sobota, 5 kwietnia 2014

32.

Przeczytaj notkę pod rozdziałem!

Razem z Abbie postanowiłyśmy, że dzisiaj pójdziemy na wspólne zakupy. Louis musiał jechać z Hayley na badania kontrolne, więc stwierdziłyśmy, że nie będziemy się nudzić i wyjdziemy do centrum. Poza tym przydałyby mi się jakieś nowe buty. Moje ulubione trampki są już strasznie znoszone. Ciemnowłosa pewnie też chciałaby kupić sobie coś ciekawego, tym bardziej, że są wyprzedaże, które uwielbia zapewne każda kobieta na planecie. Chociaż zdarzają się wyjątki.

Jak już wcześniej wspomniałam, Lou zabrał Hay do lekarza, ponieważ małej coś dolega. Mam nadzieję, że to nic poważnego, bo chyba tylko tego by już brakowało. Z tego co pamiętam to dziewczynka nigdy się nie skarżyła, że ją coś boli. Była okazem zdrowia. Co się zmieniło?

Razem z Abigail byłyśmy chyba już w każdym sklepie w Londynie. Nogi bolały mnie niemiłosiernie. W rękach trzymałyśmy chyba z dwadzieścia toreb z ubraniami. Chyba nas trochę poniosło. Ale w końcu to shopping, które obie bardzo kochamy. Nie mogłyśmy się oprzeć. Gdybyście tylko widzieli jaką fajną kieckę sobie kupiłam. Nie wiem czy ją kiedykolwiek założę, bo Louis chyba prędzej zabiłby mnie, ale musiałam ją mieć. Nie mogłam się oprzeć, ponieważ jest naprawdę seksowna.

Zmęczone zakupami postanowiłyśmy, że wejdziemy do Starbucks i chwilę odpoczniemy. Kiedy weszłyśmy do lokalu, to od razu zamówiłyśmy sobie waniliowe Cappuccino i trzymając w dłoni kubeczek z cieczą, usiadłyśmy na krześle przy jednym ze stolików. Z naszych ust wydobyło się ciche westchnięcie oznajmiające ulgę. W końcu moje nogi sobie trochę odpoczną. Przyda im się to.

– Nie ruszam się już stąd – jęknęła dziewczyna, rozprostowując swoje kończyny. Wzięła wielkiego łyka napoju i posłała mi zmęczony uśmiech. – Zamów taksówkę, proszę – zwróciła się do mnie.

– Nie mam siły. Ty zamów – powiedziałam cicho, nie mając na nic siły. Pięć godzin latania po sklepach totalnie mnie wykończyło. – Abbie – odezwałam się do dziewczyny, ponieważ chciałam ją o coś spytać. Ciemnowłosa posłała mi pytające spojrzenie, a ja przełknęłam głośno ślinę. – Czujesz coś do Louisa? – zapytałam, a ona nerwowo poprawiła się na krześle. No to mam odpowiedź na pytanie.

– Ja? Dlaczego w ogóle pytasz? – spytała tym razem ona, a ja wzruszyłam tylko obojętnie ramionami. Naprawdę nie wiedziałam dlaczego o to pytałam. Może byłam ciekawa? Albo po prostu chciałam z nią o tym porozmawiać i wytłumaczyć, że gdyby zdarzyło się tak, iż byłaby w związku z Lou, to żeby go nie raniła, bo on już tego nie zniesie. – Nie wiem czy powinnam z tobą o tym rozmawiać i ci to mówić, bo wiem, że Tommo kochał twoją zmarłą siostrę, ale... – zrobiła krótką pauzę, a po chwili ponownie zabrała głos. – Ale wydaję mi się, że tak. Czuję coś do niego – odpowiedziała szczerze.

– Nie rań go, proszę. Nie zniósł by odejścia kolejnej dziewczyny – szepnęłam, a jej oczy się zaszkliły.

***

Siedziałem razem z Hayley na krześle w poczekalni w jednej z przychodni. Lekarz właśnie przyjmował ostatnią osobę i zaraz to my wejdziemy do jego gabinetu. Czas strasznie mi się dłużył. Myślałem, że to zajmie nam około pół godziny, ale czekamy już tutaj trzy razy tyle. Dalej, niech on się trochę pośpieszy, bo niedługo zamiast mojego ciała będzie tylko szkielet, który po chwili zamieni się w proch. Kolejną opcją jest to, że wyrośnie mi długa, siwa broda i będę wyglądał jak dwustuletni dziadek z pomarszczoną skórą na twarzy. Kurwa Louis, chyba naoglądałeś się za dużo bajek.

Kiedy przestałem już marudzić, to z gabinetu doktora wyszedł ostatni pacjent. Niebiosa się chyba nade mną politowały. Dziękuję im za to z całego serca. Wziąłem córeczkę za rękę i weszliśmy do pomieszczenia, w którym znajdował się lekarz. Przywitaliśmy się z nim, a on nakazał mi usiąść. Wykonałem jego polecenie. Podszedł do Hayley, a ta posłała mu nieśmiały uśmiech. Nie wierzę, że ona się wstydzi. Przecież ona potrafi zaczepić nieznajomych na ulicy i gadać z nimi, jak ze starymi znajomymi. Na jej policzkach pojawił się delikatny róż. Wygląda tak słodko. Jak jej mamusia.

– Cześć, Hay – zwrócił się do niej, a ta wypowiedziała ciche: "dzień dobry, panu". – Twój tatuś mi powiedział, że od czasu do czasu kuję cię w serduszku, to prawda? – spytał, a ja rozszerzyłem oczy ze strachu. Zacząłem się denerwować, a ręce i plecy strasznie mi się pociły. Cholera, czy on właśnie nazwał mnie jej tatą? Przecież ona na razie nie może się o tym dowiedzieć! Na szczęścia szatynka nie zwróciła na to uwagi, tylko pokiwała twierdząco główką. Dzięki Bogu! – Chodź, przebadamy cię teraz – powiedział, unosząc jej bluzeczkę do góry. Zaczął przykładać jej stetoskop do klatki piersiowej i zaczął ją osłuchiwać. Tak samo badał jej plecy. Mruknął coś cicho pod nosem, jednak nie zrozumiałem co takiego dokładnie szepnął. – Możesz już poprawić bluzkę – oznajmił.

– Co jej dolega? – spytałem po chwili ciszy. Mężczyzna jednak nie zwrócił na mnie nawet najmniejszej uwagi, tylko wciąż wypisywał coś w dokumentach mojej córeczki. Dziewczynka w tym czasie podbiegła do mnie i wdrapała się na moje kolana. Poprawiłem się na krześle, aby było jej wygodniej. Wpatrywałem się cały czas w lekarza i czekałem na jego jakąkolwiek rekcję.

– Mam pewną teorię, ale nie jestem do końca pewny. Musicie jechać do szpitala zrobić kilka badań, bo tutaj nie mamy takich możliwości – wytłumaczył, a ja kiwałem głową na znak, że go rozumiem. Hay cały czas się wierciła. – Zaraz zadzwonię do personelu i wszystko będzie załatwione poza kolejką. Zajmie wam to tylko z godzinę. Wrócisz do mnie z wynikami, które odbierzesz w recepcji.

– Jasne, rozumiem. Dzięki, stary – rzekłem, wstając z małą na nogi. Po męsku uścisnąłem sobie z doktorem dłonie, a ten posłał mi pocieszający uśmiech. Co ja mam przez to rozumieć?

***

Właśnie robiłam generalne porządki w domu. Minęło już trochę czasu od kiedy tutaj sprzątałam. Jak się okazało, nie było wcale tak źle, aczkolwiek nie miałam pojęcia, że moja kochana suczka Agaba gubi tyle sierści. Wszędzie było to paskudztwo. Dobrze, że się tego pozbyłam. Niestety, nie na długo.

Dzisiaj nie spotkałam jeszcze mojej współlokatorki. Wyszła z samego rana z Darcy na zakupy. Ciemnowłosa naprawdę zżyła się z tą rodzinką. Jestem pewna, że ciągnie ją do Louisa. To już widać na pierwszy rzut oka. Prawdę mówiąc, to chciałabym, aby oni byli razem, a Abbie zapomniała o tym planie. Nie chciałabym, aby była taka jak jej brat. Przecież ona ma chyba jakiekolwiek uczucia, prawda? Nie jest potworem. Po prostu jest uzależniona od Danny'ego. Nie chce go stracić. Jest jej jedyną rodziną. Na jej miejscu robiłabym to samo. Cóż... Tylko, że ja nie jestem na jej miejscu i nigdy nie będę, ponieważ ja nie mam rodziny składającej się z przestępców. Ja w ogóle nie mam rodziny. 

Moi rodzice zostawili mnie i mojego brata, gdy mieliśmy pięć lat. Trafiliśmy do sierocińca. Nikt jednak nigdy nas nie zaadoptował. Czasami zazdroszczę osobom, którym rodzice zginęli w jakimś wypadku albo na jakąś śmiertelną chorobę. Przynajmniej oni wiedzieli, że byli przez nich kochani. Moja mama oraz tata nigdy nie kochali mnie i Dougie'go. To mnie najbardziej smuci. Kiedy Pest – bo tak żartobliwie nazywałam brata – skończył osiemnaście lat, wyprowadził się do małego mieszkanka na przedmieściach. Po roku zamieszkałam z nim. Później pojawił się Danny. Wtedy straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. W ten sposób zostałam sama. Zupełnie jak palec.

Wracając jednak do teraźniejszości. Przyznam, że na początku nie byłam przekonana do Abbie. Bałam się, że będzie taka jak jej cała rodzina. Cóż, myliłam się. Całe szczęście. Ciemnowłosa jest wesołą dziewczyną z wielką charyzmą. Może ma swój wredny charakterek, ale jest świetną współlokatorką. Przynajmniej mam się teraz do kogo odezwać. Z kimś zawsze jest raźniej. Samej jest mi dziwnie.

Usłyszałam dźwięk dzwonka. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je jednym sprawnym ruchem. Moim oczom ukazał się Danny. Co ten pajac tutaj robi? On sobie chyba kpiny urządza. Niech wynosi się tam skąd przyszedł. Dlaczego mam ochotę zabić go tu i teraz? Hm... zwłoki zakopałabym w ogródku.

Zilustrowałam go dokładnie wzrokiem. Miał na sobie czarny T-shirt, który idealnie przylegał do jego mięśni brzucha. Założył na to jeansową koszulę, a rękawy podwinął do łokci. Spodnie oraz zamszowe buty dopełniały cały strój. Włosy miał postawione na żel, a jego twarz była świeżo ogolona. Pachniał męskimi perfumami, które przyjemnie drażniły moje nozdrza. Posłał mi cwany uśmieszek i po prostu wszedł do mojego mieszkania. Och, jasne, po co się pytać czy zapraszam go do środka?

– Abbie nie ma, więc możesz już sobie iść – wysyczałam przez zęby. Nienawidziłam go, brzydziłam się nim. Nie chciałam go znać. Dlaczego tak bardzo musiał się zmienić? Kiedyś był inny...

– Przyszedłem tutaj do ciebie, Skylet – rzekł ochryple, podchodząc w moją stronę. Był tak blisko mnie, że czułam jego miętowy oddech na szyi. Uniósł dwoma palcami mój podbródek do góry. Automatycznie spojrzałam w jego oczy. Hipnotyzował mnie. – Dawno nie mieliśmy okazji porozmawiać – szeptał mi do ucha, przygryzając delikatnie jego płatek, po czym go musnął.

– Nie ubolewam nad tym. Bez ciebie jest mi o wiele lepiej – odezwałam się, czując wielką gulę w gardle, która uniemożliwiała mi mówienie. Czułam się nieswojo w jego towarzystwie. – Idź sobie.

– Wiem, że za mną tęsknisz – oznajmił, oplatając dłonią moją talię. Przybliżył mnie do siebie. Przygryzł zębami moją malinową wargę i pociągnął ją lekko w swoją stronę.

Czułam, jak przez moje plecy przechodzi milion przyjemnych dreszczy. Dlaczego on musiał tak na mnie działać? Widząc go mój głos drży, a nogi same się uginają. Czy ja nadal muszę go tak bardzo pożądać? Dlaczego nie mogę się od niego uwolnić raz na zawsze i mieć spokój? Za dużo wymagam?

Danny przybliżał swoje usta ku moim, jednak ja wcale się nie odsuwałam. Miałam bezwład w kończynach. Pocałował delikatnie moje wargi, a ja zrobiłam najgorszą rzecz jaką mogłam zrobić. Odwzajemniłam pocałunek. Nadal go pragnęłam. Nasze języki zaczęły tańczyć nasz dziki taniec. Miał rację. Tęskniłam za nim, choć tego nie chciałam. Zawsze zajmował cząstkę mojego serca i nigdy się to nie zmieni. Nawet gdybym się przed tym broniła, to i tak to nic nie da. Jestem za słaba.

– Sky, kocham cię...

***

Wróciłyśmy z Darcy z zakupów całe obolałe. Dobrze, że jednak zamówiłyśmy tą taksówkę, bo na pieszo to nigdy bym tutaj nie doszła. Muszę chyba poćwiczyć nad moją kondycją. Tak, to mi się na pewno przyda. Zawsze byłam w tym kiepska. Teraz się to zmieni. Codziennie będę ćwiczyć z rana. Ubiorę swój ulubiony dres i będę biegać po parku. Jasne, poczekaj, bo ci uwierzę, kłamczucho.

Weszłam z blondynką do salonu i ujrzałam Louisa siedzącego na sofie. Spoglądał na Hayley, która bawiła się na kocyku swoją lalką. Na stoliku leżały jakieś kartki. Wydaję mi się, że to wyniki badań.

Darcy udała się do swojego pokoju, a ja podeszłam do szatyna. Szepnęłam ciche: "hej", a on musnął na powitanie moje usta. Nie spodziewałam się tego, ale byłam mile zaskoczona. 

– Jak u lekarza? – zapytałam, ponieważ martwiłam się o Hay. Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku, a małej nic nie dolega. Widząc jednak minę Lou sądzę, że nie mam racji.

– Mała ma niewydolność zastawki – rzekł, a ja wtuliłam się w jego męskie ciało. – Można z tym żyć, ale musi się oszczędzać. Jej zastawka się nie domyka, a krew zamiast płynąć do przodu zaczyna się cofać – wytłumaczył, a ja przytuliłam go mocniej, aby dodać mu otuchy. Chłopak spojrzał na mnie z wymuszonym uśmiechem i pocałował moje wargi. Coraz bardziej się w nim zakochiwałam. 

– Jakie są tego objawy? – spytałam się, aby wiedzieć nieco więcej o chorobie szatynki. Biedna. Naprawdę jej współczuję. Cieszmy się, że to nie jest nic poważniejszego. To wszystko mogło się skończyć o wiele gorzej. Na szczęście z tą chorobą da się normalnie funkcjonować.

– Zawroty głowy, zadyszka, uczucie ciężkości w klatce piersiowej, kołatanie serca, opuchlizna kostek, brzucha, stóp, nagły przyrost wagi i to kucie w sercu. Oczywiście, nie muszą one występować, ale zawsze mogą – oznajmił, chwytając mnie za dłoń. Zaczął się bawić moimi palcami u rąk. – Hay musi zażywać teraz lekarstwa. Wiadome jest też, że jak kiedyś pójdzie do szkoły, to nie będzie uczestniczyła w lekcjach wychowania fizycznego – rzekł, puszczając moją dłoń. Wstał z sofy.

– Damy radę, Lou – odrzekłam, podchodząc do niego. – Razem.

Od autorki: Hej wszystkim! Jesteście tutaj jeszcze? Mam nadzieję, że tak. Jak oceniacie rozdział? Hm... komentarzy raz jest więcej, a raz mniej. Chciałabym zobaczyć ile osób czyta to opowiadanie, dlatego skomentujcie ten rozdział nawet zwykłą minką albo jednym słowem. Jeśli poświęcacie już paręnaście minut na czytanie moich wypocin, to kolejna minuta was nie zbawi, prawda? Napiszcie cokolwiek. Nawet krótkie słowo: "czytam". Chcę tylko zobaczyć ile was tutaj jest. Zróbcie to dla mnie. Osoby, które nie mają konta też mogą komentować z anonima. Macie do mnie jakieś pytania? Zapraszam na ASK, chętnie odpowiem. Pozdrawiam i ściskam was mocno, Weronika :) x

25 komentarzy

  1. Jejku *q* Rozdział świetny :) Ale jednak chciałabym, żeby Lou był z Mandy :( Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! Ciekawe co z Mandy ? Czekam ;**

    Natalie ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na nn rozdział świetny ^^ Ale czemu Lou i Mandy jeszcze nie są razem ? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Boziuuu czemu abbie nie powie Lou prawdy?! To nie jest jej dziecko ani jej facet tylko Mandy!! Bawi się w rodzinę a Mandy w tym czasie jest zamknięta w jakimś piepszonym burdelu u jej piepszonego brata. Wrrr.........
    Do następnego xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Końcówka jest śliczne <3 A co do rozdziału to jest cudowny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam :) super rozdział <3 życzę Ci weny i czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  7. pierwszy raz tu jestem, ale zachwycił mnie twój styl pisania. :)
    Powinnam nadrobić i poczytać wcześniejsze posty :>

    http://przyjazn-milosc-zaufanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam :)
    Rozdział jak zawsze świetny :3

    OdpowiedzUsuń
  9. "– Sky, kocham cię..." - UMARŁAM, UMARŁAM, KURDE. O mój Boże : o Czy to gra ?Danny'ego czy powiedział prawdę? Bo jeżeli to gra i znowu ma zamiar zranić Skylet, to niech lepiej spada na drzewo zanim obetnę mu jego cenne klejnoty. Palant, ugh.
    "– Damy radę, Lou – odrzekłam, podchodząc do niego. – Razem." - BOŻE, BOŻE, BOŻE *o* Kiedy będzie jakaś pikantna scena z nimi w roli głównej? Rany, tak cholernie mocno kocham Abbie i Lou, że to aż boli. Oni muszą być razem, wspierać się, kochać, ufać... Jezu, oni są najlepszą parą ever!
    Tak mi przykro, że Hay jest chora. Ciężka sprawa, zważając na to, że małe dzieci są dość energiczne, a ona będzie musiała się oszczędzać. Jednak myślę, że poradzi sobie i będzie szczęśliwa :)
    Rozdział jak zawsze wspaniały, nie mam się do czego przyczepić (co nie jest nowością). Jesteś najlepsza!
    Pozdrawiam i życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam :)
    Rozdział jak zawsze świetny :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudny! Jejku kocham tego bloga... no nie mam słow aby go opisać.
    Czytam i będę czytać kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak tylko napiszę rozdział u siebie zabieram się za czytanie! Boski blog ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Pisz kolejny rozdział! NATYCHMIAST! XD
    http://zimno-zimno.blogspot.com
    ~Węgielek Ech

    OdpowiedzUsuń
  14. Przecudowny rozdzialik <33 "Czytam"
    Przy okazji masz fankę ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. swietne! ;)
    cudna historia ..
    caluje x.
    A.

    OdpowiedzUsuń
  16. jestem juz przekonana ze nie przepadam za Abbie i chce Mandy :D ile jeszcze bedziesz trzymala nas w tej niepewnosci,okrutny czlowieku? :)
    dobrze ze z Hay nic powaznego,na poczatku myslalam ze moze mala bedzie chora,bedzie potrzebowala jakiegos przeszczepu i dawca moglaby byc tylko Mandy i w ten sposob bys ja sprowadzila,haha :D ale to moja wyobraznia,takze wiesz.
    czekam na kolejny i ty wiesz ze ja ''czytam'' :>
    kocham! <3

    http://alwaysgleamofhope.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Bosko piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ehh no niech mi ktoś powie że Louis dowie się że Mandy żyje i będą że sobą, prawda ?!! MUSI TAK BYĆ !!! A tak wgl to rozdział swietny !! No i czekam na kolejny !! :* // Mery

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytam :-) Rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  21. czytajac jeden rozdzial po drugim nie umialam sie oderwac od czytania kilka razy prawie plakalam,rozdzialy sa nie samowite mam wrazenie jak bym sama to wszystko przezywala,jestem bardzo ciekawa jak skonczy sie historia Mandy...

    OdpowiedzUsuń
  22. Super rozdział! Czekam na nn
    http://fanfiction-lovi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. czytam XD ale to jest meega !!! <3 kocham Louiego ^^

    OdpowiedzUsuń