet przerwał dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam z kopertówki swoją komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił do mnie Matt. Czego on ode mnie chce? Nie to, że go nie lubię czy coś w tym rodzaju. Wręcz przeciwnie. To miły chłopak, który nie pasuje zbytnio do świata mojego brata, lecz jedyne z czym mi się kojarzy, to rzekomo zmarła ukochana Lou.

– Słucham? – odezwałam się, przekładając telefon do drugiej ręki.

– Abbie, musisz przyjechać do Doncaster, proszę. Mandy chciała się zabić, ponieważ chce trafić do swoich bliskich. Trzeba jej powiedzieć prawdę. Pomóż mi, proszę. – Usłyszałam jego załamany głos. Martwił się o nią. Serce mi się krajało, słysząc o tym co się stało. Tylko, że my nie możemy jej oznajmić, iż jej rodzina żyje. Tym bardziej Louis. Nie mogę do tego dopuścić. Za żadne skarby.

– Przykro mi, ale nie przyjadę. Nie zamierzam jej nic mówić i ty też tego nie zrobisz. Nie chcesz mieć chyba na pieńku z Dannym? – spytałam, chociaż raz próbując postawić na swoim.

– Za trzydzieści minut odjeżdża autobus do Doncaster. Pojedziesz nim i pomożesz mi przetłumaczyć jej do rozumu, aby więcej tego nie robiła. Jeśli tego nie zrobisz, to powiem wszystko Mandy i zaprowadzę ją do Louisa, a ten cię znienawidzi. Wybieraj – oznajmił. Nigdy nie widziałam go tak bardzo zdeterminowanego. Chyba naprawdę mu na niej zależy. Oczywiście na moją niekorzyść.

– Dobrze, zrobię jak mówisz – rzekłam, cicho wzdychając. Wyszeptał krótkie: "dziękuję", a ja podrapałam się po policzku. – Matt – powiedziałam po chwili. – Opiekuj się nią do mojego przyjazdu.

***

Siedziałam na łóżku, będąc cały czas pod czujnym okiem mojego przyjaciela. Chciałam, aby zostawił mnie już w spokoju, ale on uważa, że jeśli stąd pójdzie, to ja znowu będę próbowała sobie coś zrobić, chcąc dołączyć do bliskich. Może i ma rację, ale zabrał mi przecież moją jedyną żyletkę. Jak więc mam popełnić samobójstwo, skoro w tym pomieszczeniu znajduje się tylko szafa, łóżko i mały stolik? Full wypas, nie? Takie wyposażenie, że ulalala. Mam nadzieję, że wyczuliście ten sarkazm.

Po kilku minutach do mojego pokoju weszła jakaś dziewczyna. Matty szybko do niej podszedł i przytulił ją na powitanie. Zaczęli rozmawiać, co chwilę zerkając w moją stronę. Dopiero kiedy do mnie podeszła, dostrzegłam, że to Abbie – siostra Fishera. Nie wierzę, że on ją tutaj ściągnął. Co jej do tego? Przecież to moje sprawy i nie powinna się wtrącać. Niech się zajmie swoim idealnym życiem, a nie moim popieprzonym. Nie chcę, aby ona tutaj była. Lubię ją, ale nie ufam jej. To w końcu Fisherówna. Musiała coś odziedziczyć po swojej nienormalnej rodzinie. Nie wierzę, że prowadzi spokojne życie u boku męża, trójki dzieci i psa. Co ja wygaduję? Przecież to jeszcze małolata. Na pewno jeszcze zabawa jej w głowie. Ma milion facetów na jedną noc i żaden nigdy nie zagościł w jej świecie na dłużej. Och, nie powinnam osądzać książki po okładce.

– Mandy, jak się czujesz? – spytała. Milczałam. Chyba nie uważa, że będę jej się zwierzać? Niech nie wtrącała nosa w nie swoje sprawy. – Zostaw nas same, Matt – nakazała, a chłopak wykonał posłusznie polecenie. – Wiem co się stało. Wiem też z jakiego powodu. Nawet nie zdążyłam ci złożyć wyrazów współczucia, ale nie o to tutaj teraz chodzi. Wiem jak się czujesz...

– Nie wiesz. Nikt z was nie wie, jak mogę się teraz czuć! – wykrzyczałam. Nie wytrzymałam. Pękłam, jak bańka mydlana. – Każdego dnia o nich myślę. Tęsknie za nimi. Powinnam umrzeć razem z nimi. Nie powinno mnie tutaj być. Nie wytrzymuję już tego. Dostaję na głowę – łkałam.

– Shh, nie płacz – szepnęła, przytulając mnie do siebie. Poczułam od niej takie same perfumy, jakich używał Louis. Naprawdę świruję. – Też straciłam bliskich. Moi rodzice zginęli w wypadku. Niby był to przypadek, ale ja nadal sądzę, że ktoś zrobił to specjalnie. Nie mam nikogo oprócz Danny'ego, a teraz kiedy go najbardziej potrzebuję, to on zostawia mnie na pastwę losu. Wiem co możesz czuć.

– Abbie, ale ty go nadal masz. Nie zostałaś sama. Ja straciłam dziecko, siostrę oraz tatę. Do tego wszystkiego zginął Louis. Przecież Eleanor pewnie jest załamana po jego śmierci – rzekłam cicho.

– Kim jest Eleanor? – spytała wyraźnie zaciekawiona.

– Jego dziewczyną. Cóż... przynajmniej kiedyś nią była – wytłumaczyłam. – Wyobrażasz sobie, że ta szmata mnie szantażowała? Gdyby nie to, że straszyła mnie, iż odbierze mi dziecko, to chociaż żyłyby dwie niewinne osoby. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i do tego nie dopuścić...

– Gdybym nie miała brata skurwiela, to żyliby wszyscy, a ty byłabyś szczęśliwa z bliskimi...

***

Siedziałem w swoim gabinecie, popijając whisky i oglądając prywatny występ jednej z moich pracownic. Uwielbiałem, kiedy dla mnie tańczyła. Była seksowna i pociągająca, lecz mimo tego jeszcze nigdy z nią nie spałem. Nie pieprzę się z byle dziwką. Mój honor mi na to nie pozwala.

Nagle do pomieszczenia wparowała moja kochana siostrzyczka. Co ona do cholery tutaj robi? Kocham ją, ale jakoś jej widok mnie nie cieszy. Od kiedy zaczęła wykonywać swój plan i przeprowadziła się do Londynu, zmieniła się. Nie poznaję jej. Czyżby naprawdę zadłużyła się w tym pedale? Cóż... Zawsze miała lepszy gust. Mam nadzieję, że niczego nie popsuje i wszystko pójdzie zgodnie z moją myślą. W końcu od tego zależy wiele spraw. Cena jest wysoka.

Abbie posłała dziewczynie groźne spojrzenie, a ta bez żadnych pretensji wyszła z gabinetu. Wiedziała, że z moją siostrą nie ma co zadzierać. Kiedy jest zła, to lepiej nie wchodzić jej w drogę. Tak bardzo jest do mnie podobna, że sam jestem w wielkim szoku. Widać, że jesteśmy rodzeństwem.

– Co cię do mnie sprowadza, Abigail? – spytałem, odkładając szklaneczkę z cieczą na biurko.

– Mam dosyć, rozumiesz? Nie potrafię już okłamywać wszystkich wokoło. Nie jestem takim potworem, jakim jesteś ty. Masz pojęcie, że Mandy próbowała popełnić samobójstwo? To jest nie do pomyślenia. Czym ona sobie na to zasłużyła? Czym wszyscy jej bliscy sobie na to zasłużyli? Powinieneś się leczyć, Danny. To powoli robi się chore. Wróć! To od początku było pokręcone. Nie wierzę, że mnie w to wciągnąłeś. Czuję się okropnie – mówiła do mnie z pretensjami. Każdy wiedział, że miała racje. Ale co z tego? Przecież nie wycofam się. Muszę odzyskać kasę od Darcy. Poza tym nie mogę stracić tak dobrej pracownicy jaką jest Lane. Za dużo dla mnie zarabia, abym teraz miał ją zostawić w spokoju. Poza tym ciemnowłosa strasznie mnie kręci. Uwielbiam jej charakterek.

– Czego ode mnie oczekujesz? – zapytałem, patrząc na nią spokojnie. 

– Trzeba im powiedzieć prawdę. Bez względu na wszystko. Idę teraz porozmawiać z Mandy, później pogadam z Louisem. To się musi skończyć – oznajmiła i miała zamiar wyjść z pomieszczenia, lecz szybko wstałem z krzesła i złapałem ją za nadgarstek, zatrzymując ją w ten sposób.

– Piśnij chociaż słówko, a nie ręczę za siebie – wysyczałem przez zęby, łapiąc jej twarz w rękę i mocno ściskając. Spojrzała na mnie ze łzami w oczach i wyrwała się z mojego uścisku.

– Nie jesteś już moim bratem – wyszeptała, wychodząc z gabinetu.

18 komentarzy

  1. Pierwsza haha!
    Rozdział cudowny! Nie wierze, ze chciała popełnić samobójstwo :oo dobrze ze Abby nie uważa go już za swojego brata. Zasłużył.
    Życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam.Błagamn niech Mandy i Lou poznają prawdę,nawet nie muszą być razem niech Mands ma chociaż malutka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że na razie nie poznają prawdy, bo chcę jeszcze trochę poczytać o Abbie i Louisie<3

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko ale mam ciarki :(
    Czekam ze zniecierpliwieniem na następny rozdział :)
    ~Panna Nikt

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko, ale mam ciarki :(
    Czekam ze zniecierpliwieniem na następny rozdział :)
    ~Panna Nikt

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ! Jestem ciekawa co będzie dalej ! ;* Czekam na next ! ;)

    Natalie ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech poznaja prawde!
    cudowny! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Cb i Twoje opowiadanie <3 Ale ja sie pytam dlaczego w takim momencie ? ;* Chcesz zebym zawalu dostala ? ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. z jednej strony czuję pewną niechęć do Abbie,jestem na nią zła,ale z drugiej,biedaczka sama się zakochała.nie wiem co ja bym zrobiła w takiej sytuacji.ale mam taką cholerną nadzieję,że ona jednak postawi się Danny'emu i powie Mandy i Lou o tym wszystkim.może w głębi duszy gdzieś się tam przełamie.
    przepraszam że nie skomentowałam ostatniego rozdziału,ale nie miałam czasu.randka była genialna,szczególnie w tej restauracji,sama bym się do takiej wybrała :D pozdrawiam! x

    http://alwaysgleamofhope.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Rany, mam nadzieję, że Abbie nic nie powie Lou. Nie chcę Mandy, cholera jasna. Ta dziewucha tak mnie wnerwia, że to aż boli. Mogła przejmować się swoją rodziną zanim "umarła". Wiem, że jestem okropna i powinnam się leczyć, no ale nie mogę znowu się do niej przekonać. Ugh, jestem nienormalna : o
    Wkurza mnie Danny. Zabiłabym go gdybym mogła. Jak on może grozić własnej siostrze do cholery? Co za czubek! Nienawidzę go -.-
    Abbie, tak mi przykro. Jezu, ona naprawdę coś czuje do Lou, a Mandy tylko miesza. Matko, jestem wściekła, zabij mnie :c
    Masz cudowny szablon, kocham go! Jest przepiękny ♥
    Pozdrawiam i życzę weny xx
    PS Zapraszam na nowy rozdział :)
    killer-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. cholera! czuje coraz większą irytację czytając to opowiadanie - uwaga! to nie ma być obraza dla autorki. Po prostu Abbie działa na mnie ja płachta na byka. Dobra spoko teraz to się zakochała, ale jak można być tak okropnym człowiekiem? I kłamać w żywe oczy? Dopiero zrozumiała swoje błędy?
    Zaczęłam czytać to opowiadanie, bo ujęła mnie historia Mandy. To jak się poświęcała dla swojej rodziny. Ma wielkie serducho.I jak czytam,że rzekomo nie przejmowała się swoją rodziną to coś mnie trafia.
    Tak więc mam nadzieję, że Abbie w końcu się przyzna.

    OdpowiedzUsuń
  12. słońce moje,jak najbardziej polecam Delirium! wręcz Ci ROZKAZUJĘ,masz to przeczytać :D ja przeżywam bo wydałam kasę na coś innego i w chwili obecnej nie mogę sobie zamówić drugiej części :<

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja bardzo chcę aby Abbie powiedziała im prawde, zrobiłoby sie nie małe zamieszanie a po za tym kocham Lou z Mandy <3
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  14. Pisałam komentarz w szkole i się nie opublikował, bo wyskoczył błąd. Czy ty to rozumiesz? A ja się tak pięknie rozpisałam, normalnie uch! Chciałam kogoś zabić, i byłam bliska zrobienia tego, ale no nieważne, czas na tę część o rozdziale.
    Choleraaaa, ja naprawdę nie chcę, żeby Mandy wracała. Lubię ją, ale wolę Abby z Louisem, a nie ją. Nie mam nic do Mandy i uważam, że to nie fair, że tak z nią postępują, bo niczym sobie nie zasłużyła na coś tak podłego. Strasznie mi jej szkoda, i tego co przechodzi, a próba samobójstwa zwiększyła moje współczucie.
    Z kolei, ubóstwiam postać Abby, ona jest po prostu według mnie, jednym słowem ZAJEBISTA. Mimo iż oszukuje każdego dookoła, to i tak bardzo ją lubię, właściwie, to ja ją kocham i nie chcę sobie nawet wyobrażać momentu w którym prawda wyjdzie na jaw. Tak bardzo martwię się o jej relacje z Louisem. Oni są dla siebie do jasnej ciasnej stworzeni, i nie może być inaczej. Muszą być razem i kropka!
    Abby, błagam Cię, nie zrób niczego głupiego, co mogłoby zniszczyć te piękne chwile, bo i ja się załamię, a potem potnę.
    No nic, rozdział jak zwykle wspaniały, i czytało się go bardzo przyjemnie.
    Pozdrawiam bardzo, bardzo, i życzę mnóstwo weny oraz czasu. ;))
    xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetne opowiadanie już nid mogę doczekać się następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cholernie mi jest szkoda Mandy. I Abbie też ale Mandy bardziej. Kurde ten skur&@€£wiel ja zniszczył już do końca i ja pierdole, chciała sie zabić! Zaskoczyło mnie tylko zachowanie Abbie odnośnie Dannyego. Nie przypuszczałam że mu sie aż tak postawi :D poza tym to mimo jej dobrych chęci, to mam takie przeczucie, że jednak nie powie tego Mandy, jeszcze nie, bo sama poniosłaby olbrzymie szkody. W końcurrandka z Lou nie była byle czym co nie?
    Nie mogę sie doczekać nowego rozdziału! ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytam! Nie ma możliwości abym tego nie robiła. I LOVE YOU kurde!

    OdpowiedzUsuń